Min Soo była przerażona wizją spania w hotelowym pokoju z kimś obcym. Obcym – bo jak inaczej mogłaby nazwać jednego ze zwycięzców jakiegoś durnego konkursu literackiego?
Jednak gdy przekroczyła próg wejścia do luksusowego hotelu, jakim była piękna, malownicza kamienica nieopodal centrum, grymas na jej twarzy momentalnie zniknął.
Chyba nigdy nie widziała piękniejszego hotelu. Na białych ścianach wisiały minimalistyczne malunki z motywem morza i łodzi, nie brakowało również rystykalnych drzewek i innych przeróżnych roślin. Stojąc przy recepcji, przez szybę widzieła wielki, luksusowy basen, co na twarzach większości zwycięzców wywołało spore zadowolenie.
- Punkt w pół do siódmej spotykamy się tutaj na dole na obiadokolacji. Resztę wieczoru wykorzystamy, aby się lepiej poznać – oznajmiła kolorowo-ubrana kobieta o imieniu Thalia, przy boku której stał niski chłopak o imieniu Erick – Mamy nadzieję, że hotel wam się podoba. A teraz czas na rozpakowanie się.
- Pokoje będziemy mieć we dwójki? – spytał ktoś.
- Tak, pokoje będą podwójne. Wspólny wyjazd oznacza również integrację. – mruknął Erick, tym samym powodując zawód u większości zwycięzców.
Soo miała wrażenie, że ten chyba jednak dzień nie może być już dziewniejszy. Najpierw Lucilla, która namówiła ją do tego głupiego wyjazdu, a teraz wiadomość, że będzie musiała mieć kogoś na głowie przez cały tydzień.
Ze skwaszoną miną westchnęła ostentacyjnie i założyła ręce na piersiach, wznosząc swój wzrok na wysoko na sufit luksusowego hotelu. Mimo, że do Wenecji miała pewnego rodzaju sentyment, teraz wolałaby być w domu. Według niej... pewne miejsca po prostu traciły swój urok, gdy było się bez osoby, która ci to miejsce pokazała. Zupełnie, jakby cały czar nagle prysnął.
Nie zwracając uwagi na mówiącą coś w jej stronę jasnowłosą uczestniczkę wycieczki, zawiesiła swój znudzony wzrok na osobach przed sobą. Inni zwycięzcy wydawali się być podekscytowani i szczęśliwi.
Zatrzymała spojrzenie na szczupłym brunecie ubranym w wyjątkowo ładną koszulę.
Wysokim, lekko uśmiechniętym brunecie, który mówił coś do ciemnoskórej piękności. Oboje się śmiali. Oczy chłopaka miały w sobie migoczące iskierki, a jego usta były pełne i lekko zaróżowione, podobnie jak policzki, które były nieco zapadnięte. Soo czując bolesne ukłucie w sercu, ponownie spojrzała na tęczówki nieznajomego, które wydały się jej tak bardzo znajome, gdy tamten spoważniał, a uśmiech zniknął z jego oblicza.
W skrócie – przed nią stał nie kto inny, jak Kim Jongdae.
Ciemnowłosa zamarła, a jej serce zabiło mocniej. Nie dowierzając, wciągnęła powietrze i zrobiła krok do przodu, wpatrując się w osobę przed sobą, jakby wszystko inne straciło nagle sens. Jej ręka zatrzymała się w powietrzu, jakby chciała sprawdzić, czy to nie sen. Tak jak kiedyś.
CZYTASZ
Morning Coffee [Kim Jongdae]
FanfictionKim Jongdae i jego była dziewczyna mają do siebie naprawdę zły stosunek; po tym, jak ona daje chłopakowi do zrozumenia, że ich wspólne lata w przeszłości były zwykłą pomyłką i stratą czterech lat, oboje nie mogą na siebie patrzeć, a co dopiero rozma...