Na zajutrz Ancalime wstała bardzo wcześnie. Była zestresowana dzsiejszym spotkaniem. Musiała ubrać się elegancko, czego nie lubiła. Wybrała białą suknię z koronki, która była jej jedyną elegancką. Zaplotła włosy w długi warkocz. A jej fiołkowe oczy dopełniały całość. Chwila. Jeszcze naszyjnik, który dostała od dziadka, srebrny z zawieszką w kształcie smoka. Gotowe.
-O nie- szepnęła do siebie, gdyż zapomniała, że się nie spakowała.
Wzięła pierwszy lepszy plecak. Był dość duży. Wzięła wodę, prowiant, łuk i strzały, kilka koszul i par spodni, jedną parę czarnych butów, płaszcz, szczotkę do włosów i oczywiście strój na przebranie, bo przecież nie będzie cały dzień paradować w takiej sukni. Gdy wszystko było gotowe, zeszła na dół, gdzie czekali jej rodzice. Heldir i Erina byli dumni z córki, jednak nie chceli jej stracić.
-Pamiętaj, bądź ostrożna i nie daj się niebezpieczeństwom- ojciec ją przytulił, a później podeszła do matki -Kocham Cię- powiedziała kobieta, po czym ze łzami w oczach przytuliła córkę.
-Do zobaczenia! Kocham Was!- krzyknęła jeszcze, oddalając się w stronę pałacu.
***
Elfki czekały wraz z Elrondem na zaproszonych gości. Na miejscy byli już dwaj hobbici i czarodziej, dobrze znany Ancalime - Gandalf Szary. A co do Hobbitów - jeden młody z bujną brązową czupryną i drugi o wiele starszy z białymi włosami i licznymi zmarszczkami. Przedstawili się jako Frodo oraz Bilbo. Później przybyli Aragorn wraz z nieznanym mi dotąd mężczyzną. Podobno był synem namiestnika Gondoru. Miał na imię Boromir. Chwilę potem zjawiły się dwa krasnoludy. Gimli i jego ojciec Gloin. Zaś kilka minut za nimi przyjechali elfowie. Białowłosy elf, podobno był księciem z Mrocznej Puszczy. Nazywał się Legolas. Gdy wszyscy usadowili się na swoich miejscach, Elrond zabrał głos.
-Nieznajomi z daleka, starzy przyjaciele. Wezwano Was tu, byście się przciwstawili groźbie Mordoru. Śródziemiu grozi zagłada. Nikogo nie ominie. Możecie się zjednoczyć lub poledz. Nad wszystkimi rasami wisi jedno fatum. Przynieś pierścień Frodo- powiedział bardzo poważnie władca Rivendell.
Hobbit podszedł i wyłożył pierścień na kamienny stolik.
-A więc to prawda- mruknął pod nosem Boromir.
Wszyscy patrzyli po sobie nerwowo.
-We śnie, widziałem ciemniejące niebo wschodu- kontynuował Gondorczyk -Ale na zachodzie migotało blade światło. Jakiś głos wołał: "Twoje przeznaczenie jest blisko". Znalazła się zguba Isildura- gdy rudowłosy był już za blisko pierścienia, Gandalf zaczął przemawiać. Czarną Mową. Ancalime, jak inne elfy, złapała się za głowę.
-Jeszcze nikt nie ośmielił się mówić w Imladris słowami tego języka- upomniał go Elrond.
-Nie będę nie prosić o wybaczenie, panie Elrondzie, bowiem Czarna Mowa Mordoru, może dotrzeć w najdalższe kąty zachodu- wytłumaczył czarodziej -Pierścień to zło wcielone- dodał.
-To dar. Dar dla wrogów Mordoru. Wykorzystajmy go- Ancalime rozszerzyła oczy. Dar? -Mój ojciec, namiestnik Gondoru, długo trzymał siły Mordoru w szachu. Krew naszych braci zapewniała bezpieczeństwo waszym ziemiom. Dajcie nam broń wroga. Użyjemy jej przeciw niemu- mówił trochę obłąkanie Boromir.
-Nie posłucha żadnego z nas. Pierścień zna tylko jednego pana - Saurona- wytłumaczył mu Aragorn.
-Co strażnik może o tym wiedzieć- spytał syn namiestnika Gondoru.
CZYTASZ
Ale czy na pewno?
FanfictionDawno, dawno temu w Śródziemiu, żyła sobie piękna elfka. Mieszkała w malowniczym królestwie, zwanym Rivendell. Elfka ta zwała się Aradella. Mimo, iż była piękna, nie miała łatwego życia. Pewnego dnia poznała elfa. Służył on w straży królewskiej. Zak...