Rozdział 3

630 56 18
                                    

Dawno mnie tu nie było. Rozdział nie jest jakiś wysokich lotów, ale to wstęp do czegoś większego. Życzę miłego czytania!

Eliksiry które zażył, szybko straciły efekt. Ból ponownie go przytłoczył i bez zbędnego zastanawiania się, ruszył do dormitorium, by zlokalizować kuferek zabrany z pokoju życzeń. Dopadł szybko do swojego łóżka, i zaciągnął kotary. Wygrzebał z pościeli pudełko, i zgarnął potrzebne fiolki. Chwilę, po przełknięciu płynów, które pozostawiły obrzydliwy posmak w ustach, znów poczuł ulgę. Ułożył się wygodnie na łóżku, i przymknął powieki. Uczucie, które go ogarnęło było czymś przyjemnym. Mógłby pozostawać w tym słodkim odrętwieniu przez całe życie. Nim sen miał okazję go zmorzyć, wstał z łóżka i rozsunął zasłony. Fakt, że pozostali gryfoni byli poza dormitorium oznaczało, że musiało się już zacząć śniadanie. Z nieznaną ociężałością zwlókł się z miękkiego mebla, i ruszył w stronę pokoju wspólnego. Czuł się teraz dobrze, dlatego postanowił dołączyć do śniadania. Schody, jak zwykle postanowiły sprawić mu psikusa, przenosząc go nie na te skrzydło zamku co trzeba. Odczekał chwilę, aż ruszą ponownie by tym razem dotrzeć w odpowiednie miejsce. Ze spokojem zszedł z schodów, przemierzając prawie puste korytarze zamku. Większość uczniów jadło teraz śniadanie, co ułatwiło mu dotarcie do celu. Przeszedł nieco pospiesznie między stołami, by dołączyć do przyjaciół. W końcu ich wypatrzył, i zauważył puste miejsce. Zmusił swoją twarz do uśmiechu, i usiadł obok Rona. Nałożył na pusty talerz trochę jedzenia, nie wsłuchując się zbytnio w rozmowy toczone dookoła.
- Nic ci nie jest Harry?
Usłyszał tuż obok, zamrugał zdziwiony patrząc na dziewczynę.
- Skąd to pytanie?
Odparł wciąż się „uśmiechając"
- Śniadanie się kończy, a ty nadal nic nie zjadłeś.
Stwierdziła, a on dopiero zauważył że zawartość talerza była taka sama jak wcześniej, z małą różnicą. Wszystko było zmasakrowane. Musiał to zrobić nieświadomie widelcem.
- Zamyśliłem się po prostu.
Mruknął, wstając od wspólnego stołu.
Nawet nie zauważył, kiedy usiadł na swoim miejscu w sali. Jedyne co pamiętał z transmutacji to bezsensowny bełkot. Jego umysł błądził przytaczając wspomnienia, to za chwilę je oddalając. To, co próbował znaleźć to chociaż mały przebłysk tego, co wydarzyło się po wyjściu z pokoju. Znał siebie na tyle, że wiedział po prostu, iż coś musiało tam zostać. Dźwięk, obraz, zapach... Cokolwiek. Postanowił się nawet przyjrzeć dyskretnie pismu swoich znajomych. Jednak zawód jaki czuł za każdym razem sprawił, że stracił ochotę na poszukiwania tym sposobem. Postanowił, że kiedyś do tego wróci, a teraz czas skupić się na ważniejszych rzeczach. Musiał nadrobić zaległości. Miał ich sporo, od czasu stanu, w jakim był wcześniej. Rok szkolny zaczął się nawałem materiałów, a tematów było wiele. Przydałoby się poprawić z kilku przedmiotów, by nie mieć trolla na zakończenie roku. Westchnął ciężko, i powoli udał się do biblioteki.

Czytanie rzeczy, które wcześniej omawiali, było dziwnym doświadczeniem. Ponieważ gdzieś z tyłu głowy pamiętał wszystko doskonale, ale gdy chciał wywołać poszczególne wspomnienia zastawał dziury. Rozmasował skronie, i odłożył książki na swoje miejsce. Wyszedł powłócząc nogami, i ruszył niemal pustymi korytarzami w stronę wieży Gryffindoru. Był zmęczony dzisiejszym dniem, marzył tylko tym, by ułożyć głowę na miękkiej poduszce. Z tym obrazem przed oczami, wspinał się po schodach, które dziś zdawały się nie mieć końca. - Złoty znicz.
Mruknął, nie miał zbytnio ochoty na rozmowę z obrazem. Przeszedł przez dziurę, i dyskretnie skierował się do dormitorium. Znużony, od razu podszedł do łóżka, zaciągając zasłony przy okazji. Nim zdążył pomyśleć o czymkolwiek jeszcze, zapadł w głęboki sen.

Z początku starał się to ignorować, jednak nieprzyjemne uczucie dawało o sobie coraz mocniej znać. Wziął głęboki wdech, momentalnie się wybudzając. Błądził wzrokiem dookoła, jednak czerń przysłaniała mu pole widzenia. Chciał krzyczeć i płakać z bezradności. Ból rozdzierał jego ciało, nie dając momentu wytchnienia. Musiał wziąć leki. Trzęsącymi się dłońmi, odsłonił delikatnie zasłonę. Dusząc w sobie krzyk, przesunął swoje ciało bliżej krawędzi łóżka. Musiał się dostać do kuferka, ukrytego gdzieś w stoliku. Ciemność nie ułatwiała mu zadania. Nie mógł użyć zaklęcia rozświetlającego, gdyż mógł obudzić swoich współlokatorów. Zawroty głowy, utrudniały mu poszukiwania. Nawet nie zauważył, w którym momencie za bardzo wychylił się. Stracił dech, gdy jego ciało uderzyło z impetem na podłogę. W duchu, miał nadzieję, że hałas nie obudził innych. Zwinął się w kłębek, nie mogąc się poruszyć. Przegryzł wargę, nasłuchując. Nie usłyszał nic oprócz cichego chrapania Rona. Westchnął cicho, i wyciągnął przed siebie trzęsące się dłonie. W końcu wyczuł chłodną fakturę kufra. Krzywiąc się, podniósł się na tyle ile pozwalało mu ciało i nachylił się, w poszukiwaniu odpowiednich eliksirów. Przełknął szybko płyny, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Nienawidził tego, jaki posmak zostawiały po sobie na języku medykamenty. W tym, mugole byli lepsi, ulepszali smak, pozostawiając przy tym tą samą skuteczność. Z jego zaciśniętych warg, wyrwał się cichy jęk ulgi, gdy katorga minęła. Teraz było wszystko w porządku. Mógł powrócić do łóżka i wrócić do przerwanej czynności. Wstanie z podłogi było o wiele łatwiejsze, niż zejście z łóżka. Poczuł w sobie siłę. Sen spełzł z powiek, i wątpił w to czy zaśnie. Mimo to, położył się do łóżka zaciągając zasłony.
- Tempus.
Wyszeptał, a zaklęcie powiedziało mu, że jest 3 rano. Miał jeszcze sporo czasu do śniadania.
- Lumos!
Łóżko rozświetliła delikatna biała łuna. Ciemność ustąpiła miejsce światłu. Sięgnął pod poduszkę, i wyciągnął mapę Huncwotów.
- Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego.
Mruknął, stukając różdżką w pożółkły pergamin. Na papierze wyświetlił się znajomy napis, uśmiechnął się nostalgicznie. Postanowił jednak, odłożyć wspominanie na później, i przyjrzeć się mapie. Coś podpowiadało mu, że powinien ją przeszukać. Jakoś impuls skierował jego wzrok do lochów Slytherinu. Ujrzał niespodziewanie, że ktoś tam porusza się szybko. Odczytał nazwisko.
Draco Malfoy
Dlaczego blondyn, miałby opuścić dormitorium o takiej godzinie? Śledził wzrokiem jak chłopak się przemieszcza. Dotarł do jakiegoś zaułku, i nagle jego nazwisko zniknęło. O co tutaj chodzi? Zastanowił się. To było podejrzane. Najwidoczniej mapa, musiała mieć luki. Pamiętał, co mówili bliźniacy. To użytkownicy tworzyli dokładny obraz mapy. Być może miejsce w którym zniknęło nazwisko Malfoya, posiadało jakieś tajne przejście? Wrodzona ciekawość, nie dała mu spokoju. Po zajęciach, będzie musiał się tam udać, by to sprawdzić. Postanowił dać sobie spokój, i powiedziawszy hasło, odłożył bezpiecznie pergamin pod poduszkę. Na wszelki wypadek, aktywując zaklęcie maskujące. Przedmiot za nic nie mógł dostać się w niepowołane ręce. Westchnął ciężko układając się wygodnie na boku. Czuł delikatne rwanie w okolicy łopatek. Postanowił na razie to zignorować, i cieszyć się chwilą spokoju. Dzisiejszy dzień, zapewne będzie równie męczący, co wczorajszy. Musiał się na to przygotować psychicznie. Kto wie, co los dla niego zgotował?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 24, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Angelus Passion ||Porzucone||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz