Rozdział 3 ~ Pan Schmidt

9 0 0
                                    

Zadzwonił budzik z telefonu, Katelyn przetarła oczy i wstała z łóżka. Stanęła przed lustrem i zaczęła rozczesywać włosy. Ubrała czarne rurki, białą podkoszulkę na ramiączkach i błękitno-biały sweter. Spojrzała na zdjęcie na komodzie, przedatawiające jej mamę, zagryzła wargę by nie płakać.

- Bądź silna, Katelyn. - powiedziała do siebie. Wyszła z pokoju i udała się do kuchni.

- Hej. - Przywitała się z kuzynostwem.

- Cześć Kate. - Odparł Mike i jego siostra Lilly, którzy jedli płatki.

Nie zamienili już ani słowa, Katelyn zjadła tylko śniadanie i wróciła do swojego pokoju. Zaczęł słuchać muzyki, ale mała Lilly jej przerwała.

- Co jest aniołku? - Spytała Katelyn patrząc na siedmiolatke, która podała jej gumkę i szczotkę do włosów. Katelyn Związała jej włosy w koka.

- Podoba się? - Spytała, a dziewczynka pokiwała twierdząco głową. Lilly już miała wyjść z pokoju, ale odwróciła się znów w stronę szesnastolatki.

- Kate? - Zaczęła niepewnie.

- Słucham?

- Zawieziesz mnie na lekcje tańca?

- Jakie lekcje? - Zdziwiła się blondynka.

- Tańca. Tata mnie zapisał, ale nie będzie miał czasu mnie zawieźć. - Wytłumaczyła dziewczynka.

- Zgoda, o której?

- Szóstej wieczorem.

- Jasne, a teraz bierz Mike'a i do szkoły. - Zarządziła Katelyn, a Lilly wyszła z pokoju krzycząc imię brata.

~*~

Zadzwonił dzwonek na lekcje, James miał właśnie matematykę, Carlos i Logan chemię, Erin sztukę, a Katelyn angielski Towarzystwo wzięło Katelyn pod swoje skrzydła, dzięki temu dobrze czuła się w tej szkole i miała ludzi z którymi mogłaby pogadać. Dowiedziała się również, że w każdy wtorek po szkole idą do Pizza Paolo.

- Zapiszcie temat. - Nakazał pan Nichols i zaczął bazgrać po tablicy.  - Dziś będziemy przerabiać MacBeth'a Williama Sheakspeara. Pan Schmidt! - Spojrzał na chłopaka siedzącego na końcu klasy i podał mu ksiażkę. - Przeczyta pan, prawda? - Kendall się w ogóle nie odzywa, więc wiadomo było, że nie przeczyta, ale napięcie w klasie było. Nikt nie wie jaki on ma głos, nikt nie wie czy w ogóle umie mówić. - Zacznie pan w końcu? - Chłopak spojrzał na książkę, zmróżył oczy i spojrzał na literki, a potem na pana Nicholsa. - Panie Schmidt! Niech pan zacznie z łaski swojej. - Blondyn przełknął ślinę i spojrzał na nauczyciela błagalnym wzrokiem. - Akt pierwszy, scena szósta, da pan radę. - Chłopak wziął głęboki wdech. W jednej chwili wziął szybko swoją torbę i uciekł jak najszybciej z klasy. - Macie się nie ruszać, zrozumiano? - Warknął pan Nichols i wyszedł z klasy.

Nikt się nie odezwał ani słowem. Nie zdziwiło ich zachowanie Kendalla Schmidta, widzieli, że nie przeczyta i ucieknie, chociaż mieli nadzieję, że usłyszą jak mówi.  Tylko rodzice Kendalla słyszeli jego głos, ale w domu też rzadko się odzywa. Po za tym, co ich obchodzi syn?

Kendallowi nie udało się uciec, a pan Nichols zaprowadził go do gabinetu dyrektor.

- A to kto to jest? Nowy uczeń? - Spytał dyrektor Wallet.

- Nie, to jest Kendall Schmidt. - Wytłumaczył pan Nichols.

- A! Kojarzę! Niech pan powie po co pan go tu przyprowadził, bo mam ważną sprawę do załatwienia.

- Chciał uciec z lekcji, bo nie zachciało mu się czytać. - Powiedział pan Nichols, a Kendall się bezczelnie uśmiechnął.

- Co pana tak śmieszy, panie Schmidt? Dzwonimy do rodziców! - Dodał ostro dyrektor Wallet, a Kendall się przeraził. Ostatnie czego chciał to widzieć rodziców. W jego oczach był strach.

- Panie Nichols, niech pan wróci do klasy, ja się nim zajmę.

- Oczywiście panie dyrektorze. - Rzucił szybko pan Nichols i wyszedł z gabinetu pana dyrektora.

- To nie pierwszy twój taki wybryk.- Zwrócił się do blondyna - Już nie raz pokazywałeś środkowy palec mi i innym nauczycielom, uciekałeś z lekcji, bo nie chciałeś się odezwać, ale ja mam tego już dosyć. Jakby to było pierwszy raz, to bym nie był zmuszony do wezwania twoich rodziców, ale nie puszczę tego płazem. - Odezwał się surowo dyrektor, sięgnął po telefon i wybrał numer do rodziców Kendalla.

Po dwudziestu minutach ojciec Kendalla był na miejscu.

- Co ten gówniarz zrobił? - Warknął ojciec Kendalla. Pan Schmidt był bardzo szanowanym biznesmenem, ale ludzie nie wiedzieli jaki jest w domu i jak odnosi się w stosunku do syna.

- Próbował uciec z lekcji angielskiego, to już nie pierwszy raz, Panie Schmidt.

- Przepraszam za syna. To się więcej nie powtórzy.

~*~

Pan Schmidt i Kendall jechali do domu. Ojciec chłopaka był bardzo zdenerwowany,ale przez całą drogę się nie odezwał.

- Wysiadaj. - Powiedział sucho do syna, gdy dojechali do domu.

- Co to ma kurwa znaczyć gówniarzu?! - Wrzasnął mężczyzna i walnął chłopaka w policzek, zaraz po wejściu do domu. - Nie zasługujesz na to nazwisko! - Kolejne uderzenia spadały na Kendalla. - Przygarnąłem cię tylko dlatego, że kochałem twoją matkę,ale okazała się być suką! - Tym razem walnął chłopaka w brzuch. Skulił się z bólu. - A ty jesteś jej szczeniakiem! Niewychowanym gówniarzem, który jest zwykłym tchórzem! Nie zasługujesz na miano mojego syna, takie gówno jak ty nie powinno się urodzić! - Pan Schmidt bił nadal chłopaka, który leżał już na podłodze i ledwo miał siłę oddychać. - Swoim zachowaniem psujesz mój wizerunek, gówniarzu pierdolony! - Znów kopnął chłopaka w brzuch i wyszedł z domu, zostawiając Kendalla,ledwo przytomnego na brudnej od krwi podłodze.

You're not alone || B.T.RWhere stories live. Discover now