Drużyna Pierścienia stała u bramy Rivendell. Był czas na pożegnania. Arwena poprowadziła Ancalime na ubocze i zaczęła jej wszystko tłumaczyć.
-Po pierwsze - uważaj na siebie. Proszę. Wiem, że umiesz doskonale walczyć, ale Śródziemie jest pełne niebezpieczeństw -zaczęła brunetka -A po drugie - miej oko na Aragorna. Pilnuj, aby żadna panienka się do niego nie zbliżała- nakazała.
-Oczywiście. Będę pilnować Aragorna i siebie. Jak będzie trzeba przypilnuję wszystkich- zapewniła fiołkowooka przyjaciółkę.
-Dziękuje. Wracajmy już- powiedziała.
Obie elfki podeszły najpierw do Elronda, a poźniej już sama Ancalime skierowała się w stronę nowych przyjaciół, którzy mieli iść wraz z nią, aż do Mordoru.
-Żegnajcie. I pamiętajcie celu Waszej wyprawy. Wyruszajcie, Drużyno Pierścienia- rzekł Elrond, no co wszyscy zaczęli się odwracać. Jeszcze tylko Arwena popatrzyła chwilę na miłość swego życia.
-Czekamy jeszcze na powiernika pierścienia- Gandalf spojrzał na Froda, który zaczął zmierzać ku bramie.
-Do Mordoru w lewo czy w prawo?- spytał cicho czarodzieja.
-W lewo- odpowiedział.
I tak oto zaczęła się długa wędrówka dziesięciu piechurów do Mordoru.
***
Drużyna weszła na wzgórze. Byli już bardzo daleko od miejsca narady.
Przez 40 dni, muszą iść na zachód od wzgórz mglistych, z nadzieją, iż brama Rohanu będzie dla nich otwarta. Z tamtąd ruszą na wschód, do Mordoru.Zatrzymali się na jednym z wzgórz. Hobbici rozpalili ognisko, a niektórzy ćwiczyli walkę. Na przykład Ancalime wraz z Boromirem. Blondwłosa uczyła walczyć Merrego, a Gondorczyk Pippina. Dowiedziała się również, że jeden z hobbitów to Samwise, zwany Samem. Najlepszy przyjaciel i ogrodnik Froda.
-Dobrze- pochwaliła niskiego przeciwnika.
-Dzięki- odrzekł.
-Gdyby ktoś mnie spytał o zdanie, a wiem, że nie spyta, swierdzam, że nadkładamy drogi- oznajmił Gimli -Przejdźmy przez kopalnię Morii. Mój kuzyn Balin przyjmie nas po królewsku- zaproponował krasnolud.
-Nie wybrałbym tej drogi, chyba, że bym nie miał żadnego wyboru- rzekł Gandalf, paląc fajkowe ziele.
Boromir przez przypadek, potrącił Pippina, na co obaj na niego wskoczyli. Dobrze sobie radzili. Aragorn próbował ich odciągnąć od Gondorczyka, ale sam został powalony na ziemię. Elfka się tylko na nich patrzyła, jak na dzieci, przy czym się śmiała.
-Co to?- spytał nagle Sam.
-Nic. Zwykła chmura- odpowiedział Gimli.
-Za szybko się przemieszcza- zauważyła Ancalime.
-I to pod wiatr- dodał Boromir.
-Krebainy z Danlandu-
-Kryć się!- krzyknął Gandalf.
Wszyscy szybko zaczęli się chować. Aragorn i Frodo pozbierali rzeczy i zgasili ogień, a potem schowali się pod skałę, a Samwise i Gimli niedaleko nich. Boromir, Legolas, Ancalime, Merry, Pippin wskoczyli w krzaki. Za to czarodziej za głaz.
-Co to było?- spytał Pippin.
-To szpiedzy Sarumana. Obserwują południowy gościniec- oznajmił Gandalf -Musimy iść przez Caradhras- powiedział, a wszyscy popatrzyli na ośnieżone góry. To była jedyna droga.
***
Wszystkim było potwornie zimno. Hobbici ledwo oddychali. Ancalime także nie było łatwo. Nigdy nie miała kontaktu z taką ilością śniegu. Nagle Frodo stoczył się z górki. Aragorn pomógł mu wstać. Wtem hobbit zobaczył, a raczej nie zobaczył pierścienia na szyi. Leżał nieopodal niego. Jednak Boromir był szybszy. Wziął go. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę.
-Boromirze- zwrócił się do niego dziedzic Isildura.
-Cierpimy męki dla czegoś tak małego- zaczął -Tak maleńkiego- zauważył.
-Boromirze. Oddaj pierścień Frodowi- upomniała go elfka.
-Weź. Nie zależy mi na nim- dodał szybko rudowłosy i rzucił pierścień powiernikowi, a potem poczochrał go po włosach.
Nikt nie wiedział co czeka ich w górach.

CZYTASZ
Ale czy na pewno?
FanfictionDawno, dawno temu w Śródziemiu, żyła sobie piękna elfka. Mieszkała w malowniczym królestwie, zwanym Rivendell. Elfka ta zwała się Aradella. Mimo, iż była piękna, nie miała łatwego życia. Pewnego dnia poznała elfa. Służył on w straży królewskiej. Zak...