Rozdział 4

37 6 8
                                    

Dalej szli w okropnych warunkach. Wszędzie mróz, lód i śnieg. Dobrze, że Ancalime przebrała tą suknię z koronki przed podróżą. Śnieżyca nadciągała powoli, a ciemne, wręcz czarne chmury szybko sunęły po szarym niebie. Hobbici byli zmęczeni, jak i cała reszta.

-Słyszę jakiś nienawistny głos- odezwała się elfka, idąca na przodzie wraz z Legolasem.

-To Saruman!- krzyknął Gandalf i wtem wielkie kamienie z lodu spadły. Na szczęście trafiły w pobliską skałe, a nie w Drużynę Pierścienia.

-Zsyła na nas lawinę! Zawróćmy!- krzyknął Aragorn.

-Nie!- rzekł czarodziej i zaczął przemawiać. Chciał odpędzić głos Sarumana, lecz na próżno. Zaczęły spadać tony śniegu.

-Uwaga!- i to było jedyne co Ancalime mogła jeszcze krzyknąć.

Wszystkich zasypała potworna lawina.

***

Niektórzy powoli zaczęli wychodzić z śniegu. Ancalime na próżno. Jej nogę przygniótł jeden z kamieni, spadających z lawiną. Do blondwłosej podszedł Legolas i pomógł jej wstać. Elfka podziękowała w języku elfów i teraz ona pomagała pozostałym.

-Zawróćmy! Pójdziemy do bramy Rohanu, a potem do mego miasta!- oznajmił Boromir.

-To zbyt blisko Isengardu!- zauważył Aragorn.

-Przejdźmy przez Morię- zaproponował Gimli.

Zapanowała grobowa cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Wszyscy byli zmieszani.

-Niech powiernik pierścienia zadecyduję- odezwał się Gandalf.

Frodo przez chwilę milczał. Ancalime domyślała się co może wybrać młody hobbit.

-Pójdźemy przez Morię- zdecydował powiernik największego zła tego świata.

***

Znajdowali się już u ścian Morii. Mosiężne wrota robiły wrażenie na Ancalime. Jeszcze nigdy nie była w królestwie krasnoludów. Jednak blondwłosa bała się co może kryć się za skalnymi drzwiami.

Wszyscy ostrożnie obeszli upiorne jezioro, w którym woda nie była najczystsza. (Przyda się Perwoll).
Stanęli prosto przed drzwiami kopalni. Czarodziej podszedł bliżej i uważnie obejżał wrota.
-Spójrzmy, Ithildin odbija jedynie blask gwiazd i księżyca- rzekł Gandalf, po czym księżyc wyłonił się zza lekko granatowych obłoków, dryfujących spokojnie po ciemnym niebie.

Drużyna jeszcze raz popatrzyła na bramę królestwa, którą  oświetlały lekkie, ale jakże piękne księżycowe promienie.

Starzec uniósł swą laskę i dokładnie zaczął czytać tekst zapisany nad wrotami, który był w języku elfów.

-Wrota Durina, władcy Morii, powiedz przyjacielu i wejdź- odczytał wyraźnie czarodziej.

-Jeszcze dasno temu, żyliśmy z Wami w zgodzie i w pokoju- szepnęła do siebie elfka, zerkając ukradkiem na Gimliego.

-Co to znaczy?- zapytał Pippin.

-Jeśli jesteś przyjazny u znasz hasło, brama się otworzy- wytłumaczył mu Gandalf, ciągle patrząc na wrota.

Delikatnie postukał swoim kosturem z ścianę, wypowiadał różne zaklęcia, ale drzwi, ani drgnęły.

Ancalime podeszła do jednej ze skał, usiadła, opierając plecy o jej przednią ścianę i przymróżyła powieki, aby pomyśleć. Z rozmyśleń wyrwał ją pewien głos.

-Wszystko w porządku?- spytał blondwłosy elf, którym okazał się być Legolas.

-Tak, wszystko w porządku. Dziękuje- odpowiedziała grzecznie, a raczej tylko grzecznie skłamała. Mimo, że nie pokazywał strachu, to w środku okropnie się bała. Bała się całej tej podróży. Bała się tego czy przeżyją. Ale najbardziej bała się tego, że zło może opanować cały ten piękny świat. Ale czy na pewno? Może to tylko przeczucia?

-Na pewno?- wznowił pytanie.

-Szczerze? Nie. Nic nie jest w porządku- odparła, tym razem zgodnie z prawdą, a elf przysiadł obok niej, delikatnie ujmując jej drobną i lekko drżącą dłoń w swoją. Ancalime czuła się przy nim tak...
Bezpiecznie? To było dobre określenie.

-Co Cię martwi, Ancalime? Możesz mi wszystko powiedzieć. Może będę mógł Ci pomóc- powiedział łagodnie, ale tak czule, jak jeszcze nikt nigdy jej nic nie powiedział. (Można puścić "Miłość rośnie wokół nas").

-Wszystko. Martwię się o nas wszystkich, o moją rodzinę, o Arwenę, ale najbardziej o to, że zawiodę wszystkich- wyżaliła się fiołkowooka.

-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze- pocieszył ją elf.

Między nimi zapanowała cisza. Patrzyli sobie w oczy. On w jej śliczne, fiołkowe, a ona w jego piękne, błękitne. Elfka nie mogła wytrzymać i przerwała ciszę.

-Choćmy już do reszty-          zaproponowała i oboje wstali.

Legolas podszedł do Gimliego, a Ancalime stanęła obok Aragorna i Sama.

-Nic w kopalni po kucyku- powiedział Obieżyświat, zdejmując z kucyka uprząż i bagaż.

-Nawet tak odważnym jak Bill- dodała blondwłosa.

-Żegnaj Bill- powiedział do kucyka smutny hobbit i pogłaskał zwierzę po szyji.

Kucyk cicho parsknął, kiedy Ancalime podeszła do niego i położyła dłoń na jego łbie.

-Idź bezpiecznie i uważaj- wyszeptała w języku elfów.

-Nie martw się Samie. Zna drogę- zapewnił człowiek.

Bill zaczął biec przed siebie. Według elfki, mimo że ten kucyk wydawał się niegroźny i powolny, dla niej zawsze był i będzie wspaniałym towarzyszem.

Wszyscy siedzieli lub stali w ciszy. Jedynie Merry i Pippin obojętnie wrzucali kamienie do brudnego jeziora, obok nich.

-Nię mąćcie wody- przestrzegł ich groźnie Aragorn, łapiąc ich za ramiona.

-To nie ma sensu- rzekł znudzony Gandalf, zdejmując kapelusz i siadając na jednej ze skał obok Froda.

Elfka podeszła do jeziora. Wzdrygnęła się gdy woda dotknęła jej stóp, pomimo, iż miała buty. Zauważył to Legolas, który do niej podszedł. Oboje dziwnie patrzyli w wodę.

-Dzieje się coś niedobrego- szepnęła przerażona Ancalime i popatrzyła na blondyna.

-To zagadka!- krzyknął nagle Frodo -Powiedz "przyjacielu" i wejdź. Jak jest po elficku przyjaciel?- spytał i obrócił się w stronę Ancalime.

-Mellon- odparła szybko fiołkowooka, patrząc na hobbita.

Wtem wrota Khazad-dûm otworzyły się na oścież, tak aby wszyscy mogli wejść.

Drużyna spojrzała po sobie. Zaczęli podchodzić do pomieszczenia. Ancalime bała się co może zastać w środku. Spojrzałs na Legolas, a ten na nią.

-Niebawem zaznacie gościnności krasnoludów- rzekł dumnie syn Gloina -Ciepło ognia, piwa słodowe, pyszne mięsiwa! Oto królestwo Balina! To kopalnia!- zachwycał się krasnolud.

-To nie kopalnia- rzekł Boromir -To grób!- krzyknął.

Blondwłosa spojezała na podłogę. Wszędzie leżały szczątki. Zrobiło jej się smutno, ale z trudem powstrzymała łzy.

-Nie!- krzyczał zrozpaczony Gimli -Nie!- kontynuował, patrząc na trupy swych braci.

-Gobliny- oznajmił Legolas, patrząc na strzałę wyciągniętą z jednego z trupów.

Wszyscy chwycili broń i przygotowali się do walki.

-Uciekajcie! Już!- krzyczał czarodziej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 16, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ale czy na pewno?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz