II- Czy to dar?

15 2 0
                                    

Jest piękny wiosenny poranek. Błękitne niebo nie miało ani jednej chmurki, a rosa jeszcze trzymała się na zielonej trawie. Słońce starało się jak najjaśniej świecić by wszystkie istoty cieszyły się życiem.
Ale niestety nie wszyscy to robili. Na odludziu, około 50 km. od cywilizacji pewnej dziewczynce kolejny raz nie było tak wesoło. Była ona dosyć niska jak na swój wiek. Miała bardzo jasne, prawie że białe włosy spięte w kitka. Duże błękitne oczy kontrastowały ze wszystkim oprócz ubrania. Nosiła niebieską bluzkę, jasno granatowe jeansy i reszta niebieska, błękitna oraz jasno fioletowa.
Gdyby się lepiej przyjrzeć miała coś jeszcze niebieskiego- łzy.

                            •      •      •

Dlaczego ja sobie robię żmudną nadzieję? Od początków świecącego dziecka do teraz nikt z rodziny NIE MIAŁ DARÓW. NIGDY nie zostanę bohaterem, nigdy nie będę ratować ludzi z szerokim uśmiechem tak jak to robi All Might, nigdy nie dostanę daru, nigdy nie wyjdę z tego miejsca, nigdy nie spełnię swoich marzeń! ZAWSZE będę tu tkwić i czekać na koniec najpiękniejszego okresu w dziejach ludzkości, zawsze będę nieszczęśliwa i nigdy nie zaznam szczęścia...!!!- tak lamentowała i lamentowała aż otworzyły się drzwi. Weszła w nich pokojówka Mei, najbliższa osoba dla Niki często zastępując jej nieobecnych rodziców. Dzisiaj jednak nie miała takiego uśmieszku co zawsze. Twarz jej wyrażała coś w stylu strachu, obawy, smutku i współczucia.
- Witaj panienko, twój ojciec cię oczekuje za pół godziny. Podobno odkrył twoje rysunki bohaterów i darów. Wymyśl coś, bo będzie poważna rozmowa. A, i wyjęłam przed chwilą dysk z kamery gdy razem gadaliśmy o najlepszych bohaterach.- Mówiła zbierając brudne ubrania, aż zauważyła że dziewczynka płacze.- Oj, nie płacz Nika, wszystko będzie dobrze. Co powierz na twoje ulubione (czytaj: truskawkowe z polewą z miksowanych truskawek) lody?

Pół godziny później...

...czterolatka zapukała do gabinetu ojca. Kiedy usłyszała ponure "Wejdź" spełniła prośbę i rozglądając się podeszła do biurka. Robiąc drugi krok poczuła ponurą atmosferę. Gabinet miał odcienie czarnego, białego i czerwonego. Jedyne źródło światła znajdowało się na biurku. Nigdy tutaj nie była, bo zawsze rozmawiali w salonie a do gabinetu był wstęp zabroniony.
- Zapewne wiesz dlaczego tu jesteś.- Odezwał się gdy Nika była już przy krześle dla gości, a dziecku ciarki przeszły.
- Tak, tatusiu- Odpowiedziałam naśladując jego ton głosu
- To zapewne masz coś na swoje usprawiedliwienie
O nie, tak się bawiłam z Mei że kompletnie zapomiałam o tym! Myśl, myśl, myśl!
- Nie - Bąknęłam kiedy olśniło mnie- udam, że zemdlałam!
I tak zrobiłam. Tata od razu podbiegł, tylko że mnie przypadkowo załaskotał i zaczęłam się śmiać. Ojciec wstał i zrobił groźną minę aż był cały czerwony.
- J...Jak śmiałaś?!- uniósł głos, po czym od razu wstałam- Jeszcze nigdy w naszej rodzinie nie było tak niewdzięcznego, niegrzecznego, odrarzającego szczeniaka!!!!!- Wyraził się mężczyzna coraz bardziej krzycząc i akcentując
- J...JAK ŚMIAŁAŚ?!!!- Zaczął wrzeszczeć na cały dom, a we mnie też się wzbierała złość, no nie złość tylko nie wiem...- JAK ŚMAŁAŚ RYSOWAĆ SAMA-WIESZ-CO, UDAWAĆ ŻE ZEMDLAŁAŚ...- Jeszcze wydzierał się tak z 10 minut, ale mnie to jakoś nie obchodziło.
Liczyła się tylko ta złość,  potęga, energia, chęć bycia samym...
Co to jest?
Na pewno coś dobrego, na pewno coś w mojej głowie. Coś, co przypomina powietrze, nie- bardzo, bardzo silny WIATR. Ale ten wiatr układa się w  coś dziwnego. Jakiś owal z kreskami przypominający ZEGAR...
Ach, i znowu Trele- Morele. Teraz to nie jest ważne, pewnie mam jakieś zwidy...
Teraz tylko chcę być sama, najlepiej niech wszyscy skamienieją, tak jak w bajkach. No i znowu się poniosłam, muszę wrócić do rzeczywistości.
Otwieram oczy. Tata jest...
-Skamieniały!- Krzyknęłam przestraszona i zaczęłam myśleć gorączkowo. Aż w pewnej chwili zdałam sobie sprawę...

Czy...Czy to dar?

____________________

(Korekta pozdrawia c: )

Moja własna Hero AcademiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz