Epilog

18 2 2
                                    

Miasto właśnie tonęło w ciepłym świetle zachodzącego słońca. Odbijało się w oknach wieżowców i szklance z resztką whisky pomiędzy kostkami lodu stojącej na stoliczku przy fotelu, na którym z nogą założoną na nogę siedziała Akemi. Obok szklaneczki stała skrzynka wyniesiona ze skarbca Dworu Wiatru, nawet zamknięta emanowała niezwykle potężną mocą. W salonie oprócz Akemi nikogo na pierwszy rzut oka nie było, a jednak kobieta odezwała się niezwykle ubawionym tonem:

− Ta twoja ulubienica jest niezwykle bezczelna, ale niezbyt bystra. Zupełnie na odwrót niż u ciebie, smarkulo.

W szybie poruszyło się niewyraźne odbicie postaci, która w salonie nie miała prawa być i nie było. Duch Kimiko Hashimoto, młodszej siostry Akemi, przechadzał się po drugiej stronie szyby. W swoim ulubionym kimonie w modliszki, z włosami upiętymi w ciasny kok, w którym tkwiła szpila z zielonym kamieniem. Kimiko spojrzała na siostrę z obojętnym, może nawet nieco znudzonym wyrazem twarzy.

− Jest młoda, ma prawo się mylić − powiedziała równie bezemocjonalnie. − Ale nie sądzę, by myliła się co do ciebie. Upadłaś i uciekłaś, Akemi, i to dawno temu.

− Przecież o to chodziło mi od samego początku. Ale może gdyby zachowała się inaczej, pozwoliłabym wam się spotkać. Zresztą to samo tyczy się ciebie, Yoko − ostatnie słowa zwróciła do ducha drugiej kobiety. Ta dla odmiany była ubrana jak mieszkanka Rukongai, Yoko Saga, matka Kenseia. − Jakbyś lepiej wychowała syna, to może byś mogła z nim teraz rozmawiać.

− Tak jak ty rozmawiasz ze swoim? − zapytała raczej oschle Yoko.

Uśmiech Akemi tylko na chwilę zbladł.

− Ale ty wiesz, oba-san, że on to zostawi cię dokładnie w tym momencie, gdy przestaniesz mu być potrzebna? W sumie już teraz nie jesteś mu potrzebna.

− I myślisz, że to mnie martwi? Gdyby mnie do czegokolwiek potrzebował, to by znaczyło, że popełniłam błąd. Nie, Yoko, to on jest potrzebny mi.

− Bo bez niego nic już nie znaczysz − powiedziała spokojnie Kimiko.

− Wynocha − warknęła Akemi, straciwszy w końcu cierpliwość.

− A myślałem, matko, że będziesz miała ochotę na jeszcze jednego drinka − odezwał się Aizen, który właśnie wszedł do salonu.

Uśmiechnęła się do niego i odebrała szklaneczkę z whisky.

− Jak ty mnie dobrze znasz − powiedziała czułym tonem.

Jednak nie wyglądało, jakby Aizen cokolwiek zrobił sobie z komplementu. Usiadł na fotelu po drugiej stronie fotelu z filiżanką herbaty.

− Zatem został ostatni element − stwierdził.

− Tak − powiedziała Akemi, chociaż Aizen nie potrzebował żadnego potwierdzenia. − A potem przyjdzie do ciebie twoje nowe Królestwo.

Otworzyła skrzynkę, w której pośród prostych płócien leżał stary gliniany kubek bez żadnych bogatych zdobień, w jego wnętrzu widoczne były brunatne zacieki.

− I zasiądziesz na tronie godnym boga.

Wyjrzała za okno. Słońce jeszcze nie zaszło, ale przyszły chmury i wszystko zakryły. Niebo było szare, bez ani jednej widocznej gwiazdy. Tylko tysiące duchów odbijało się w szybie i patrzyły na Akemi z wyrzutem i gniewem.

Dwie KróloweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz