o ciałach niebieskich

105 11 6
                                    


Bam nigdy nie widział nieba. W całym swoim życiu ani razu nie doznał różanej czerwieni zachodu słońca. Już nie wspominając o tym, jak przemienia się ona w spokojne morze granatowego atramentu, nieśmiało rozświetlane przez miliardy jasnych punkcików. Bam czasami nawet miał wątpliwości, czy niebo rzeczywiście istnieje. Całe jego życie opierało się na wędrówce, która teoretycznie posiadała jakiś cel, ale osiągalny był on jedynie przez spacer po trupach. Bam chciał znaleźć swoją drogę,bo wiedział, że podróż na szczyt musi odbyć w samotności. Albo przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki nie poznał własnego przewodnika.

– Khun Aguero Agnis – przedstawił się nieznajomy, jednocześnie wyciągając do niego rękę.

Bam wiedział, że nie powinien nikomu ufać. Rachel w końcu zawsze używała tak strasznych słów, gdy pouczała go o przyjaźniach.

– Oni i tak cię opuszczą, Bam mówiła, patrząc mu prosto w oczy – jestem jedyną osobą, której możesz zaufać.

Uwierzył jej. W końcu nie miała żadnych powodów do tego, by kłamać. Jego Rachel nigdy by mu czegoś takiego nie zrobiła! Jego Rachel ceniła go nad życie i obiecała, że razem zobaczą gwiazdy. Jego Rachel była jedyną osobą, która wiedziała o istnieniu kogoś takiego jak Bam i traktowała go jak własną rodzinę. Jego Rachel odwiedzała go codziennie i upewniała się, że jest zdrowy. Jego Rachel była gwiazdą, która opuściła go, gdy najbardziej jej potrzebował. Bam nigdy nie widział nieba. I choć samemu ciężko było mu to sobie uświadomić, to w głębi serca wiedział, że razem z odejściem Rachel utracił swój księżyc, który służył mu przez lata za przewodnika.

Jego oczy przypominały mu ocean. Z pozoru chłodny i zdradziecki, lecz po zanurzeniu traktujący śmiałków jako nieodłączną część siebie. Bam nie rozumiał tego, co się dzieje. Khun powinien być dla niego kolejnym nieznajomym, któremu według ostrzeżeń Rachel nie mógł zaufać. Jednak za każdym razem, gdy Aguero się uśmiechał, Bam miał wrażenie, że na świecie istnieje coś więcej niż niebo. Chciał być budzony śpiewem ptaków i smakiem półsłodkiego wina. Pragnął się bawić i prowadzić niezbyt poważne debaty na temat tego, czy tęcza pojawiająca się po burzy jest oznaką nadejścia lepszego czasu. Chciał utonąć w spojrzeniu Aguero raz jeszcze, by się upewnić, że cudów świata jest jednak osiem. A Khun nigdy nie używał tak strasznych słów, gdy z nim rozmawiał. Nazywał go swoim Bamem i zupełnie jak Rachel zapewniał,że z nim zostanie. Bam po pewnym czasie nawet sam zaczął wierzyć, że tak będzie. Khun nigdy go nie okłamywał i gdy coś mówił, to czule. Aguero bardziej przypominał mu słońce niż księżyc. Nie potrzebował innych do oświetlania dróg, bo światło dobywało się z niego. Bam z każdą dobą coraz bardziej napawał się zachwytem,który przynosiło ze sobą jego słońce.

– Bam? – powiedział znajomy głos, by w końcu wyrwać go z letargu.

– Aguero...

Jego imię w ustach Bama brzmiało tak niepewnie, choć naznaczone było tak wieloma myślami. O oczach w kolorze kobaltu, o rozczochranych błękitnych włosach, o śmiechu potrafiącym roztapiać zamarznięte serca i o nie do końca niewinnych, czerwonych ustach, których smak tak bardzo chciał poczuć. Khun Aguero Agnis nie był zwyczajnym człowiekiem.Oczywiście, z zewnątrz na takiego wyglądał. Dla Bama jednak był kimś więcej. Khun Aguero Agnis dla Bama już dawno stał się bogiem w ludzkiej skórze, który oświetlił jego życie.

– Proszę cię, obiecaj mi raz jeszcze, że nigdy nie odejdziesz – wyszeptał cicho Bam.

– Obiecuję.

A Bam wiedział, że mówi prawdę. W tamtym momencie wszystkie akty pomiędzy nimi nie przypominały już schematycznego scenariusza w teatrze, a grę dwóch kochanków niezdolnych do pohamowania własnych uczuć. Gdy tylko usta Aguero spotkały się z Bamem, doszło do niego to, co powinien zrozumieć już dawno temu. Bam nigdy nie potrzebował swojego dawnego księżyca. Tylko dzięki słońcu mógł zobaczyć gwiazdy, a Khun Aguero Agnis był niewątpliwie jedną z nich. Świat odbity w kobaltowych oczach nie równał się z żadnym innym, bo tylko ten jedyny potrafił pojąć niedopowiedzianą między nimi prawdę – co człowiek połączył, tego żaden bóg nie rozdzieli.

khunbam - oneshotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz