GeraltxJaskier - "Ponowne spotkanie"

1.2K 120 42
                                    

(Jaskier)

Gdy tamte pełne agresji słowa padły z jego ust, zrozumiałem ile nienawiści do mnie czuł. Pojąłem, że cały ten czas, który ze sobą spędzaliśmy pokryty był iluzją mojej małej wiary w naszą przyjaźń. Każde krzywe spojrzenie zamieniałem na zmęczenie, a odtrącenie jako gorszy dzień. Oszukiwałem się, ale tym razem nawet ja nie potrafiłem nałożyć maski. Radosny uśmiech nie potrafił wpłynąć na twarz, za to łzy bezkresne zraszały zarumienione policzki.

Nie wstydziłem się ich w porównaniu do tamtych chwil w trakcie, których wierzyłem, że łączyło mnie coś więcej z wiedźminem. Jak bardzo głupio wyglądałem w oczach innych? Czy te prześmiewcze uśmiechy były skierowane na moją grę? A może tak naprawdę przepełniała je litość do głupiego barda mknącego za wiecznie pozostawiającym go wojownikiem. Wszystko było zwykłą złudą. Każdy moment życia kłamstwem. W głupcach było więcej prawdy, niż w poczciwym Jaskrze.

Spacerując teraz leśnymi traktatami powłóczyłem ciężkimi od zmęczenia nogami. Nie dla mnie była otaczająca teraz zieleń. Nie czerpałem radości z tych prastarych borów, ani krzaków dzikich róż. Świergot ptaków był po prostu dźwiękiem, a zapach unoszących się kwiatów ulotnym wspomnieniem. Wszystko nikło pod pryzmatem tych emocji, których już sam nie pojmowałem. Wydawało mi się, że jako artysta czułem więcej, rozumiałem dogłębniej złożoność tego co kryło się w sercu. Byłem ponad wszystkich, a duma z tego płynąca przemawiała w piosenkach, które tworzyłem. Z biegiem czasu okazało się jednak, że jako jedyny miałem puste oczy. Nie widziały niczego - chyba że iluzję stworzoną przez serce.

Doprowadziła ona do samotności i powolnej stagnacji. Już nie było muzyki, cudownej natury, porywających uczt, czy po prostu jego ust, z których spijałem te pojedyncze słowa. Brak mi było silnych dłoni, które w przypływie wściekłości lub zagrożenia szarpały moim ciałem jakbym nie był człowiekiem. Zwykłą marionetką, którą w sumie można było zastąpić inną - piękniejszą, powabniejszą, pełną wszystkiego czego ta stara, drewniana już nie posiadała.

Idąc dalej, nie wiedząc dokąd prowadziła droga, przystanąłem przy dużym kamieniu. Był pojedynczym głazem, który musiał zostać tu przyniesiony specjalnie. Już pokryty mchem nie wyróżniał się zbytnio, gdyby nie wianek z uschniętych już kwiatów. Nie wiedziałem po co tu był, co symbolizował. Rozejrzałem się po okolicy i dostrzegłem niewielkie skupisko polnych kwiatów. Odłożyłem niewielki tobół rzeczy, który niosłem na plecach w worku, lutnię i podszedłem do roślin. Jak najostrożniej potrafiłem, aby tylko nie uszkodzić korzeni zacząłem zrywać malownicze kwiaty.

Były w dwóch kolorach - białym oraz żółtym. Ich zapach nie był zbyt wyrazisty, ale w powietrzu dało się poczuć lekką słodycz. Gdy miałem już niewielki bukiecik podszedłem do kamienia, usiadłem przy nim, a plecy oparłem o chropowatą powierzchnię. Zwinnymi palcami plotłem ze sobą łodygi kwiatów, aż po chwili na kolanach miałem dokładnie taki sam wianek jaki znajdował się na głazie. Uśmiechnąłem się pod nosem po raz pierwszy od dawna. Pogładziłem delikatne płatki roślin, uniosłem do ust i ucałowałem cudne kolorki.

- Śliczny wianek - zaskoczony podskoczyłem na dźwięk dziecięcego głosu.

Uniosłem spojrzenie na śliczną dziewczynkę. Wyglądała jak z obrazka. Miała blond kręcone włosy do ramion, duże zielone oczy, uroczo zarumienione policzki oraz uśmiech jakim potrafiło obdarzyć wyłącznie dziecko - taki niewinny, wyzbyty wszelkich złych zamiarów. Zaskoczony zacząłem rozglądać się za jej opiekunami. Byliśmy daleko od wiosek, miast. Najbliższa miejscowość była ponad dzień drogi pieszo. Sam miałem powoli zacząć szukać odpowiedniego miejsca na nocleg. Czekała mnie noc pod gwiazdami, ale kto nie kochał ich oglądać, gdy były tak nieuchwytne. Miłowałem platoniczną miłość. Te niewielkie punkciki na niebie właśnie z taką się kojarzyły. Niby wydawały się być blisko od siebie, a jednak tak okropnie daleko. I jeszcze ich życie. Czasami nie zauważaliśmy, kiedy powoli gasło. Ta samotność. Czy i gwiazda mogła odczuwać żal znikając z tego świata bez nawet jednej istoty oddającej pojedynczą łzę za nią?

Do końca razem (Geralt x Jaskier)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz