PROLOG

997 34 28
                                    

— Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. — David wykrzywił wargi w obrzydliwym uśmiechu, czego szef nie miał okazji ujrzeć. Odwrócony tyłem, pocierał o siebie obolałe ręce.

— Nie ma powodu prowadzić otwartej wojny — przemówił w końcu chrapliwym głosem — masz rację. Powinna sama wybrać, komu chce pomóc.

David skinął głową z aprobatą, czego szef również nie dostrzegł. Do jego uszu natomiast dotarł szczęk otwieranych drzwi.

— Ojcze... — Usłyszał głos syna, jednak ten szybko urwał. Mężczyzna był pewny, że z równowagi wyprowadził chłopaka widok konkurenta siedzącego w gabinecie.

— Spokojnie — odezwał się jako pierwszy — Carlson właśnie wychodził.

— Do zobaczenia — rzucił z uśmiechem na twarzy i faktycznie po paru sekundach drzwi ponownie zostały zamknięte. Szef usłyszał kroki syna podchodzącego bliżej biurka.

— Chyba nie zlicytowałeś Rouse w dzień jej wyjścia? — powiedział niemal z wrogością w głosie. Mężczyzna w fotelu sięgnął do kieszeni po swoje cygara, ignorując dokuczliwy ból.

— Podpisałem z nim umowę — powiedział, wypuszczając pierwszy kłąb dymu — damy Klarze szansę określić, dla kogo chce zdobyć mafię. W końcu David ma takie samo prawo do tego, jak i ja.

— Bzdura — warknął Mark.

— Synu, nie można zapominać o zasługach innych ludzi. Tak samo, jak i o głupstwach — odparł spokojnie, delektując się cygarem. Dym coraz mocniej drażnił gardło szefa, ale nie potrafił nawet teraz odmówić sobie tej przyjemności.

— Akurat uważam, że David zrobił więcej głupstw niż pożytecznych rzeczy — powiedział już znacznie spokojniej.

— To nawet nie podlega dyskusji — przytaknął szef — pamiętasz jednak, co ci mówiłem, gdy poleciłem jego ludziom porwać Klarę?

Mark zmarszczył brwi, przez chwilę się wahając.

— Że pewnego dnia upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu — przypomniał sobie, ale w jego głosie nadal pobrzmiewała niepewność.

— Właśnie — przytaknął ojciec bruneta — teraz nadszedł ten czas.

— Co zamierzasz? — zapytał zaintrygowany słowami ojca.

— Rusz głową synku — starzec parsknął śmiechem — udowodnij mi, że mogę spokojnie odejść z tego świata.

Po chwili zastanowienia Mark wziął głęboki wdech.

— Wybór Klary będzie kolejnym testem, tym razem wierności. Będziesz wtedy wiedział, czy można przyspieszyć proces zdobywania mafii. I masz nadzieję, że podczas tego eksperymentu David zginie.

Na twarzy szefa zakwitł szeroki uśmiech zdławiony kaszlem.

— Dokładnie, synu — oczami wyobraźni odpłynął do dnia zakończenia testu — dokładnie — mruknął rozmarzony — w jakiej sprawie do mnie przychodzisz? — Wrócił na ziemię rozumiejąc, że jego syn czeka na możliwość kontynuowania wypowiedzi.

— Jest w drodze do bliźniaków — poinformował ojca.

— Doskonale! — powiedział nieco głośniej, przez co automatycznie dopadł go kaszel — a zatem... — dodał spokojniej ze łzami w kącikach oczu — wszystko idzie po naszej myśli. Mówiłem ci, że po zapoznaniu jej z dziewczynami Ricka zapewne wybierze braci. A podobno nie można mieć nad nią kontroli.

— Ta — mruknął niemrawo Mark słysząc satysfakcję w głosie ojca. Wiedział, że szef nie docenia Klary. Trochę go to irytowało, ponieważ chyba nie po to miał mieć na nią oko przez cały czas trwania testów, żeby teraz być wyśmiewanym przez ojca za swoje obserwacje. Jednak z umierającym człowiekiem się nie dyskutuje. Uznał, że może jego ojczulek będzie miał okazję do zobaczenia, na co stać tę dziewczynę. — Przyniosłem ci papiery z ośrodka. Masz wszystkie notatki, analizy psychologa, wyniki egzaminów i jej segregator. — Rzucił na biurko wielki stos papierów.

— Zaraz to przeglądnę — obiecał, wypuszczając kolejny kłąb dymu — rozmawiałeś z Lucasem?

— Tak. Jest w gotowości razem ze Stellą.

— Wszystko idzie po naszej myśli — w głosie ojca Mark wyczuł jeszcze większą satysfakcję — zatem synu, pora na misję Miami.

— Wszystko idzie po naszej myśli — w głosie ojca Mark wyczuł jeszcze większą satysfakcję — zatem synu, pora na misję Miami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Cześć wszystkim!

Czuję, że ta część będzie wyzwaniem🤔 zostaje mi tylko mieć nadzieję, że koniec końców wszyscy będziemy zadowoleni z efektów.

Co do regularności wstawiania rozdziałów... ehhh. Będę usiłowała wrzucać jeden na tydzień, ale równie dobrze może być jeden na dwa tygodnie. Mam ostatnio sporo na głowie, a od września z czasem będzie tylko gorzej🙄 Mimo wszystko jednak zamierzam pisać i zadbać, aby rozdziały nie wpadały od przypadku do przypadku raz na kilka miesięcy.

Do następnego🤙🏼

~ Klaudia

Klara Rouse 2 Misja: MiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz