XXV

758 45 31
                                    

27 kwietnia 1941 r.

Choć już od kilku dniu było wiadomym, że Niemcy wkroczą do Aten, Grecja za żadne skarby nie chciała opuścić miasta. Mimo że alianci nie byli zadowoleni z jej decyzji, a w szczególności Czechy, który został przez to obarczony kolejnym zadaniem, tym razem polegającym na opracowaniu kilku planów ewakuacji, dziewczyna miała to sobie za nic. Jej upór dla wielu mógł zdawać się irracjonalny, lecz miał swój cel. Grecja zamierzała opuścić swój dom w ostanim możliwym momencie, po to by móc zaimponować swoim sojusznikom dzielną ,,walką" do końca oraz, przede wszystkim, by użyć swojego talentu aktorskiego i zaprezentować swoje, jak zamierzała twierdzić, znalezisko zaledwie z poprzedniego dnia.

Tym znaleziskiem oczywiście miał być Włochy.

To wcale Włocha nie zdziwiło. Jak sądził, Grecja fałsz miała już we krwi. Hellanka, jak słusznie zauważył, kłamała prawie cały czas, czasami nawet nie po to by coś osiągnąć a dla samego faktu skłamania. Robiła to już instynktownie, fałszując fakty nie tylko te ważne, ale i również te pokroju godziny, której wstała danego dnia, bądź swojego obiadu. Zaś w tym czasie, kiedy akurat nie kłamała, przeinaczała prawdę, również jak Włochy sądził, zazwyczaj całkiem nieświadomie.

Dlatego dochodząc do końca jednego z tych tajnych starożytnych przejść, Włochy był gotowy zobaczyć cudowne przedstawienie. Takich teatrzyk9w, pokazowych przykładów manipulacji, doświadczał w towarzystwie Grecji dość często, czasami nawet z widza nagle stając się aktorem. Na owych sztukach bywał tak często, że nie musiał znać zaplanowanego scenariuszu by doskonale przewidzieć co do słowa resztę spektaklu.

Dzięki temu w ogóle nie było mu żal, że tym razem zamierza to przedstawienie zepsuć.

Niedaleko wyjścia zatrzymali się w części gdzie przejście na kilka metrów stawało się szersze, tworząc coś w rodzaju niewielkiego owalnego pomieszczenia. To właśnie tutaj, Grecja zostawiła wszytko czego potrzebowała na swój ,,występ". Włochy niechętnie spojrzał na rzucone na piach rzeczy.

- Od kiedy posługujesz się bronią? - zapytał. Musiał mówić cicho. Echo już niosło zniekształcone głosy czekających na zewnątrz.

- Od niedawna. - odparła. Włochy wiedział, że to nieprawda - Teraz jest mi potrzebna. Alianci przecież nie uwierzą, że całą drogę szedłeś przy mnie grzecznie.

- A sznur?

- Oj, nie udawaj głupiego. - powiedziała, uprzednio zabrawszy ze sobą wymieniony przedmiot - No, dawaj ręce, nie ma co czekać.

Grecja uśmiechnęła się sztucznie promiennie, tak jakby zamierzała dać mu lizaka, a nie skrępować dłonie. Włochy przewrócił oczami udając częste na jego twarzy znudzenie. Choć rzadko z tego korzystał, był równie dobrym aktorem co ona. Na tyle dobrym, by Hellanka obdarzyła go szczątkami zaufania, przez które właśnie miała dać się podejść jak małe dziecko.

Dziewczyna pewna braku zagrożenia, spokojnie podchodziła bliżej. Włochy tymczasem wystawił pokornie ręce dla niepoznaki i czekał. Czekał cierpliwie aż Grecja przy nim przystanie i zwróci swój wzrok ku dołowi. Gdy ten moment w końcu nastał, Włoch szybko, sprawnie i bezproblemowo obrócił ją, przyciągnął do siebie, zabrał pistolet, który ta przygotowała sobie u pasa i przystawiając broń do skroni, objął ją wystarczająco mocno by ta nie mogła się wyrwać. Wszytko trwało najwyżej dwie sekundy.

- Co... - zaczęła jeszcze ciszej niż przedtem. Zaczęła się bać. I dobrze.

- Nic ci nie będzie. - zapewnił, wręcz szepcząc jej do ucha - Rób tylko co każę i się nie wierć. Inaczej będę musiał pozbawić cię przytomności, a tego chyba nie chcemy?

Narkotyk zwany Zemstą  |  II WŚ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz