Rozdział 8

5.1K 264 33
                                    

Connor

Kinsley myśli, że może coś przed nami ukryć, ale jest w błędzie. Jeśli nas nie posłucha, poniesie konsekwencje. Kail jeszcze większe.
– Połamałbym mu szczękę już teraz – warczy wściekły Manson. – Po co czekamy, skoro wszyscy wiemy, że ona nic sobie nie robi z naszych ostrzeżeń?!
– Nie robi, ale w końcu zacznie – odpowiadam spokojnie. – Poczekamy, zobaczymy, co się stanie.
– Brałeś coś, że jesteś nagle taki opanowany?
Uśmiecham się krzywo w odpowiedzi. Nikt nie musi wiedzieć, że Kinsley wczoraj dała mi do zrozumienia, że pragnie mnie równie mocno, jak ja pragnę jej. Kail może robić podchody, to nic mu nie da. Ona jest moja i już niedługo zamierzam wziąć to, co do mnie należy.
Do salonu wchodzi Bryan, wkładający koszule w spodnie. Włosy ma potargane, a głupkowaty uśmiech nie może zejść mu z twarzy. Odpala papierosa i podchodzi do okna.
– Nie możesz wyjść, kurwa, na dwór? – warczy na niego Manson. – I co ty robiłeś?!
Wszyscy zerkamy na schody, czekając, aż przejdzie nimi jakaś dziewczyna, ale nic takiego się nie dzieje. Brayan patrzy na nas przez ramię i prycha śmiechem.
– Trochę poczekacie. Musi odpocząć.
– Jesteś chory – komentuje Manson. – Kurewsko chory.
Tym razem ja wybucham krótkim śmiechem. Brayan jest pieprzoną legendą w tej szkole. Dziewczyny same do niego przychodzą, choć większość z nich później żałuje.
– Co robimy z Kinsley? – Do domu wchodzi Seth. – Chętnie zorganizuję kolejną taką imprezę.
– Żadnych imprez w najbliższym tygodniu. Kiedy Brayan odprowadzi swoją dziewczynę, zajmie się zorganizowaniem kolejnej walki. Musimy też zająć się nowymi rekrutami. A Kinsley zawsze ktoś ma na oku.
*
Przed zmrokiem mamy już listę chętnych uczestników, którzy wezmą udział w najbliższych walkach. Jak zawsze zgłosił się Kail. Powinienem go wykreślić i nigdy nie brać pod uwagę. Jednak, po pierwsze – wie zbyt wiele, więc może narobić nam problemów, więc wolę go do tego nie prowokować. A po drugie – zawsze miło popatrzeć, jak ktoś obija mu mordę. Jeszcze lepiej, kiedy robię to osobiście. Niestety, tym razem Brayan przypisał mi kogoś innego, jednego z przydupasów Kaila.
– Zaraz wszystkich zawiadomię – mówi Mason i wyciąga swój telefon. – Kinsley też zaprosić?
Zastanawiam się przez chwilę, czy to dobry pomysł. Nie powinna tam przychodzić, ale i tak zrobi to, co chce. Poza tym, jeśli Mason ją zaprosi, jest większa szansa na to, że nie przyjdzie. Po imprezie w naszym domu, jeszcze przez długi czas będzie chciała się trzymać od nas z daleka. Inna sprawa, że jej na to nie pozwolimy. Kiwam twierdząco głową do Masona, po czym notuję sobie w głowię, że zakład o nią nie jest moim priorytetem. Muszę o tym, kurwa, pamiętać. Coraz częściej zapominam, że mamy przede wszystkim ją złamać, nie przelecieć.
– Kinsley każe mi spierdalać – mówi rozbawiony Mason. – Chyba złożę jej wizytę.
– Droga wolna, ale nie proś nas później o pomoc.
W odpowiedzi pokazuje mi środkowy palec i wychodzi z domu, trzaskając za sobą drzwiami.
– Ona wydrapie mu oczy – śmieje się Seth.
Tak pewnie będzie...

Manson

Gdy wychodzę z domu wysyłam wiadomość do jednego z naszych informatorów, z pytaniem, gdzie jest Kinsley. Szybko dostaję odpowiedź, że przed chwilą wyszła. Jest sama, poszła do biblioteki. Choć nie darzę tego miejsca sympatią, niemal biegnę, żeby jak najszybciej tam dotrzeć.
Wchodzę do środka, od razu zauważam, że nie ma tu nikogo, z wyjątkiem bibliotekarki i mojej seksownej siostrzyczki. Siedzi tyłem do mnie, co daje mi dużą przewagę. Kobieta, która siedzi przy biurku, udaje, że mnie nie widzi. Czekam na odpowiedni moment, który szybko nadchodzi. Kinsley wstaje i znika między dwoma regałami. Idę do niej, zanim zdąży wyjść z tak idealnej kryjówki. Na mój widok opuszcza książkę. Patrzy przez moje ramię, jakby zastanawiała się, czy jesteśmy tu wszyscy.
– Czego chcesz, Manson? – warczy wściekła.
– Nie przyjęłaś mojego zaproszenia. Pomyślałem, że zrobię to osobiście.
Robię krok w jej stronę, a ona cofa się, do momentu, w którym jej plecy zderzają się ze ścianą. Z szerokim uśmiechem podchodzę do niej, kąpiąc po drodze książkę, którą opuściła. Opieram się dłońmi o ścianę, blokując jej drogę ucieczki. Zdaję sobie sprawę, że zostawiam bez ochrony swoje klejnoty, które Kinsley może zaatakować swoim kolanem, ale ryzykuję.
– Czy możecie się wszyscy ode mnie odpierdolić?!
– Nie podoba ci się nasza zabawa? – droczę się. Przejeżdżam językiem po jej szyi. – Ostatnio odniosłem wrażenie, że lubisz, kiedy się z tobą bawimy.
– Bawicie się mną! – Kładzie dłonie na mojej klatce i próbuje mnie odepchnąć. To urocze, że myśli, że ma szanse. – Zostaw mnie!
Łapię jej ręce w nadgarstkach i blokuje je na ścianie, nad jej głową. Przylegam do niej ciałem, wbijając kutasa w jej podbrzusze. Znów próbuje uciec, ale robi ogromny błąd.
– Wierć się dalej, a wezmę cię tu i teraz. Niezależnie od tego, czy tego chcesz, czy nie.
Od razu zamiera, a jej oczy rozszerzają się do maksimum.
– Czego chcesz?
– Nareszcie zaczynasz mówić z sensem, siostrzyczko. – Zbliżam się do niej i gryzę płatek jej ucha. – Chcę cię zerżnąć, znowu. – Wgryzam się w jej szyję i ssę ją lekko. Kinsley znów się porusza, nieświadomie ocierając się o mojego kutasa. Warczę, gdy pobudza mnie jeszcze bardziej i mocno wbijam się w jej krocze. Wypuszcza głośno powietrze, a ja wykorzystuję ten moment i przejeżdżam językiem po jej dolnej wardze. – Chcę też, żebyś przyszła tam, gdzie cię zapraszam – szepczę prosto w jej usta, które od razu atakuję. – Jesteś moją młodszą siostrą, powinnaś się mnie słuchać – mówię między pocałunkami, które zaczyna oddawać.
– Nie jesteśmy rodzeństwem – dyszy.
Puszczam jej ręce i łapię ją za uda. Unoszę Kinsley, a ona oplata nogi wokół moich bioder. Rękoma łapie mnie w barkach, a gdy znów się do niej dociskam, jęczy cicho w moje usta.
– Dlatego możemy się pieprzyć. Wiem, że tego chcesz.
– Nie zrobimy tego, Manson. – Przerywa pocałunek. Puszczam ją, a ona rzuca mi wściekłe spojrzenie. – Nigdy więcej nie zapomnę się na tyle, żeby znów do tego dopuścić. To, co stało się przed chwilą, również nie powinno mieć miejsca.
– Przyjdź na walki – nalegam, nie zważając na to, co mi powiedziała.
– Dlaczego? Znów chcecie mnie związać? Brayan ma nową zabawkę i chce przetestować ją na mnie? – pyta kąśliwie.
– Albo przyjdziesz sama, z własnej woli, albo zabierzemy cię tam siłą – odpowiadam poważnie. – My nie żartujemy, Kinsley. Lepiej rób to, o co cię prosimy.
– Grozisz mi?!
– Ostrzegam.
Cofam się i odwracam tyłem do niej. Wychodzę, choć liczyłem na coś więcej. W końcu mi ulegnie. Już raz to zrobiła. Znów będzie jęczeć i wić się pode mną. Prędzej czy później, jej bariera pęknie.
Gdy wychodzę z biblioteki, wpadam na Brayana, który patrzy na mnie zaskoczony.
– Co ty tu robiłeś?
– Odwiedziłem Kinsley. – Wkładam dłonie w kieszeń i dołączam do niego. Idziemy wolnym krokiem w stronę domu. – A ty, gdzie byłeś?
– Sprawdzałem rekrutów.
To dziwne, że będzie mi brakowało tego miejsca. O ile za wykładami nie będę tęsknił, o tyle do reszty się przywiązałem. Tu przeżyłem swoje najlepsze lata i spotkałem przyjaciół.
– Bolą mnie jaja – zgrywam się. – Kinsley mogłaby mi chociaż obciągnąć.
Bryan śmieje się krótko, kręcąc przy tym głową
– Jest twarda, stary. Nie rozłoży przed tobą nóg, bo ją o to poprosisz. Chociaż warto próbować.
– Wciąż wierzę, że mam szansę wygrać zakład – stwierdzam pewnie.
Brayan nie odpowiada. Jego oczy skupiają się na dziewczynie, która właśnie wychodzi ze złotego sektora. Odgarnia brązowe włosy z opalonej twarzy i zakłada ciemne okulary, mimo, że słońce dawno zniknęło za horyzontem. Ma na sobie czarne spodnie, które podkreślają jej kurewsko seksowną pupę. Obcisła bluzka podkreśla jej biust i kuszące wcięcie w talii. Siada na jednej z ławek i wyciąga telefon.
– Związałbym ją – mamrocze pod nosem Bryan.
– A ja po prostu bym ją przeleciał.
– Byłem pierwszy.
Wymieniamy się porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym zmierzamy prosto do dziewczyny. Siadamy obok niej, zerka najpierw na mnie, później na Brana i jakby nigdy nic, wraca do telefonu. Na twarzy mojego kumpla pojawia się lubieżny uśmiech. Dziewczyna nawet nie wie, że tym zwykłym gestem, wydała na siebie wyrok.
– Jak masz na imię? – pytam jej, nawijając sobie kosmyk ciemnych włosów na palec.
Wyrywa się, ściąga okulary i patrzy na mnie przez przymrużone oczy.
– Odpuść, Moore. Wiem kim jesteście i nie zamierzam z wami rozmawiać.
Dopiero teraz zaczynam ją kojarzyć.
– To koleżanka Kinsley – mówię do Bryana, który z zainteresowaniem przygląda się dziewczynie. – O ile dobrze pamiętam, Mia, prawda?
Brunetka wstaje, ale zanim robi krok przed siebie, Brayan bierze ją za rękę i sadza sobie na kolanach.
– Wiesz, co chciałbym z tobą zrobić? – pyta wolno.
– Wiesz, jak mało mnie to obchodzi? – odpowiada takim samym tonem.
Uśmiecham się pod nosem, widząc, że nie próbuje zejść z jego kolan, a wchodzi z nim w nierówną walkę na spojrzenia.
– Chodźmy do mnie – proponuje Bryan, ani na chwilę nie spuszczając z niej oczu. – Zajmiemy się tobą.
Zbliża się do niego, zarzucając rękę na jego bark. Łapie jego twarz i niemal dotyka jego ust swoimi. Niemal.
– Możesz sobie o tym jedynie pomarzyć – obwieszcza dumnie, po czym wstaje, rzuca nam gardzące spojrzenie i odchodzi, zostawiając nas w niemałym osłupieniu.
– Chyba się zakochałem – Brayan stwierdza zamyślony.
– Ciekawy okaz – przyznaję.
Jeszcze przez chwilę siedzimy bez słowa. Chyba obaj myślimy o tym samym. Odpuszczam sobie poszukiwania chętnej panny, żeby zebrać siły na jutrzejszą walkę...

***

Connor

Tym razem na miejscu jesteśmy dużo przed czasem. Garstka ludzi chodzi po placu, paląc skręty i pijąc piwo. Brayan od razu zajmuje swoje miejsce i sprawdza listę walczących dzisiejszego dnia. Dwóch chłopaków podchodzi do niego, żeby obstawić walki. Razem z Masonem odchodzimy do części dla widowni, gdzie Jasper z Sethem rozsiadają się na ławce.
– Mam nadzieję, że Kinsley pojawi się ze swoją koleżanką – zagaduje Mason.
– Ja też, podoba mi się jej temperament – szczerzy się Seth.
– Nie mówię o rudej. Wczoraj z Brayanem spotkaliśmy drugą. Niezła.
– Twoja siostra będzie zazdrosna – drwi z niego Jasper.
– Chętnie zerżnę je obie.
Dwadzieścia minut później kilka samochodów zatrzymuje się na parkingu. Manson podchodzi do sprzętu grającego, gdy dochodzi do niego, że czas zacząć. Zanim wszyscy znajdują się na placu, z głośników wychodzi mocny dźwięk Nickelback – S.E.X. W idącym w naszym kierunku tłumie dostrzegam Kinsley i jej dwie przyjaciółki. Krzywię się, widząc nogi zasłonięte spodniami. Zdecydowanie wolę, gdy ma na sobie coś skąpszego. Dostrzega mnie i od razu odwraca wzrok. Razem z koleżankami podchodzi do lodówki z piwem, biorą po butelce i oddalają się o kilka kroków.
Kail podchodzi do nich. Kładzie rękę na talii Kinsley, a we mnie od razu się gotuje. Kątem oka dostrzegam, że Brayan podnosi się z miejsca. Odwracam się w jego stronę i kręcę głową, żeby go powstrzymać. Obok mnie pojawia się Mason. Kinsley odwraca się w naszą stronę, a jej pewny siebie uśmiech szybko znika. Brayan stoi w połowie drogi do nas, zaciskając pieści. To nie może skończyć się dobrze. Kinsley odskakuje od tego kutasa, ten patrzy najpierw na nią, później na nas, a na jego mordzie pojawia się chory uśmiech.
Podchodzę do Bryana, który wciąż ich obserwuje.
– Z kim on walczy?
– Ze mną – odpowiada wściekły, po czym zerka na mnie. – Była nieparzysta liczba chętnych – dodaje, widząc moją minę.
Wiem, że to nie prawda. Zgaduję, że nawet nie dopisał się jeszcze do listy. Powinienem go powstrzymać, ale przecież będziemy w pobliżu. Na wypadek, gdyby zrobiło się za gorąco.
Przestaję spoglądać w stronę Moore. Niedługo przekona się, że wcale nie żartujemy. Ostrzegaliśmy ją, nie posłuchała...
Po swojej walce schodzę z ringu i zmierzam prosto do Kinsley. Jej ruda koleżanka od razu przybiera pozycje obronną, a ja z trudem powstrzymuję śmiech. Zatrzymuję się na krok przed nią i po prostu czekam. Przygląda mi się niepewnie, jakby przeczuwała, że zaraz coś się stanie. Seth zajął miejsce Brayana i właśnie zapowiada ostatnią walkę. Gdy kończy, usta Kinsley układają się na kształt litery „O”. Ruszam do przodu, mijam je i staję tuż za nią.
– Zobacz, jak kończy się drażnienie nas – szepczę do jej ucha.
Odwraca głowę w moją stronę, ale zanim udaje jej się coś powiedzieć, zaczyna się walka. Pierwszy cios Brayana trafia prosto w nos Kaila. Dwa kolejne w brzuch. Klęka na jedno kolano, a Bryan nie traci czasu i wymierza mu silny prawy sierpowy, po którym Kail pada na plecy. Gestem głowy daję znak chłopakom, żeby to zakończyli, bo Bryan sam tego nie zrobi. W sekundę wchodzą na ring i w ostatniej chwili przerywają walkę. Swoją drogą, dawno żadna nie trwała tak krótko. Obejmuję Kinsley w pasie i dociskam ją do siebie.
– Nie drażnij nas, bo nie tylko dla ciebie się to źle skończy.
Z ciekawości zerkam w stronę brunetki, którą zachwycał się Manson. Pomijając jej niepodważalną urodę, zauważam coś ciekawszego. Spojrzenie, z jakim patrzy na Brayana. Dziewczyna nie ma pojęcia, w co chce się wpakować.
– Puść mnie. – Kinsley łapię mnie za rękę i próbuję zabrać ją z siebie
– Pójdziesz grzecznie ze mną – warczę do jej ucha. – Bez sztuczek, bo pozwolę Brayanowi na drugą rundę. Nie chcesz mieć chyba tego kutasa na sumieniu. Prawda, mała?
Kiwa głową. Puszczam ją ostrożnie, odwracając wcześniej w swoją stronę.
– Odwiozę cię do domu – informuję ją spokojnie.
– Chyba żartujesz. Nigdzie z tobą nie pojedzie! – krzyczy ruda.
– Laura, spokojnie. W razie czego kopnę go w jaja.
Parskam, ale nie komentuję. Kładę rękę na jej talii, którą od razu próbuje strącić, jednak bezskutecznie. Prowadzę ją do mojego dwuosobowego mercedesa AMG GT. Otwieram drzwi pasażera, po czym przechodzę na swoje miejsce.
– Jesteście chorzy – niemal pluje, kiedy wychodzi to z jej ust.
– A ty naiwna, jeśli myślisz, że możesz z nami walczyć.
Odpalam silnik, a ostry ryk wydobywa się spod maski i ruszam z piskiem opon. Kinsley milczy, więc robię to samo. Jestem ciekaw, co teraz chodzi jej po głowie. Mam nadzieję, że to samo, co mi.
Gdy parkuję pod naszym sektorem, Kinsley rzuca mi wściekłe spojrzenie.
– Idziemy.
– Idę, ale do siebie. – Wysiada szybko z samochodu, robię to samo, po czym łapię ją w pasie i przerzucam sobie przez ramię. – Postaw mnie, kretynie!
Uderza pięściami w moje plecy, ale jest zbyt słaba, żeby zrobiło to na mnie wrażenie. Wchodzę do domu, od razu zamykam drzwi na klucz, po czym stawiam dziewczynę, która nie marnuje czasu i po raz kolejny rzuca się na mnie z tymi swoimi drobnymi piąstkami.
– Wypuść mnie!
– Dołącz do nas. – Łapię ją za ręce. – Jeśli to zrobisz, może przestaniemy.
– Nie mam zamiaru być częścią tak chorej organizacji. Nie zmusicie mnie do tego.
– A więc rozgość się. Poczekamy na resztę – mówię rozbawiony.
– Chyba sobie żartujesz! Nie dam się wam znowu związać!
– Nie chcesz chyba powiedzieć, że ci się nie spodobało. – Robię krok w jej stronę i kładę dłonie na krągłych biodrach. – Byłaś taka mokra, Kinsley. – Zaciskam na niej palce i przyciągam do siebie. – Byłaś chętna – kontynuuję, muskając jej usta swoimi. – Nie protestowałabyś, gdybym cię wtedy zerżnął. Prawda?
– Nigdy ci na to nie pozwolę – syczy przez zaciśnięte zęby.
– Czyżby? Dlaczego udajesz, że nie chcesz poczuć mnie w sobie?
Gdy tylko otwiera usta, żeby znów zaprzeczyć, wsuwam między nie swój język, a jej szybko wychodzi mu na spotkanie. Mając w głowie, że z tą dziewczyną trzeba być ostrożnym, nie tracę czujności. Kinsley kładzie delikatną dłoń na moim policzku, a drugą łapie za mój kark, przyciągając bliżej siebie. I w tym momencie cała czujność idzie się jebać. Bez chwili zastanowienia podnoszę ją i owijam jej nogi wokół swoich bioder. Ruszam w stronę schodów, ani na moment nie przerywając pocałunku. Otwieram drzwi swojego pokoju, zatrzaskuję je za nami nogą, po czym rzucam Kinsley na łóżko. Zawisam nad nią i ponownie zaczynam całować. Schodzę niżej, liżę i przygryzam jej żuchwę, szyję i dekolt. Podciągam jej bluzkę i zaczynam całować płaski brzuch, jednocześnie rozpinając jej spodnie, które od razu zaczynam zsuwać w dół.
– Connor – jęczy cicho, napinając swoje mięśnie.
– Przestań już walczyć. – Unoszę głowę i patrzę w jej przymglone oczy. – Oboje tego chcemy.
Wracam do ściągania jej spodni. Gdy są już na podłodze, łapię Kylie za biodra i zsuwam ją z materaca, aż jej pupa znajduje się na jego końcu. Zakładam jej nogę na swój bark, a drugą unoszę i zaczynam całować wewnętrzną stronę jej uda. Robię to nieśpiesznie, bo mam pewność, że tej nocy Kinsley Moore odda mi się bez walki.
Mój język wślizguje się pod koronkowy materiał jej majtek, na co dziewczyna wypuszcza głośno powietrze i wypycha chętnie swoje biodra do przodu. Unoszę się i szybkim ruchem zsuwam z niej majtki, a następnie wracam do poprzedniej pozycji. Przejeżdżam językiem wzdłuż jej wilgotnej cipki, kąsając zasysam jej łechtaczkę. Zaczyna jęczeć coraz głośniej, a jej uda zaciskają się na mojej głowie. Wkładam wolno palec w jej wnętrze, a gardłowy pomruk aprobaty wydostaje się z moich ust, gdy czuję, jaka jest ciasna.
– Kurwa, Kinsley. Nie mogę doczekać się, aż cię zerżnę.
Na te słowa jej cipka zaciska się na mnie jeszcze mocniej. Zaczyna wić się coraz bardziej, a głośny oddech miesza się z jej namiętnym krzykiem. Kiedy zaczyna dochodzić, dokładam drugi palec i zaczynam poruszać się w niej jeszcze szybciej, mocno wgryzając się w jej cipkę.
– Connor! Boże!
Odchodzę od niej, szybko sięgam po prezerwatywę i rozdzieram opakowanie zębami. Zakładam ją, po czym podchodzę do wciąż dyszącej Kinsley i odwracam ją tyłem do siebie. Nie jestem w stanie się powstrzymać na widok krągłych pośladków. Nachylam się do niej, ściskam je mocno, przejeżdżam po nich językiem i kąsam kilkukrotnie.
Mój kutas ociera się o jej wnętrze. Kinsley mruczy, jakby prosiła, żebym się dłużej z nią nie drażnił.
– Długo na to czekałem, mała.

KASTA - Granice Pokusy - ZAPOWIEDŹ, Premiera : Styczeń 2021Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz