Forx od dłuższej chwili przypatrywał się konwojowi Handlarzy. W środku nocy przytomnych przeciwników nie było zbyt wiele. Ot, dwóch wartowników i paru romantycznych głupków patrzących się w gwiazdy, choć chwilami Forxowi wydawało się, że śpią.
- Łatwy łup - Forx usłyszał szept Kate nad uchem. Lekkie tchnienie mile połechotało jego czuprynę przy uchu - Ile czasu zajmie ci wyeliminowanie tych kawalerzyków pod gwiazdami?
- Ej! - Forx szepnął odrobinę głośniej - czemu to ty masz mieć ciekawszą część pracy? - No tak. Przecież wartownicy, nawet jeśli i tak mają umrzeć, przynajmniej będą walczyć ze śmiercią w postaci Kate... Zawsze trochę zabawy przy fechtunku, a nie tylko mordowanie niczego nieświadomych ludzi jak owce u rzeźnika. Nie żeby nie lubił zabijać - nie to mu przeszkadzało. Nie bał się ani swojej śmierci, ani uśmiercania innych. Po prostu... romantycy zawsze chcieli umrzeć w romantyczny sposób. Zawsze dramatycznie wszystko dookoła oblewali krwią, także zabójcę. A Forx tego nie znosił.
- Bo damom się ustępuje - Kate zrobiła niewinną minkę. Forx prychnął. Taka z niej dama jak z ladacznicy dziewica - No weź, Foxy. Forx popatrzył w gwiazdy, jakby miały go obdarzyć łaską i zmienić Kate w gwiazdozbiór, żeby nadal mógł ją podziwiać, ale już nigdy nie słyszeć jej narzekania.
- Ostatnio też zabijałaś straże.
- Ale ty zabiłeś tego księciunia.
- I co z tego?
- Zabrałeś mu klejnoty koronne.
- Jeszcze raz mówię: I co z tego?
- Nie podzieliłeś się ze mną udziałem!
- Nieprawda! Nie pamiętasz jak... - naszą coraz bardziej dziecinna sprzeczkę przerwał okrzyk strażnika:
- Kto jest w krzakach!? - wycelował w nas kuszę - wyjść z rękoma w górze!
- Cholera! - zaklęła Kate. Wbrew temu słowu uśmiechnęła się słodko i poszła zabić strażników. Forx westchnął. To będzie długa noc.
* * *
Coś obudziło Nicka. Nie był pewien co, lecz pobudce towarzyszyło uczucie strachu. Rozejrzał się zdezorientowany. Nic nie zauważył, co go zaniepokoiło. "Gdzie są wartownicy?" zapytał sam siebie. Nie powinno go to niepokoić... w końcu mogli znajdować się za którymś z wielu wozów, albo, co bardziej prawdopodobne, pójść za potrzebą w krzaki. Nick przeciągnął się i spróbował uspokoić. Jutro znowu czeka go podróż, musi się wyspać. Przeciągnął się ponownie i położył na kocu. Nawet jeśli coś się stało i go obudziło, to na pewno nie było nic poważnego. Przecież nie zaatakowali ich Umarli... zganił się w duchu za tą myśl. Umarli nie istnieją. Uspokojony westchnął i zamknął oczy.
* * *
Forx patrzył z niepokojem na leżącego mężczyznę. Gdy po wyeliminowaniu strażników i przypadkowych świadków zbliżał się, aby obrobić mężczyznę, ten otworzył oczy i Forx przysiągłby, że go zauważył. Mimo że miał wieloletnie doświadczenie w ukrywaniu się, zaniepokoiło go to, że tamten się obudził. Oprócz ukrywania się i zabijania, jego największą zaletą była umiejętność skradania się. A tamten mężczyzna coś wyczuł. Nieprawdopodobne. Forx ponowił próbę podejścia bliżej, gdy tamten gwałtownie otworzył oczy i rzucił w jego stronę kamieniem. Gdy ten trafił w jego głowę, Forxa ogarnęła ciemność.
* * *
Nick oddychał szybko. Adrenalina buzowała w jego żyłach po tym, gdy ogłuszył nieznajomego kamieniem. Teraz pochylał się nad nim i bardzo tego żałował. Nieznajomy nosił miecz, więc pewnie był wartownikiem, który dba przecież o bezpieczeństwo. Tylko oni mają prawo do noszenia broni, poza wojskiem i łowcami nagród...
- Forx! - ktoś wrzasnął za plecami Nicka. Ten odwrócił się i spojrzał za siebie. W jego stronę biegła dziewczyna trzymająca w rękach dziwnie lśniące kawałki metalu. Nim Nick zdołał zorientować się, co się dzieje, dziewczyna rzuciła w jego stronę metalową gwiazdką. Nick rzucił się w bok i to go uratowało, metal jedynie rozciął mu policzek. "Co to było, do cholery!?". Nie zdążył się zdziwić, bo dziewczyna wyjęła sztylet i rzuciła się na niego, skokiem pokonała niewiarygodną odległość i zanurzyła ostrze w jego szyi. Trysnęła krew. Dziewczyna, uznając już Nicka za trupa, rzuciła się do mężczyzny, którego nazwała imieniem... Fox? Nick nie mógł sobie przypomnieć, bo upadł i zalała go fala ciemności.
* * *
Nick powoli uchylił powieki i bardzo tego pożałował. Nie licząc nawet tego, że jasne światło podrażniło jego oczy, czaszkę rozsadzał mu potworny ból. Nie widział wyraźnie przez półprzymknięte powieki, ale zdawało mu się że pochylała się nad nim jakaś postać. Nie wiedział, czy mężczyzna czy kobieta, ponieważ przez oślepiające go światło widział tylko ciemna sylwetkę. Miała długie włosy i łagodne rysy twarzy, więc obstawiał, że owa niewyraźna postać to kobieta. Chciał się poruszyć by jej dotknąć, ale w połowie ruchu paraliżujący ból przeszedł przez jego ciało. Ułożył usta do krzyku, jednak wydobyło się z nich jedynie rzężenie.
- Spokojnie. Musisz odpoczywać - do jego uszu doszedł łagodny szept - nie ruszaj się, masz dziurę w gardle. - Nick otworzył szerzej oczy. Wbrew słowom jego opiekunki szarpnął się ze strachu i... Znowu zalało go jasne światło.
- Jasna cholera! Czy ty nie rozumiesz po ludzku? - kobieta pochylała się nad nim, przyciskając bandaże do jego szyi. - miała piękne oczy. Nick uśmiechnął się głupkowato. - Prawie przeszedłeś na drugą stronę! - darła się na niego dalej - Może czasami warto się posłuchać! - odwróciła się, nadal przyciskając Nickowi opatrunek. - Unica! - Zawołała dziewczynę, która zdyszana przybiegła po chwili.
- Co się stało? - zapytała zdyszana. Zerknęła w stronę Nicka. Otworzyła oczy prawie tak szeroko jak Nick, który szarpnął się znowu usłyszawszy jej krzyk.
- Sama widzisz.
- Jak to się stało?
- Szarpał się i tętnica mu pękła - Nick, który odzyskiwał już powoli zmysł wzroku, spojrzał na nie powoli.
- Co mi pę... ghhhhh - Nick poczuł, że krew zalała mu gardło. Zaczął czuć się tak, jakby tonął. Dobiegały do niego stłumione szepty. Znowu pochłonęła go ciemność.
KAMU SEDANG MEMBACA
Umarli
FantasiW świecie, gdzie ludzie mieszkają w nielicznych miastach chronionych kopułami, żyją Umarli. Jest to sekta nie-ludzi porywających dzieci, zabijających normalnych ludzi, okradających konwoje nielicznych Handlarzy kursujących między znacznie oddalonymi...