Connor
Od kiedy pieprzyłem Kinsley, Manson krąży wściekły jak osa. Nie wiem, czy jest o nią zazdrosny, czy jego chęć zwycięstwa była większa niż mogłoby się wydawać, ale na pewno chodzi o nią. Nie wierzę, że czuje do niej coś więcej, niż tylko chęć przelecenia jej.
– Co ci tak wesoło? – pytam Brayana, który szczerzy się do telefonu od godziny. Na nim akurat przegrany zakład nie zrobił wrażenia. – Brałeś coś?
– Droczę się z Mią – odpowiada rozbawiony. – Jestem ciekaw, ile wytrzyma.
– Zostaw ją. Skoro jeszcze nie rozłożyła przed tobą nóg, to znaczy, że nie jest zainteresowana – stwierdzam z dezaprobatą. Wiem doskonale, jak wygląda droczenie się Brayana.
– Kinsley też tego od razu nie zrobiła – ripostuje. – Dała ci się przelecieć, mimo, że nawet cię lubi.
– To co innego – rzucam od niechcenia. Nie chcę mu tłumaczyć, o co chodzi między nami. Bo sam nie do końca to rozumiem.
– Zorganizujmy imprezę – proponuje Brayan. – Ściągnijmy je tutaj. Zabawmy się znowu.
– To raczej zły pomysł, stary.
Naprawdę nie jestem przekonany, czy kolejna impreza powinna się odbyć. Poza tym, nie ściągniemy tu Kinsley, jeśli znów nie posuniemy się do szantażu. Mamy zresztą co robić przez najbliższe dni.
Manson i Jasper wracają z treningu. Wpadają do salonu, od razu przechodząc do aneksu kuchennego. Z lodówki wyciągają butelki wody i opróżniają je w ciągu kilku sekund.
– Kurwa, ale gorąco – sapie Jasper.
– Co robimy w ten weekend? – pyta Manson. Jego humor wciąż jest chujowy.
– Ty musisz kogoś zerżnąć – mówię poważnie. – Poza tym, czas na sprawdzenie rekrutów.
– Masz jakiś pomysł? – pyta zaciekawiony Brayan. W końcu odłożył ten pieprzony telefon.
– Zbierzcie całą Kastę i tych, którzy chcą do nas dołączyć. Może być nad jeziorem. Niech przygotują się na cały weekend. Do tego czasu coś dla nich wymyślimy.
Mam kilka pomysłów, które moglibyśmy wykorzystać. Ten weekend z pewnością zapamiętają wszyscy.
Mój telefon wibruje, oznajmiając nową wiadomość. Zerkam na wyświetlacz i dochodzę do wniosku, że Kinsley szuka za mną kontaktu za wszelką cenę.
KINSLEY: Przekaż swojemu kumplowi, że ma się odpierdolić od Mii! Ona nie jest nim zainteresowana!
JA: Nie wtrącam się w jego podboje… A Ty przestań o mnie tyle myśleć i szukać kontaktu, bo pomyślę, że się we mnie zakochałaś.
Długo nie muszę czekać na jej odpowiedź. Tak naprawdę, bez jej odczytania wiem, co napisała.
KINSLEY: Nikt normalny nie zakochałby się w Tobie. Jesteś skończonym kretynem!
I w tym samym momencie przychodzi mi do głowy plan, który z pewnością spodoba się reszcie…
***
Nad jeziorem pojawili się wszyscy członkowie Kasty, a także ci, którzy chcą do nas dołączyć. Dzielimy ich na trzy grupy. Pierwsza, największa, to wszyscy, którzy do nas należą, niemal setka mężczyzn, podekscytowanych tym weekendem. W drugiej znajduje się piątka członków Kasty, kandydatów na stanowiska przywódców, którzy dopiero teraz się o tym dowiedzieli. W trzeciej grupie są ci, którzy chcą się do nas przyłączyć, a dziś okażę się, którzy z nich otrzymają tę szansę. Do tej pory przyglądaliśmy się każdemu i wykluczyliśmy tych, którzy się do nas nie nadają.
Manson podchodzi do mnie, gdy czekam na Setha, który ma przynieść zadanie dla jednej z grup.
– Myślisz, że któremuś uda się to zrobić?
– Wątpię, że którykolwiek z nich odważy się do niej podejść. Jednak mogę się mylić.
– Dzwonili do mnie z domu dziecka. – Przyglądam się mu, widząc, że chce mi coś powiedzieć. – Dlaczego nie powiedziałeś, że tam jedziesz? Że chcesz wpłacić pieniądze z zakładu?
– Wiedziałem, że jesteś wkurwiony za to, że to ja wygrałem – odpowiadam zdawkowo.
– Byłem pewien, że Kinsley znowu mi ulegnie. – Uśmiecha się krzywo. – Przetrawiłem porażkę, ale jej nie odpuszczę.
– Mam taką nadzieję. Musimy ją złamać.
Manson kiwa głową, zgadzając się tym z moimi słowami. Po chwili pojawia się Seth i podaje mi pięć kartek. Uśmiecham się, gdy przeglądam każde zdjęcie.
– Chyba czas zacząć zabawę – komentuje rozbawiony Jasper.
Podchodzimy do grupy potencjalnych przywódców, z którymi właśnie rozmawia Bryan. Na nasz widok uśmiecha się przebiegle. Podchodzi i zabiera ode mnie karty, z którymi wraca do chłopaków, czekających na swoje pierwsze zadanie.
– Od tego, czy uda wam się to zrobić, zależy, czy zostaniecie w grze – informuje ich, po czym każdemu wręcza po jednej kartce. – To zdjęcia i najważniejsze informacje o dziewczynach, które musicie porwać. – Wszyscy przyglądają mu się zaskoczeni. Każdy z nich wygląda tak, jakby Brayan poinformował ich, że mają kogoś zabić. – Myśleliście, że będzie łatwo? Jeśli chcecie, możecie zrezygnować już teraz. Macie czas do północy. Ten, który przyprowadzi dziewczynę, ma szansę do nas dołączyć. Jeśli wam się nie uda, nie musicie wracać.
Mija kilka minut, zanim się ruszają. Współczuję temu, kto dostał Kinsley. Współczuję też pozostałym dwóm, którym przypadło porwanie jej koleżanek. Jeśli im się uda, naprawdę mi zaimponują.
Podchodzimy do gruby rekrutów. Każdy z nich chce do nas dołączyć, a ich zadanie nie będzie trudne, o ile nie dadzą się nakryć.
– Wracacie do college’u – zaczynam surowo. – Każdy z was ma za zadanie przynieść najbardziej wyuzdany komplet bielizny, jaki uda wam się znaleźć. Dodatkowe punkty dostaniecie, jeśli własnoręcznie ściągniecie go z dziewczyny. Oczywiście, za jej zgodą – podkreślam ostatnie zdanie, żeby dobrze mnie zrozumieli. – Macie zapamiętać, do kogo należy komplet, jaki zdobędziecie. Dostajecie punkty, jeśli się spiszecie. Jeżeli jednak nie uda wam się sprostać temu zadaniu, punkty zostaną wam odjęte. Macie czas do północy.
Wszyscy ruszają biegiem w stronę samochodów.
– Już nie mogę się doczekać – mówi podekscytowany Brayan.
Wracamy do członków Kasty, którzy czekają na rozpoczęcie naszego spotkania. Wymieniamy kilka zdań, informujemy o ich zadaniach na najbliższe tygodnie, nie pomijamy kwestii Kaila, który wciąż się nie poddaje. Kilku z naszych ludzi ma za zadanie go obserwować. Nie daje mi spokoju jego zachowanie. Jakby nic sobie nie robił z tego, że dostaje po mordzie.
Dochodzi dwudziesta druga, gdy Mason ogłasza rozpoczęcie zabawy. Parkuje swoim samochodem niedaleko jeziora, zostawiając odpalone reflektory, które oświetlają wodę. Puszcza rockowy kawałek, który słyszę po raz pierwszy. Nie dziwi mnie jednak, że opowiada o złości na cały świat. W przeciwieństwie do Kinsley, nie miał łatwego dzieciństwa. Miał jednak szczęście, że jako dzieciak trafił do sierocińca, którego pracownicy naprawdę przejmowali się losem swoich podopiecznych. Jednak to, co działo się wcześniej nigdy nie zostanie wymazane z jego pamięci. To blizny, które z biegiem czasu staną się ledwo widocznie, ale nie znikną. Tylko on wie, jakie demony siedzą w jego głowie.
Kilku chłopaków rozpaliło ognisko. Inni przynieśli kłody, które mają posłużyć nam za prowizoryczne ławki. Nie mamy namiotów, noc spędzamy pod gołym niebem lub w swoich samochodach. Jeśli w ogóle będziemy spać…
Kandydaci na członków Kasty zaczynają pojawiać się nad jeziorem. Zerkam na zegarek, wielu wyrobiło się dużo przed czasem. Stają w rzędzie i rzucają na ziemię to, co udało im się zdobyć. Brayan przyznaje im punkty, od jednego do pięciu. Większość z nich dostaje dwójkę, bo tego wariata ciężko czymkolwiek zaskoczyć. Wracają następni, dołączając do rzędu, zostawiam Bryana, gdy dostrzegam podjeżdżający samochód jednego z kandydatów. Wychodzi z niego, otwiera tylnie drzwi i wyciąga przerażoną dziewczynę. To Pheobe Shue, wybrał ją Jasper, więc gdy tylko widzi, kogo przyprowadził David, podchodzi do niego i zabiera dziewczynę ze sobą.
– Zostajesz w grze – informuję go, na co szczerzy się jak idiota i wraca do reszty.
Rekruci przyjeżdżają jeden po drugim, czasami grupkami. Mam wrażenie, że ich zadanie było zbyt łatwe, bo chyba każdy zdążył je wykonać i to dużo przed północą. Następnym razem będziemy bardziej kreatywni. Nie zwracam uwagi na to, co przynoszą, aż nie zauważam znanego mi kompletu bielizny. Podchodzę do chłopka, którzy rzucił czerwony zestaw wykonany z cienkiej koronki. Pamiętam ten stanik. Kinsley miała go na sobie, gdy postanowiliśmy dać jej nauczkę na naszej imprezie.
– Gdzie jego właścicielka?
– Nie było jej w mieszkaniu – odpowiada dumnie.
– To Kinsly? – pyta Brayan. – Jestem pewien, że miała coś takiego, gdy ją lizałem ¬– dodaje zadowolony z siebie.
– Jeśli nie było jej w mieszkaniu, oznacza to, że ten, który po nią pojechał, będzie miał problem.
Wielka, kurwa, szkoda.
Mam nieodpartą chęć zajebania temu, kto grzebał w jej rzeczach, ale udaje mi się powstrzymać przed tak idiotycznym ruchem. W ogólnie nie powinno mnie to, kurwa, obchodzić. Kinsley Moore jest tylko dziewczyną, którą chcę złamać. I ponownie przelecieć, najlepiej jeszcze dzisiaj. Jeśli nikt tu jej nie przywiezie, zrobię to osobiście i zerżnę ją w pieprzonym jeziorze.
Ian przyprowadza Laurę, która drze się jak pojebana. Seth powinien ją sobie odpuścić albo przynajmniej zakneblować. Jednak jest uparty i chce dobrać się do jej majtek za wszelką cenę.
– Zabije was, wy pieprzone złamasy! – drze się ruda, gdy Seth przerzuca ją sobie przez ramię. – Jesteście chorzy! Obłąkani! Puść mnie ty kutasie.
Seth śmieje się gardłowo i zabiera ją w stronę ogniska, gdzie Jasper pilnuje Pheobe. Skoro udało się porwać Laurę, z Kinsley również nie powinno być problemu.
Kończę piwo, obserwując jednocześnie, jak Brayan bawi się w oględziny bielizny. Podchodzi do mnie z jednym z kompletów, który okazuje się być kurewsko seksowny. Czarne majtki mają jedynie skrawek materiału, resztę łączą paski i cienkie łańcuszki, które na odpowiedniej dziewczynie mogą sprawić, że kutas rozrywa spodnie. Nie wiem skąd ta wizja, ale wyobrażam sobie w nich Kisnley. Szybko odganiam z głowy ten obraz, bo nie widzi mi się chodzenie ze stojącym na baczność kutasem.
– Zgadnij, kto nosi coś takiego? – Patrzę pytająco na Brayana, którego oczy naglę ciemnieją. – Mia Lander.
– Nie wierzę. – Kręcę w głową. – Nie wyobrażam sobie jej w czymś takim.
– A ja wyobrażam. – Zamyka oczy i uśmiecha się w przerażający sposób. – Nawet nie wiesz jak wyraźnie.
– Nie odpuścisz jej sobie, co?
– Jakby ci to powiedzieć… Odpuszczę, dopiero, kiedy jej posmakuję.
A więc Mia będzie miała przejebane… Ja przy okazji też, bo to na mnie będzie wyładowywać się Kinsley. Tak, jakbym mógł zabronić Brayanowi jego chorych zabaw. Jest taki chyba od zawsze.
Jak na zawołanie podjeżdża samochód Jacoba, który z tego co zauważyłem, miał przywieźć Mię. Przyglądam się w niemałym zaskoczeniu, jak sama wychodzi z auta i idzie prosto w naszą stronę. Brayan mówi coś pod nosem, ale przez dudniącą muzykę nie jestem w stanie go usłyszeć. Dziewczyna staje przed nami i patrzy w oczy Brayana.
– Już żadna dziewczyna nie chcę się z wami zadawać? Dlatego musicie zlecać porwania? – Jej spojrzenie zjeżdża niżej. – Czy to… Kurwa, jesteś chory! To moja bielizna!
Brayan przykłada ją sobie do twarzy i zaciąga się nią, patrząc prowokująco prosto na Mię, która zapewne widzi coś takiego po raz pierwszy. Otwiera szeroko oczy, a jej usta układają się w literę „O”.
– Chodź, mała. Oprowadzę cię. Jesteś dziś na mnie skazana.
– Nigdzie z tobą nie pójdę.
– Mogę użyć siły. Wierz mi, nawet chętniej niż przypuszczasz.
Mia kręci głową, ale gdy Brayan wyciąga rękę, dając jej znać, że ma iść przodem, robi to. To się naprawdę źle skończy…
Chwilę przed północą podjeżdżają dwa ostatnie samochody, należące do kandydatów. Zastanawiam się, czy w którymś z nich siedzi Kinsley.
Dołącza do mnie Mason, który czeka na dziewczynę, którą wybrał. Wiem, że również miał ochotę na Mię, ale Brayan jest zbyt uparty, żeby ją komuś oddać. Przynajmniej, dopóki jej nie zaliczy. Khloe Ringh jest również w jego typie, więc gdy tylko zauważa, że Taylor wyciąga ją ze swojego nissana, od razu rusza w ich stronę. Ja wpatruję się w auto Logana. Im dłużej nie otwierają się drzwi, tym mam większą pewność, że Kinsley jest w środku i może właśnie próbuje go udusić. Na wszelki wypadek podchodzę tam, żeby w razie konieczności uratować chłopaka, który dostał bardzo chujowe zadanie.
– Jesteś sukinsynem! – rzuca Kinsley, która wyskakuje z auta. – Myślałam, że ten kutas chce mnie zgwałcić, ty cholerny dupku!
Jak zwykle rzuca się na mnie z pięściami. Pozwalam jej się trochę wyładować, a kiedy mam już dość, biorę ją na ręce i przerzucam sobie przez ramię.
– Jesteś skazana na nasze towarzystwo w ten weekend. Przykro mi ¬– mówię beznamiętnie, kierując się w stronę ogniska. – To spotkanie członków Kasty. Przypominam ci, że ty również do nas należysz.
– Powiedziałam ci już, że nigdy w życiu do was nie dołączę!
– A ja powiedziałam ci chyba, że nie masz wyjścia.
Stawiam ją przy ognisku, po czym zostawiam ją tam i idę po piwo. Wygląda na to, że nie spodziewała się zobaczyć tu swoich współlokatorek. Może poczuć ulgę, ale zapomniała o jednym. Proste równanie matematyczne, ich jest pięć, a nas ponad setka…
Kiedy mija północ, dziewczyny wydają się akceptować sytuacje, w jakiej się znalazły. Kinsley postanawia się chyba upić, bo wypiła już trzy piwa. Podchodzi do jednego z chłopaków, uśmiecha się do niego, a mnie na ten widok trafia szlag. Rozmawiają o czymś przez krótką chwilę, po czym on częstuje ją papierosem. Bierze od niego zapalniczkę, a gdy odpala fajkę, rzuca mi prowokujący uśmiech i oddala się w kierunku jeziora. Wolnym krokiem podchodzę do niej. Doskonale wiem, że zdaje sobie sprawę z mojej obecności, dlatego nawet nie staram się skradać.
Siada na brzegu, a ja zatrzymuję się tuż za nią.
– Mówiłem ci, że masz rzucić to gówno – warczę szorstko.
– A ja mówiłam ci, że masz się ode mnie odpierdolić. – Unosi głowę i ponownie zaciąga się papierosem. – Zawrzyjmy układ. Ja rzucę palenie, a ty się ode mnie odczepisz. Przekonasz przy okazji do tego resztę chłopaków. Zapomnimy, że się znamy.
– Nie.
Nachylam się do niej i zabieram papierosa. Zrzucam go o ziemię i zgniatam butem. Kinsley wstaje gwałtownie, odwraca się w moją stronę i przybiera bojową postawę.
– Pieprz się! – Popycha mnie i próbuje uciec, ale łapię ją za nadgarstki.
– Chcesz, żebym się pieprzył, mała?
Kręci głowa, ale jej ciało zdradza wszystkie brudne myśli, które siedzą w jej głowie. Niewiele myśląc biorę ją na ręce i wskakuję do jeziora. Woda jest chłodna, przez co dziewczyna gwałtownie wciąga powietrze. Łapię ją mocno i nurkuję, żeby trochę ją nastraszyć. Wierzga przerażona, a kiedy wypływamy na powierzchnie, zaczyna łapać łapczywie oddech. Śmieję się głośno, za co od razu dostaję cios w bark. Mogło być gorzej.
– Jesteś chory! Woda jest zimna kretynie, a ja nawet nie mam w co się ubrać!
– Coś dla ciebie znajdę.
Łapię jej nogi i zakłam je sobie za biodra. Próbuje się ode mnie odepchnąć, ale jej na to nie pozwalam. Przytrzymuję jej tyłek i ściskam go mocno.
– Chcę cię pieprzyć, Kinsley – mówię wprost, patrząc w jej oczy.
– A ja chcę, żebyś dał mi spokój!
Dociskam jej ciało do swojego i poruszam nią delikatnie, przez co jej cipka ociera się o mojego twardniejącego kutasa. Zanurzam twarz w zagłębieniu jej szyi. Zasysam delikatnie chłodną skórę.
– Oboje tego chcemy.
– Nie. Tylko ty – odpiera drżącym głosem.
– Dlaczego kłamiesz? – warczę jej do ucha, po czym je przegryzam. – Przecież obydwoje dobrze wiemy, że chcesz znów poczuć w sobie mojego kutasa. – Dociskam ją do siebie jeszcze mocniej, a ona jęczy cicho, zdradzając swoje myśli. – Pieprzmy się, tutaj.
Przez dłuższą chwilę nie porusza się ani o centymetr, a z jej ust nie wychodzi nawet sylaba. Nawiązujemy kontakt wzrokowy, który mówi więcej, niż zwykła wymiana zdań. W końcu Kinsley się porusza. Odwraca głowę w stronę reszty, szybko dochodzi do niej, że tu nikt nas nie widzi. Znów patrz na mnie, a po chwili jej usta stykają się z moimi. Zaczynam całować ją zgłodniały smaku jej ust. Moje ręce suną po jej ciele, unoszę jej sukienkę i zsuwam majtki. Kinsley sięga do guzika moich spodni, szarpie go kilka razy, aż w końcu udaje jej się go rozpiąć. Zsuwam je z siebie i uwalniam kutasa, który marzy o znalezieniu się w niej. Nerwowo błądzę dłonią po moich udach, próbując odszukać kieszeni. W końcu ją odnajduję i wyciągam w pośpiechu prezerwatywę. Puszczam Kinsley, która delikatnie odsuwa ode mnie swoje biodra. Otwieram opakowanie, próbując jak najszybciej założyć gumkę. Warczę wściekły, gdy nie udaje mi się zrobić tego od razu, ale w końcu mam ją na sobie i mogę zająć się Kinsley. Bez gry wstępnej nabijam ją na sobie, od razu dociskając do końca. Odchyla głowę w tył i wypuszcza głośno powietrze. Poruszam jej drżącym ciałem, delektując się uczuciem, jakie towarzyszy mi, gdy jej cipka zaciska się na mnie coraz mocniej.
– Uwielbiam być w tobie, Kinsley – wyznaję gardłowo, gdy wpatruje się mi w oczy.
– Mocniej – jęczy.
Spełniam od razu jej prośbę. Zaciskam palce na jej biodrach, zaczynam poruszać nią coraz mocniej i szybciej, aż w końcu krzyk rozkoszy wydostaje się z jej ust. Gdy jej cipka zaczyna na mnie pulsować, a palce zaciskają się na mojej szyi, dołączam do Kinsley i osiągam jeden z lepszych orgazmów w moim życiu.
– Kurwa, moja sukienka! – Kinsley krzyczy nerwowo.
– Spokojnie. Poczekaj tutaj, zaraz coś ci przyniosę.
Niepewnie kiwa głową, choć w jej głowie na pewno pojawia się myśl, że chcę odwalić jej jakiś numer. Nawet ja nie mam aż tak pojebanych pomysłów. Wychodzę z wody, kierując się prosto do swojego samochodu, z którego wyciągam bluzę i ręcznik. Po drodze zabieram należący do niej komplet bielizny.
Kinsley czeka na mnie niedaleko brzegu, ukrywając się w wodze.
– Rozbierz się i wyjdź.
– Odwróć się – żąda.
– Żartujesz? Widziałem cię nago. Albo zrobisz, co ci mówię, albo zabiorę to wszystko i pójdę do reszty.
– Nienawidzę cię!
Uśmiecham się szeroko, obserwując, jak zrzuca z siebie sukienkę i stanik. Kładzie je na brzegu i podchodzi do mnie, zakrywając swoje piersi. Podaję jej ręcznik, który chwyta szybko, po czym od razu zaczyna się wycierać.
– Musisz się tak na mnie gapić? – pyta nerwowo.
– Muszę. Ubierz się, zanim Brayan omota twoją koleżankę,
Widzę, jak się wścieka, przez co od razu mam jeszcze lepszy humor. Ubiera się szybko, naciągając moją bluzę jak najniżej, choć i bez tego sięga jej do połowy ud.
– Nie chcę tu zostawać – marudzi, gdy idziemy w stronę ogniska.
– Mówiłem ci już, nie masz wyjścia.
CZYTASZ
KASTA - Granice Pokusy - ZAPOWIEDŹ, Premiera : Styczeń 2021
RomanceRozbudź wszystkie swoje zmysły. Miej oczy dookoła głowy. Bądź gotowa na wszystko. NADCHODZI KASTA Nikt nie jest bezpieczny, gdy oni są w pobliżu. A jeśli jesteś obiektem ich zainteresowania i mrocznych fantazji, możesz być pewna, że nic nie jest w s...