Rozdział 2

5.8K 265 24
                                    

Connor

Obserwuję w milczeniu szalejącego Masona, choć nie potrafię zdusić śmiechu. Naprawdę myślał, że Kinsley go posłucha i grzecznie wsiądzie do jego auta? Ta mała zrobi wszystko, żeby mu dopieprzyć. Nie cofnie się przed niczym.
– Mason! Jedziemy! – ponaglam go, bo robi się późno.
– Dorwę ją – mówi przez zaciśnięte zęby. – Jeszcze pożałuje, że się stawia.
Kręcę głową i wychodzę z domu, nie czekając na klnącego pod nosem Mansona. Chcę pomóc mu w utarciu nosa Kinsley, ale to może poczekać. Mamy coś do zrobienia i to w tej chwili jest najważniejsze. Poza tym, ona ma być tam, gdzie rządzimy my, więc nie ucieknie przed karą. Mamy tyle możliwości i nieskończoną ilość pomysłów. Przebywa w UBC, na naszym terenie, zdana na naszą łaskę.
Wsiadam do samochodu, a po chwili dołącza do mnie Mason, który od razu odpala silnik, a w radiu zaczyna lecieć Fivefold -Lost Within Iyrics.
– Co chcesz z nią zrobić? – pytam go, gdy wyjeżdżamy z posesji.
– Chcę ją przelecieć. – Szczerzy się jak idiota, ale jego mina szybko poważnieje. – Poza tym, chcę trochę się z nią zabawić – dodaje znaczącym tonem. – Kinsley myśli, że jest twarda. – Odwraca do mnie głowę, a w jego oczach od razu zauważam grozę. – Chcę ją złamać. Patrzeć, jak przejmuję kontrolę nad nią i rozkoszować się jej upadkiem.
– Myślisz o tym samym, co ja? – W odpowiedzi kiwa głową. – Nie jestem pewien, czy wszyscy się na to zgodzą. Nie zapominaj, że jednak to dziewczyna.
– Bryan zgodzi się na pewno, z Jasperem też nie będzie problemu. Jedynie Seth może się stawiać, ale i tak będziemy mieć większość – odpowiada ze spokojem. – Dziś ustalimy wszystko, a od jutra zaczniemy wprowadzać nasz plan w życie.
Ostatni rok szkoły należy uczcić. Kinsley Moore zapewni nam rozrywkę, jakiej jeszcze nie mieliśmy. Złamiemy ją, bo to jej się, kurwa, należy.

***

Założone przez naszych przodków stowarzyszenie – Kasta – to tajna organizacja, o której istnieniu wiedzą wszyscy. Nawet pierwszoroczniaki. Jednak nikt nie ma pojęcia, co tak naprawdę się tu dzieje i jak głęboko sięgają wpływy każdego z ich członków. W naszych szeregach znajduje się wielu, ale mimo to rządzi tutaj tylko nasza piątka. Pozostali nie biorą czynnego udziału w spotkaniach. Są naszymi oczami i uszami, ich zadaniem jest dopilnowanie wszystkiego, na czym nam zależy i co jest niezbędne do naszego funkcjonowania.
Nasza główna siedziba mieści się w piwnicy opuszczonego budynku, niedaleko uczelni, który od dawna należy do nas. Nawet jeśli ktoś wejdzie do środka, nie odważy się zejść na dół.
Razem z Mansonem pojawiamy się ostatni na miejscu. Dwie pochodnie, umieszczone na przeciwległych ścianach, dają niewielkie światło, w którym zobaczyć można jednak białe włosy Bryana. Dołączamy do reszty, każdy czekał zniecierpliwiony na pierwsze spotkanie klubu, w końcu nadszedł ten moment.
– Musimy zająć się pierwszoroczniakami – zaczynam poważnie, przechodząc do sedna sprawy. – Kto bierze stypendystów? – Zerkam na moich towarzyszy. Choć dostrzec mogę jedynie zarys ich twarzy, wiem, że żaden z nich nie ma na to ochoty. – No dalej!
– Miałem ich w tamtym roku. W tym się na to nie piszę – odzywa się stanowczo Seth. – Nie zmusicie mnie do tego. Niech Manson ich weźmie.
– Nie ma, kurwa, takiej opcji! Chcę złoty sektor!
– Miałeś go w tamtym roku! – krzyczy Bryan.
– Wystarczy – unoszę się. – Jaseper, ty bierzesz sektor stypendystów. – Ten tylko kiwa głową na zgodę, co wywołuje u mnie uczucie ulgi. Wszystko mu jedno, kogo będzie miał pod sobą. I w przenośni, i dosłownie. – Bryan, do ciebie należy sektor biały. Manson, ty masz niebieski. Zostaje czerwony i złoty. – Patrzę wyczekująco na Setha, on jedynie wzrusza ramionami, dając mi znać, że wszystko mu jedno. Oba sektory są cenne. – Ty masz czerwony.
W złotym sektorze mieszkają uprzywilejowani. Dzieci najbardziej wpływowych ludzi w mieście. Tak jak my...
Jasper wstaje i wyciąga ze skrzynki butelki piwa. Rozdaje je wszystkim, a gdy znów zajmuje swoje miejsce, zerkam wymownie na Mansona. Ten od razu łapie, że czas najwyższy na drugi temat obrad. Czeka nas właśnie najcięższa przeprawa.
– Chcemy, żeby dołączyła do nas moja siostra.
Seth krztusi się piwem.
– Nie ma, kurwa, takiej możliwości! Nie przyjmujemy kobiet. A nawet, gdybyśmy je przyjmowali, to na pewno nie takie wredne suki, jak Kinsley! Jak chcesz ją znowu przelecieć, to zrób to bez naszej pomocy!
Obaj podrywają się do góry w tym samym momencie, a ja już wiem, że nie będzie łatwo. Jasper staje między nimi, a Brayan wybucha śmiechem, po czym, nie zwracając uwagi na pieprzoną walkę kogutów, wraca do swojego piwa.
Seth nie znosi Kinsley od kiedy pamiętam. Gdy tylko do nas dołączył, a ta mała była jeszcze dzieckiem, zaczęli się kłócić niemal za każdym razem. Teraz po prostu schodzą sobie z drogi, a gdy nie jest to możliwe, rzucają w siebie stertą wyzwisk. Ten, kto uważa, że od nienawiści do miłości jeden krok, z pewnością nie wie o czym mówi.
– Czekajcie! W jakim charakterze ma ona niby dołączyć w nasze szeregi? – Głos zabiera Bryan. – Bo ciężko mi uwierzyć, że akurat będzie dla nas donosić. Ona nawet nie kiwnie palcem, żeby coś dla nas zrobić. Prędzej nas pogrąży przy pierwszej lepszej, nadarzającej się okazji, niż stanie po naszej stronie.
Seth trochę się rozluźnia, gdy dociera do niego, że Kinsley będzie nasza na innych zasadach. Zerka na mnie pytająco, co zauważa Manson, który od razu zaczyna się szczerzyć.
– Będzie naszą... maskotką – odpowiadam zadowolony, bo od dawna na to liczyłem.
– Chętnie bym się nią zajął – szepcze pod nosem Bryan.
– Spierdalaj od mojej siostry! – wścieka się Manson.
– Kurwa! Stary! Sam chcesz to zrobić! Poza tym, to nie jest twoja siostra. Gdyby nią była, uznałbym cię za największego pojeba, jakiego znam.
– Dobra. Niech wam, kurwa, będzie. Ale nie biorę udziału w niczym, co jest z nią związane. – Seth się poddaje, co daje nam otwartą drogę.
Kiwam głową, po czym opróżniam z satysfakcją swoją butelkę. Jest jeszcze sporo kwestii, które musimy ustalić, ale te najważniejsze już za nami. Choć nie miałem w planie brać złotego sektora, uznałem, że to może być niezła zabawa. Będę miał dzięki temu oko na Kinsley. Bogate dzieciaki zrobią wszystko, żeby wkupić się w nasze łaski, więc nie będzie problemu, ze znalezieniem kogoś, kto będzie dla nas jej pilnował.

***

Elekt, to dom, w którym mieszkam z resztą przywódców Kasty. Niektórzy nazywają ten budynek czarnym sektorem, w którym organizowane są najlepsze imprezy na kampusie, a co dzieje się tutaj, zostaje w murach tego miejsca. Cała bryła składa się z czarnego betonu, w który ze smakiem są wkomponowane ogromne szklane ściany. Pokoje członków znajdują się na pierwszym piętrze, dając nam schronienie i potrzebną prywatność. Miejsce to jest drugim z nowoczesnych budynków wybudowanych na terenie kampusu i zapewnia nam wiele wygód, które należą się jedynie wybranym. Choć nie różni się wielkością od pozostałych, zamieszkuje go tylko nasza piątka. Nikt bez naszej zgody nie ma prawa tu wejść. To nasze królestwo.
Wbiegam na górę i idę prosto do swojej sypialni. Jest już późno, a jutro czeka mnie pracowity dzień. Odpuszczam małą imprezę, jaką zorganizował Manson. Biorę szybki prysznic i wchodzę do łóżka, ignorując stłumiony dźwięk muzyki dochodzący w dołu. Gdy tylko zamykam oczy, ktoś bez pukania wchodzi do mojego pokoju.
– Kimkolwiek jesteś, wypierdalaj!
– To ja, Ava. Stęskniłam się.
Powoli unoszę powieki. Księżyc przedzierający się przez lekko zasłoniętą szybę oświetla ciało półnagiej dziewczyny, która wolnym krokiem podchodzi do łóżka. Ubrana w seksowną, czerwoną bieliznę, wchodzi na materac, po czym siada na mnie okrakiem. Pochyla się nade mną z figlarnym uśmiechem, a gdy jest wystarczająco blisko, łapię jej szyję, zaciskając na niej z przyjemnością swoje palce. W ciągu sekundy zamieniam nasze pozycje, i to teraz ja góruję nad nią. Ava patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. Próbuje zabrać moją dłoń, ale jest zbyt słaba, żeby poruszyć choć jeden palec. Rozbawia mnie to, bo weszła w samą paszczę lwa, a ja mogę z łatwością ją rozszarpać.
– Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz?! – warczę na nią, po czym trochę poluźniam swój uścisk.
– Nie widzieliśmy się całe wakacje. Myślałam, że się ucieszysz – tłumaczy się nagle przerażona. – Przepraszam, chciałam się tylko... przywitać.
Gdy sypiasz z kimś więcej niż raz, ta osoba może źle zrozumieć twój stosunek do niej. To nauczka dla mnie. Avę przeleciałem kilka razy, więc uznała, że ma u mnie specjalne względy. Co więcej, straciła ze mną dziewictwo.
– Nikt do mnie nie przychodzi, gdy mu na to nie pozwalam. Więc, jeśli chcesz się pieprzyć, idź do Jaspera, lubi blondynki.
– Pragnę ciebie – mówi cicho, poruszając przy tym sugestywnie biodrami.
– A ja, pragnę się wyspać.
– Connor, proszę – mruczy, ocierając się z pożądaniem o mnie. – Z nikim innym tego nie robiłam. Nie chcę nikogo innego, prócz ciebie.
Unoszę się, przyglądając się przez chwilę jej ciału. Choć nie powinienem tego robić, odwracam ją na brzuch i unoszę wysoko jej biodra, przy czym dostaję idealny widok na jej krągłe pośladki. Łapię za materiał koronkowych majtek, rozrywając go jednym szarpnięciem. Ava wypina się jeszcze mocniej, a jej oddech staje się poszarpany. Ściskam mocno oba pośladki, na co piszczy zaskoczona. Nieśpiesznie uwalniam swojego kutasa z bokserek i naprowadzam go na już mokrą cipkę dziewczyny. Wchodzę w nią wolno, uświadamiając sobie, że mówiła prawdę. Z nikim innym nie była, całe pieprzone wakacje czekała na ten dzień. Nie wiem, czy bardziej mi to schlebia, czy wkurwia. To już ostatni raz. Przytrzymuję jej biodra, gdy zaczynam poruszać się szybciej. Mój brzuch za każdym razem odbija się od jej pupy, a dźwięk uderzających o siebie ciał, roznosi się echem po całej sypialni. Chcę mieć to za sobą, jakbym robił coś, czego nie lubię. Pieprzę ją coraz mocniej, ignorując jej krzyk, w którym ból miesza się z przyjemnością. Jednak udaje się jej dojść przede mną. Wychodzę z niej i ciągnę szorstko za włosy. Nie mam ochoty na zakładanie pierdolonej gumki, więc przyciągam głowę Avy do mojego kutasa. Patrzy na mnie przerażona z szeroko otwartymi oczami, ale zanim mnie wkurwia, bierze go do ust. Mam to w dupie, że nigdy tego nie robiła. Poruszam stanowczo jej głową, gdy sama nie jest w stanie wziąć go głębiej. Krztusi się, co po prostu ignoruję, teraz przyszła pora na moją przyjemność. W końcu spuszczam się w jej usta, przytrzymując mocno długie włosy, żeby przypadkiem nie odsunęła się za wcześnie. Gdy kończę, wysuwam się z jej buzi i czekam, aż wszystko połknie. Spogląda na mnie, oblizując swoje usta, co nawet mi się podoba.
– Ubierz się i daj mi spać – mówię beznamiętnie, chcąc się jej pozbyć.
– A nie mogłabym tu zostać na noc? – pyta z nadzieją. Naprawdę popełniłem kurewski błąd.
– Av, wypierdalaj, zanim wytrącisz mnie z równowagi – warczę wściekły, co szybko przynosi efekt.
Minutę później zostaję w końcu sam. Tym razem zamykam drzwi na klucz i dopiero teraz kładę się do łóżka.

***

Razem z Mansonem wchodzimy do największej sali gimnastycznej, w której zgromadziła się już nasza grupa, a także grupa Kinsley. Przyglądamy się jej, gdy rozmawia rozluźniona z dwiema dziewczynami. W końcu nas zauważa i uśmiech schodzi jej z twarzy. Ma na sobie krótkie szorty i podkoszulek opinający jej zgrabne ciało. Zajęcia koedukacyjne to idealny moment, na przedstawienie dziewczynie naszych planów. Pierwszy dzień szkoły polega głównie integracji, dlatego trener nie wymaga od nas specjalnych ćwiczeń.
– Dobierzcie się w trzyosobowe grupy. Dziś tylko się porozciągamy – poleca, po czym siada na ławce.
Szturcham łokciem Mansona, i daję mu znać, że czas na nas. Nie zwlekamy ani chwili dłużej i odchodzimy ramię w ramię do Kinsley. Gestem głowy przeganiamy dziewczyny, które z nią rozmawiają.
– Cześć, siostrzyczko. – Manston staje za nią. – Porozciągamy się razem?
– Nie, spieprzajcie. – Chce odejść, ale łapię ją za biodra i popycham w stronę Mansona. Przyszpilam ją do niego swoim ciałem. – Czego chcecie? – warczy wściekła, a jej oddech przyśpiesza.
– Pogadać – odpowiadam, z szerokim uśmiechem. – Zostałaś wybrana.
– Wybrana? O czym ty pieprzysz? Puść mnie, bo zacznę krzyczeć!
– Dołączysz do nas, Kinsley. Dołączysz do Kasty – mówię wolno, obserwując złość i zaskoczenie, malujące się na jej twarzy.
– Nigdy w życiu! – Wyrywa mi się, ale Manson od razu ją łapie i przyciska do siebie. – Przysięgam, że naprawdę zacznę krzyczeć, jeśli natychmiast mnie nie puścicie! Jesteście pojebani.
– Krzycz. Nie ma tu nikogo, kto by ci pomógł. Choćby piśnij, a trener uda, że ma ważny telefon i wybiegnie. Wiesz, dlaczego, mała? – Zbliżam swoją twarz do jej twarzy. – Bo my jesteśmy tu pierdolonym prawem.
– Powiedziałam, nie – odpiera ostro. Czuję, jak jej ciało się spina.
– A ja powiedziałem, że do nas dołączysz.
– Po moim trupie. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego.
Zerkam na Mansona, który szczerzy się zadowolony. Obserwuję, jak jeszcze mocniej dociska jej ciało do siebie. Ma satysfakcję, bo może z premedytacją czerpać przyjemność z tak bliskiego kontaktu z nią.
– Porozciągamy się, siostrzyczko? – szepcze do jej ucha, a ona zaczyna drżeć.
– Zablokuj jej ręce, lubi uderzyć z łokcia – mówię poważnie, a kiedy Kinsley jest unieruchomiona, w jej oczach nie dostrzegam strachu. Jest twarda. Złamanie jej będzie prawdziwą przyjemnością.
– Puść mnie, ty złamany kutasie!
– Nie powinnaś tak mówić do starszego brata. – Manson udaje obrażonego.
– Nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem! Nie zapominaj, kretynie!
– Dlatego możemy się pieprzyć.
Łapię jej brodę i zmuszam, żeby patrzyła prosto na mnie.
– Przygotuj się, Kinsley. Zamierzamy się z tobą zabawić.
Manson ją puszcza, a ona od razu odchodzi. Jeśli myśli, że może od nas uciec, jest w wielkim błędzie. Będzie nasza, czy tego chce, czy nie. Zerkam ma przyjaciela, który właśnie poprawia sobie kutasa. Kręcę głową z dezaprobatą.
– Ja wczoraj nie zaliczyłem – komentuje oskarżycielskim tonem, co wywołuje u mnie śmiech.

***

Do domu wracam ostatni. Jasper i Seth oglądają telewizję, a Manson z Brayanem grają w bilard. Gdy zamykam za sobą drzwi, wszyscy przyglądają mi się wyczekująco. Miałem sprawdzić, czy rekruci ze złotego sektora, mają dla mnie jakieś informacje dotyczące Kinsley. Nieśpiesznie ściągam kurtkę i buty, po czym przechodzę do kuchni i wyciągam piwo z lodówki. Wracam z nim do salonu i rozsiadam się wygodnie w fotelu.
– Podobno koło naszej małej kręci się Zack Emerson. Jeden z informatorów zauważył, jak oprowadzał ją po terenie – mówię spokojnie, po czym zerkam na Mansona. – Chyba ktoś ci zagraża.
Widzę, jak się spina. Nie lubi, gdy ktoś ma to, czego pragnie on. Sam czuję się w pewnym sensie zazdrosny o to, że miał pierwszy pod sobą Kinsley. Może i odrzuciłem ją lata temu, ale jak tylko zaczęła dojrzewać, a jej ciało nabierać kształtów, zaczęła przykuwać moją uwagę. Kurwa, nie tylko moją, bo większości facetów.
– I tak by mu nie dała – śmieje się Brayan. – Szybciej rozłożyłaby nogi przed Sethem.
– Nawet bym jej, kurwa, nie dotknął – oburza się Seth.
– Gdyby chciała się z tobą pieprzyć, nawet sekundy byś się nie zastanawiał – komentuje Manson, sprawdzając go. – I w dupie miałbyś to, że jej nie lubisz.
Seth w odpowiedzi wzrusza ramionami, potwierdzając tym, że to może być prawda. Kylie jest seksowna, więc nawet jemu by stanął.
– Żaden z was nie ma szans – drwi Jasper. Staje pośrodku salonu. – Ty – pokazuje palcem na Mansona – miałeś szczęście, bo Kinsley wypiła za dużo. I wszyscy tu dobrze wiemy, że to nigdy więcej się nie powtórzy. – Odwraca się w stronę Setha i uśmiecha krzywo. – Ciebie nienawidzi, zresztą tak samo jak Connora, od którego ucieka od zawsze. – Na koniec zostawia Brayana. – Z tobą nawet nie rozmawia.
– Czyli tylko ty masz szanse? – Unoszę brwi, a Jasper kiwa głową.
– Mam u niej czystą kartę.
– Tak samo jak ja – wtrąca Bryan. – Mogę ją przelecieć i nie będzie to dla mnie problem – dodaje pewnie.
– Ja ją zaliczę – wtrąca Manson. – Mogę się założyć, że uda mi się to przed wami.
– Proponuję zakład – mówi Brayan. – Który z nas pierwszy ją zaliczy, dostanie od reszty po dwadzieścia tysięcy.
Obserwuję, jak reszta się zastanawia. Osiemdziesiąt tysięcy za zaliczenie Kinsley Moor? Cóż...
– Wchodzę – odzywam się pierwszy. Byłbym idiotą, gdybym odrzucił okazję połączenia pożytecznego z przyjemnością. 
Reszta jedynie kiwa głową, choć Seth robi to niechętnie. Dobrze wie, że ciężko będzie mu nawet złapać ją za tyłek, żeby nie dostać w mordę.
Zerkam na zegar, który wskazuje, że do pierwszych walk w tym sezonie, zostały cztery godziny. Dopijam szybko piwo, po czym biegnę na górę, żeby wziąć zimny prysznic i trochę się rozbudzić. Bryan w tym czasie ma sprawdzić listę wszystkich chętnych zawodników. Nie bierze udziału w walkach, dlatego to on zawsze zajmuje się organizacją. Zbiera pieniądze z zakładów i rozlicza się z zawodnikami. Jest głową całego wydarzenia i jeszcze nigdy nie nawalił.
Po godzinie wychodzę z sypialni, zmierzam od razu na dół, żeby trochę potrenować przed wyjściem. W siłowni jest już Manson, który właśnie wali w worek treningowy. Obejmuje go i odwraca się do mnie.
– Walczysz z Kailem? – W odpowiedzi kiwam głową. – Sam chętnie bym mu dopierdolił. Nie wierzę, że chce dobrać się do Kinsley. A jeszcze trudniej uwierzyć mi, że dlatego mu wpierdoliłeś. – Rzuca mi oskarżycielskie spojrzenie.
– Ona jest nasza, Manson. Nie zapominaj o tym. Kail nie ma pieprzonego prawa jej dotknąć – mówię ostro i podchodzę do drugiego worka. Samo wspomnienie tego kretyna łączące się z Kinsley, wyprowadza mnie z równowagi. – Jeśli ktoś ma już ją pieprzyć, to któryś z nas.
Zaczynam trening, wyobrażając sobie przed sobą gębę tego kutasa. Nie robię tego po raz pierwszy. Od zawsze go nienawidzę. Kiedy jeszcze chciał do nas dołączyć, miałem okazję się mu przyjrzeć. Nic mi w nim nie pasowało, jest dziwny. Niebezpieczny na swój chory sposób.

***

Na miejscu zebrał się już dość spory tłum ludzi. Nie każdy ma pojęcie o tych walkach. Zaproszeni dostają wiadomości z dokładną godziną i dniem walk. Jednak zawsze odbywają się w tym samym miejscu – na obrzeżach miasta. Kiedyś były tu stare fabryki, w których pracowały tysiące ludzi z nizin społecznych, teraz to nasz teren. Idealny do walk i szalonych imprez. Nikt tędy nie przejeżdża. To miejsce zapomniane nawet przez samego Boga. Miejsce, które jest naszym królestwem...
– Kto rozpoczyna? – pytam Bryana, który siedzi na jednym z krzeseł przy prowizorycznym ringu.
– Kevin Grence i Gabe Trust. Później wchodzi Jasper i Tom Broomger. – Podaje mi listę, żebym doczytał resztę. W tym czasie sam przygląda się dziewczynom stojącym niedaleko nas. – Chyba muszę się odstresować – stwierdza zamyślony.
– Śmiało. Mamy prawie godzinę – odpowiadam rozbawiony.
– Pamiętasz imprezę urodzinową Mansona dwa lata temu?
Jakbym mógł zapomnieć? We dwóch posuwaliśmy śliczną brunetkę, której żaden z nas imienia nie pamięta. To była jedna z najbardziej pochrzanionych imprez, jakie zorganizowaliśmy.
– Naprawdę, Bryan? Teraz o tym myślisz? – śmieję się.
– Lubię perwersję i ryzyko. – Szczerzy się szeroko i wstaje z krzesła, po czym podchodzi do dwóch dziewczyn, które ani na chwilę nie spuszczają z nas spojrzenia.
Nie wierzę, że to robię, ale kiedy ruszają we trójkę w stronę ruin, idę za nimi. Po chwili staję obok Brayna, który obserwuje całujące się dziewczyny.
– Poradziłbym sobie sam, ale miło, że dołączyłeś.
W odpowiedzi parskam śmiechem, ale nie komentuję tego. Moje myśli skupiają się na dwóch ślicznotkach, które z każdą kolejną chwilą robią się coraz odważniejsze. Brunetka wkłada dłoń za spodenki rudej, a ta odchyla głowę, pozwalając kąsać się koleżance. Poprawiam kutasa w spodniach, Bryan długo nie wytrzymuje i robi dokładnie to samo.
Ruda kładzie się na betonie, a brunetka zawisa nad nią. Podciąga jej bluzkę i odsłania małe, ale kształtne piersi.
– Chcę rudą – informuje mnie mój przyjaciel.
Zgadzam się, bo druga wygląda na bardziej zadziorną. Bryan natomiast lubi uległe kobiety, które zgodzą się na wszystko, co lubi im robić. Jest pieprzonym perwersem.
Podchodzę i podaję dłoń brunetce, którą od razu chwyta. Popycham ją na ścianę i odwracam tyłem do siebie. Z kieszeni spodni wyciągam prezerwatywę, rozrywam opakowanie zębami i zakładam szybko gumkę. Podciągam skórzaną sukienkę, przesuwam pasek stringów na lewy pośladek i wchodzę w nią jednym silnym pchnięciem. Dociskam ją do zimnego betonu, a w tym samym momencie głośny pisk rudej roznosi się po pustej przestrzeni. Zerkam przez ramię i uśmiecham się szeroko, widząc dziewczynę ze związanymi rękoma, które Bryan skrępował swoim paskiem i zaczepił go na jednym z wystających ze ściany metalowym drucie. Gdy unosi jej nogi i mości się między nimi, odwracam głowę. Manson musiał dobrać się do sprzętu grającego, bo po terenie roznosi się jeden z jego ulubionych kawałków, Skillet – Awake and alive.
– Czas na nas, Bryan!
Po chwili głośne jęki dziewczyn przygłuszają muzykę. Nie lubię szybkiego seksu, ale nie zawsze mam czas na grę wstępną. Teraz kurewsko się śpieszę.
Gdy kończymy, zostawiamy dziewczyny, które pewnie długo będą dochodzić do siebie, szczególnie ruda.
– Od razu, kurwa, lepiej – mówi zadowolony Brayan, zapinając pasek.
– Dlatego nie wygrasz naszego zakładu, jesteś zbyt popieprzony, stary – rzucam rozbawiony. – No chyba że będziesz udawał normalnego.
– Nie mam zamiaru udawać. Dziewczyny lubią ostry seks, a ja nie uznaję żadnego innego.
Po tych słowach rozdzielamy się. On wraca na swoje miejsce, a ja dołączam do reszty chłopaków.
– Gdzie byliście? – pyta mnie Manson.
Uśmiecham się szeroko, co jest odpowiedzią, którą rozumie każdy z nich. Siadam na ławce, a w tym samym momencie na ring wchodzi Kevin i Gabe. To drugoklasiści z równymi szansami. Z tego co zauważyłem, większość postawiła na Kevina, bo jego postura wydaje się być silniejsza. Pozory jednak często mylą. Z naszej piątki to Seth wydaje się najbardziej napakowany. Bryan znów, choć umięśniony, jest szczupły. Można by było uznać, że ma najmniej siły. Prawda jest jednak taka, że nie bierze udziału w walkach, żeby kogoś nie zabić. Jest... inny.
Walka szybko się kończy, tak jak się spodziewałem, Gabe nokautuje Kevina.
– Obaj chcieli do nas dołączyć w tamtym roku – informuje mnie Jasper.
– Pamiętam. Miejmy lepiej ich na oku. Idź, twoja walka zaraz się zacznie.

KASTA - Granice Pokusy - ZAPOWIEDŹ, Premiera : Styczeń 2021Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz