*Louis*
Było bardzo wesoło... Nie wiem czy to przez alkohol płynący w mojej krwi czy przez tańczące na stole marchewki...
Zadzwonił magiczny dzwonek do drzwi, a Rose pociągnęła mnie za nadgarstek i poszła otworzyć.
-Hejka, Rose!-powiedział chłopak wyglądający jak ogromny brokuł.
-Ford, to jest mój chłopak Louis. Louis to jest kutas o imieniu Ford.-powiedziała ze sztucznym uśmiechem.
Podałem mu rękę i wtedy to do mnie doszło. Alkohol momentalnie wyparował ze mnie, Rose powiedziała, że jestem jej chłopakiem...
Kurwa, ogarnij się Louis. Jesteś gejem, nie kręcą cię tak niesamowicie seksowne i piękne kobiety jak Rose.
-Nie wierzę ci!-powiedział Ford, a dziewczyna przyssała się swoimi ustami do moich. Namiętny i długi pocałunek sprawił, że motyle w moim brzuchu latały jak szalone.
-To jest mój chłopak, a teraz won stąd!
-A, ta podwózka aktualna?-zapytał szczerząc się.
-Nie!-krzyknęła, a chłopak zniknął. Stanęła przede mną i słodko się uśmiechnęła.
-Słonko, zawołasz Liam'a, proszę!?-powiedziałem z przerażeniem, a dziewczyna wykonała moją prośbę.
Liam stanął przede mną, a ja wskazałem palcem na swoje krocze, gdzie było wybrzuszenie.
-Patrz co ona ze mną zrobiła!?-powiedziałem łamiącym się głosem.-Jestem kurwa gejem, a ona mnie kurwa pocałunkiem podnieciła!-jęknąłem.
-Louis, nie zadowolę cię tym, ale ta dziewczyna działa na mnie tak samo...-jęknął, a ja miałem wytrzeszcz oczu.-Czyli tylko Harry nie poddał się jej urokowi.
-Ale Zayn nic nie może wiedzieć, bo nas zajebie na śmierć...-szepnąłem.
-Nie ,Zayn zajebie nas na życie...-zakpił Liam wchodząc do salonu.
Musiałem im powiedzieć, że jestem hetero....ale utracił bym ich zaufanie.
Rose poszła gdzieś z Zayn'em.
*Rose*
Była ósma, więc razem z Zee pojechaliśmy do sklepu.
Szybko przemierzaliśmy alejki. W końcu mieliśmy wszystko... Jechaliśmy do kasy.
Kobieta w wieku około sześćdziesięciu lat szybko przewijała produkty na taśmie.
Do jej rąk trafiła paczuszka prezerwatyw. Staruszka popatrzyła n anas podejrzliwie i w ułamku sekundy zawartość pudełka się wysypała.
Malik próbował powstrzymać śmiech, a ja zrobiłam się czerwona. Staruszka schyliła się i zaczęła zbierać to co rozsypała.
Gdy zapłaciliśmy i odeszliśmy na odpowiednią odległość Zen wybuchnął śmiechem.
-Ale z ciebie głupek!-powiedziałam kiwiąc głową.
-Kochasz mnie takiego!-powiedział uśmiechając się.
Wyszliśmy z marketu i wsiedliśmy do jego czarnego jeepa.
Prawie łysy mężczyzna podszedł w naszą stronę i zaczął krzyczeć:
-Rose, ty mała zdziro!-krzyczał, a ja zapłakana szybko wsiadłam do auta.
-Jedź, jedź, jedź...-bełkotałam do Zayn'a. Malik w ekspresowym tempie podjechał pod mój dom. Patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami przepełnionymi troską.
-Kto to był?-zapytał delikatnie przesuwając ręką po moim udzie.
-Może innym razem...-powiedziałam wychodząc z auta.
Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżku. Było mi cholernie zimno, więc wsunęłam się pod kołdrę.
Analizowałm przebieg dnia dzisiejszego. Kurwa, zakupy... Zbiegłam szybko na dół i zastałam Zayn'a rozładowującego zakupy.
-Rose, gdzie to dać?-zapytał trzymając pudełko prezerwatyw.
-Do mojego pokoju...-szepnęłam i przytuliłam chłopaka.-Kocham cię, Zayn...
-Ja ciebie też...-mruknął seksownie.- Jutro do szkoły...a ty masz olimpiadę...
-Zapomniałam o niej...Kto z mojej klasy jeszcze jedzie?-zapytałam całując Zee w policzek.
-Kate i Jav....
-Uhummm-mruknęłam.
-Muszę już iść, jak coś to dzwoń...-powiedział całując mnie na pożegnanie.
Znów poszłam do pokoju. Paczkę z prezerwatywami wrzuciłam do nocnego stolika i zawinęłam się kołdrą.
Harry i Ariana poszli do kina, więc zostałam sama...
Usłyszałam czyjeś kroki na dole.
-Rose, zdziro, przywitaj się z tatusiem!-rozległ się krzyk mojego ojca. To ten sam człowiek co pod marketem.
Drżącymi rękami chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Zee.
-Jest tu ten człowiek.....ten....co....był pod sklepem.....-łkałam.
-Uspokój się już jadę. Rób to co ci każę!-powiedział i prawdopodobnie wychodził z domu.-Masz gdzieś w domu linę?
-Jest u Will'a....
-Biegnij po nią...-powiedział, a ja szybko osiągnęłam zamierzany cel.
-On.Tu.Idzie.-powiedziałam pełna strachu.
-Otwórz okno na balkon...-powiedział, a ja wykonałam zadanie.- Wyjdź na balkon i zrzuć linę...-bez zastanowienia tak zrobiłam.
-On jest przy drzwiach....-szepnęłam.
-Wejdź pod łóżko i czekaj, aż do mojego przyjazdu...
Szybko wślizgnęłam się pod łóżko, a ojciec wszedł do mojego pokoju. W prawej ręce trzymał nóż, a w lewej butelkę wódki.
-Ta cholerna dziwka uciekła!-krzyknął-Podobna do matki w chuj!-dodał, a ja skrzywiłam się.
Nie.Jestem.Podobna.Do.Matki.-mówiłam sobie w duchu. Matka kiedyś była tylko dziwką. Noc w noc stawała pod latarnię.
A teraz co? Potem Will utrzymywał ją i mnie, a teraz to ja i Will utrzymujemy dom.
Ojciec wyszedł z domu, ale dalej czekałam pod łóżkiem.
Usłyszałam jak Zee wchodzi do mojego pokoju.
-Chodź tu...-powiedział wyciągając mnie spod łóżka i zamykając w swoim uścisku.
-On myślał, że uciekłam....
-To dobrze,Rose...Kim on był?-zapytał Zayn patrząc na mnie z troską.
-Zen, to był mój ojciec....