*miesiąc później*
-Doprowadźcie się do jakiegoś przyzwoitego stanu, nie możecie wyjechać do ogromnego miasta w samych piżamach!- upierała się Molly, gdy Harry i George stali w szeregu w odzieży do spania.- Macie natychmiast się przebrać i widzę was spowrotem tutaj za pięć minut, bo dostaniecie ode mnie wałkiem!
-Mamo, mam dwadzieścia trzy lata, jestem dorosły!- jęczał George.
-To nie znaczy, że możesz się kompromitować!
-Ach, dobrze, matko.- już po chwili George przyszedł ubrany w wełniany sweter z literą G oraz mugolskie jeansy.
-Czy możemy już wystartować?- spytała zniecierpliwiona Bella.- świstoklik czeka.- wyszli za drzwi Kwatery Głównej do małego parku oddalonego o mniej więcej kilometr. W sercu skweru odnaleźli mały, stalowy garnek.
-Czy to on?
-Owszem.- Bella spojrzała z dumą na swój wynalazek, a przechodzący obok mugol spojrzał na nią jak na wariatkę.
-Na co się gapisz?- zawołał do niego Harry, po czym złapał razem z towarzyszami za przedmiot i wzbił się w powietrze.
-Co jest? Mam omamy?- mruknął sam do siebie mężczyzna. Długo jeszcze stał i gapił się w niebo, a kiedy stwierdził, że nic to nie wniesie, odszedł.
◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇-Daleko jeszcze?- krzyknął przez wiatr Harry.
-Od Londynu do Nowego Jorku jest trzy tysiące pięćset mil, a świstoklik leci z prędkością dziewięciuset mil na godzinę. Policz sobie w głowie!- wrzasnęła Bellatrix. Po chwili można było usłyszeć krzyki zdenerwowania Pottera.
-No i jak? Ile wyszło?
-Dwieście dwadzieścia minut!
-Nie najgorzej! Będziemy na miejscu o południu, czyli w sam raz na lunch.
-W Ameryce nie jedzą lunchu, nie jesteśmy też mile widziani jako turyści.- oznajmiła Hermiona.
-Dlaczego?
-Jesteśmy Brytyjczykami.
-Niby skąd nas rozpoznają?
-Mamy dość specyficzny akcent.
-KACZKA!
-Że co?- zapytała skonfundowana Hermiona.
-Powiedziałam: KACZKA!- istotnie, wielki kaczor wpadł między podróżników i sprawił, że Bella wypuściła świstoklik z ręki i spadła. Leciała w dół ze stoickim spokojem, jakby nie interesowało jej to, że niedługo rozbije się o ocean.
-Ascendio!- krzyknęła i wybiła się z taką mocą, że chwilę później znalazła się z powrotem przy świstokliku.
Po około dwóch godzinach świstoklik gwałtownie się zatrzymał i wszyscy zaczęli gwałtownie spadać.
-ARRESTO MOMENTUM!- krzyknęli jednocześnie. Zatrzymali się tuż przed zderzeniem z asfaltem.
-No, niezawodny ten świstoklik.- jęknął George. Nikt nie odpowiedział, wszyscy patrzyli oczarowani na widok przed nimi. Empire State Building i Twin Towers górowały nad miastem niczym wieże zamkowe. Rzeki East River oraz Hudson okalały swymi zielonymi barwami piękny, panoramiczny Manhattan. Jedynie Bella nie była przesadnie zachwycona, wręcz obojętnie spojrzała na okolicę.
-Byłaś tu już kiedyś?- spytał Harry.
-Myślisz, że Voldemort działał tylko na wyspach?- odpowiedziała pytaniem, a Harry spojrzał na nią pytająco.- Serio? Nie wiedziałeś?- Już po chwili doszedł Snape, przypatrując się im badawczo.
-Mógłym się wtrącić?
-Śmiało.
-Chciałbym zadać tylko jedno zasadnicze pytanie: czy pamiętasz wszystko gdy byłaś pod Imperiusem?- Wiedział, że samo wspominanie o jej zmanipulowaniu było dla niej ciężkim tematem. Po chwili namysłu powiedziała:
-Tak.
################################################################################
Ta, to chyba było dobre miejsce na zakończeine rozdziału, co nie? Przepraszam za trochę krótsze rozdziały, no ale cóż, akcja będzie się rozwijać!

CZYTASZ
Tylko martwi widzieli koniec wojny- Bellatrix Black i Harry Potter część 2
FanfictionOpis jest przecież niepotrzebny...