Day after.

66 2 0
                                    

Telefon wibrował przy  uchu Ann od dobrych dziesięciu minut. Żadne ciche modlity i przekleństwa tego nie zmieniły.

 Dziewczyna w końcu leniwie otworzyła oczy i powoli usiadła na łóżku. W pokoju unosiło się gęste, niezbyt przyjemne w zapachu powietrze. Cały alkohol prawdopodobie już z niej wyparowa, pozostawiając po sopie 'ślad'. Szatynka wstała z łóżka i podeszła do okna, po którym spływały stróżki deszczu. Otworzyła je delikatnie i wychyliła głowę by zaczerpnąć świerzego powietrza. Po drugiej stronie ulicy stało piękne, czarne maserati, które odjechało w kilka sekund po jej pojawiniu się . Zaniepokoiło ją to troszę. Nie mieszkała w biednej dzielnicy, ale na pewno żadnego z jej sąsiadów nie było stać na tak drogie auto.

Wzruszyła ramionami i wróciła do telefonu. Osoba próbująca się do niej dobić, nie dawała za wygraną. Schyliła się by podnieść aparat z poduszki.

-Dobrze, że liceum kończy sie tylko raz - mrukneła, gdy po raz kolejny zakręciło jej sie w głowie.

-Słucham - powiedziała do słuchawki, nawet nie sprawdzajac kto dzwoni, przed naciśnięciem zielonej słuchawki. Obraz przed jej oczami i tak był lekko zamazany.

-Ana! Jezu kochany! Próbuję się dodzownić od ponad 15 minut! Wiesz która jest godzina? - głos Chad'a rozległ się po drugiej stronie słuchawki. O wiele zbyt głośno.. - Już po 9. Nie napisałaś mi nawet wczoraj czy dotarłaś do domu. Nie wiedziałem co siez Tobą dzieje. Myślisz, że się nie martwiłem? - chłopak nie przestawał mówić, niemal że z wyrzutem.

-Cześć Chad. - przywitała go, starając się zachować spokój. - Dobrze wiedziałeś gdzie, dlaczego i z kim jestem. Uspokój się. Żyję. I proszę cię, mów ciszej, bo głowa mi pęka. - powiedziała

-Piłaś? - w głosie chłopaka słychać było rozczarowanie.

-Tak kochanie, piłam wczoraj alkohol. Skonczyłam liceum, mogłam sobie chociaż raz powzolić. - to nie był najlepszy moment na umoralnianie. 

-Będę u Ciebie za jakiś czas. Do zobaczenia - chłopak rozłączył się nim dziewczyna zdążyła otworzyć usta i zaprotestować. 

Zrezygnowana rzuciła telefon na łóżko i skierowała się w stronę łazienki. W takim stanie raczej nie chciałaby pokazywać się komukolwiek na oczy. A zwłaszcza Chad'owi. Jedy raz gdy widział ją w gorszym (i ogólnie złym) stanie, było gdy zmarła jej przyjaciółka.  

Chad był nieziemsko przystojny, inteligentny, uprzejmy, opiekuńczy (czasami aż nad to!) i cholernie ułożony. Chodzący ideał. Wszyscy w jej rodzinie go uwielbiali, zwłaszcza rodzice Any. Bo który rodzic nie chciałby aby jego córeczka wyszła za przyszłego prawnika z Harvardu? No właśnie..

Harvard! Drugi koniec świata! Anie definitywnie wystarczały przedmieścia Sydney..

Dziewczyna wzięła szybki prysznic, nałożyła makijaż, wysuszyła włosy, a gdy wciskała się w swoje ulubione jeansy usłyszała dzwonek do drzwi. Skończyła się ubierać i pobiegła na dół by otworzyć. Była sama w domu, więc nikt inny nie mógł tego zrobić. Rodzice z rodzeństwem wyjechali za miasto. 

Gdy schodziła po schodach rozległo się walenie do drzwi.

-Idę - krzyknęła poirytowawna - O co mu dzisiaj chodzi? - szepnęła pod nosem, stojąc już przed drzwiami. Przekręciła zamek i otworzyła szeroko drzwi, ale osoba, która stała do niej plecami, na pewno nie była jej chłopakiem.

***

UDANEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :)

Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie wam do gustu.

rollercoaster || c.h.Where stories live. Discover now