Tadashi od dziecka lubił bawić się w prezenty; od ręcznie zdobionych kartek podarunkowych na dzień mamy, które z ogromną jak na pięciolatka precyzją obklejał kolorowymi cekinami po prawdziwe paczki pełne słodkości i niekoniecznie potrzebnych, ale niemniej uroczych drobnostek, które Hinata kochał, a Tsukki starał się ukrywać, że kocha jeszcze bardziej. Niecierpliwie oczekiwał każdej sposobności, żeby uszczęśliwić przyjaciół, a gdy nadchodziła najmniejsza okazja, on nie był w stanie jej przegapić. Nawet gdyby się starał, nie mógł zapomnieć o czyichkolwiek urodzinach, co niektórzy uważali za urocze, inni – niekoniecznie.
Zbliżał się wieczór, gdy Yamaguchi i Tsukishima siedzieli bez słowa na podrapanej kanapie w dużym pokoju młodszego. Oglądali jakiś nudny program, którego tytułu żaden z nich zdawał się nie znać; czekali tylko aż ten się skończy, kolejny rozpocznie i tak na okrągło, aż znużą się do reszty i zmienią kanał.
— Chcesz coś do picia?
Spojrzenie zielonych oczu przeszyło Tsukishimę na wylot i przywróciło go do rzeczywistości; w zamyśleniu zapomniał, jak blisko niego siedzi Yamaguchi, że stykają się nogami i niemal leżą na oparciu, jedna głowa przy drugiej. Ta bliskość dawno temu przestała mu przeszkadzać. Chłopak stał się w pewnym momencie nieodłącznym elementem jego życia, więc "zbyt blisko" straciło jakikolwiek sens.
Nie chciał przerywać chwili, w której trwali, leniwego wpatrywania się w przestrzeń nie myśląc o niczym poza wszechświatem, ciepła drugiego ciała, które ledwo wyczuwali, które było tak naturalne i oczywiste, że dopiero jego brak wzbudziłby niepokój. Myślał o zamknięciu się w bańce na kolejną wieczność, tak, by nie musiał martwić się zbędnymi myślami.
Tadashi wciąż czekał na odpowiedź, gdy podnosił się do siadu, a potem wstawał. Po skórze Tsukishimy przeszły dreszcze, gdy zimne powietrze dostało się pod ich wspólny koc.
— Herbaty.
Nie był spragniony, ale widział niecierpliwą determinację w oczach ukochanego. Wiedział, że chce wstać od jakiegoś czasu, tylko potrzebował wymówki i odpowiedniego momentu, tak, by jego wyjście nie było podejrzane. Pech chciał, że Tsukki był spostrzegawczy – może nawet bardziej, niż sam by tego chciał.
— Będę za pięć minut!
Trochę zbyt entuzjastycznie jak na zamiar robienia herbaty Yamaguchi ruszył w stronę kuchni; chwilę później dało się słyszeć szelest papieru, otwieranie lodówki, przypadkowych szafek i szuflad – możliwie każdej po kolei — ruch krzesła po podłodze, a dopiero pod koniec świst czajnika świadczący o tym, że naprawdę przygotowywał napój.
Kei uśmiechnął się pod nosem. Cokolwiek ten chłopak planował, nie potrafił utrzymywać tego w tajemnicy. Takiego właśnie roztrzepanego i oczywistego Tadashiego tak dobrze znał i niezmiernie kochał.
Zmieniał kanały pilotem i przegryzał przekąski, gdy drzwi do kuchni zaskrzypiały uchylone i wyjrzał zza nich uśmiechnięty piegus, a jego uśmiech powiększał się z każdą chwilą, gdy odnalazł wzrok Keia. Ostrożnie otworzył je na oścież i wniósł przepełniony po brzegi gorącym napojem kubek. Postawił go na stoliku przed nimi i usiadł na swoim miejscu, gotów do dalszego relaksu.
— Dmuchaj, jest gorąca — rzucił, gdy Kei podniósł naczynie. Znów wpatrywał się w niego pełnymi blasku oczyma, czekając aż Kei połączy kropki.
— Yyy, dziękuję.
Chwila przyjemnej ciszy, ale atmosfera zdawała się tężeć; Tadashi siedział sztywno przez kolejne kilka minut, zerkając na Keia, który powoli sączył napar. Nieudolnie starał ż ukrywać ekscytację, gdy usłyszał brzęk wydobywający się z wnętrza kubka, gdy Kei dopijał resztki i w zaskoczeniu otworzył szeroko oczy zaglądając do środka—
— Żartujesz sobie?
Nie chciał zabrzmieć niemiło ale, Jezu, jak inaczej miałby zareagować na widok złotego pierścionka?! Fakty dochodziły do niego w zwolnionym tempie, gdy wyciągał lepki przedmiot z kubka drżącymi palcami, prawie upuszczając go przy tym na podłogę. Nie był w stanie wydusić ani słowa, to patrząc na kawałek metalu, to na roześmianego Yamaguchiego.
— Całe szczęście, że nie chciałeś kawy — zażartował drżącym głosem zanim uklęknął przed Keiem i wyciągnął do niego dłoń, w której po chwili znalazła się druga, bledsza i bardziej spocona. — Kei... Wiem, że nie lubisz hucznych urodzin, ale nie mogłem dłużej czekać. Od dziś jesteś dorosły, więc czy opłaca się z tym zwlekać? — parsknął, ściskając dłoń Keia i chwilę później składając na jego knykciach lekki pocałunek.
Drżał. Obaj drżeli nie mogąc dojść do słowa. Obaj patrzyli na ich złączone dłonie, jakby one miały najwięcej do powiedzenia, schowane w sobie, ciepłe i rozdygotane; tak znajome, a niepoznane.
— To... ja mam spytać?
Tadashi otrząsnął się i spojrzał w twarz Tsukishimy. Miała swój spokojny, niewzruszony niemal wyraz, ale w kącikach jego oczu zebrały się łzy, a uśmiech był szerszy niż zazwyczaj. W wolnej ręce Kei ściskał obrączkę, już dawno zapomniawszy, że jest lepka; kciukiem drugiej rysował kółka na wierzchu piegowatej dłoni, jak zwykle, gdy był zdenerwowany.
— A chcesz?
— Tadashi. — Czuł się dziwnie wypowiadając te słowa formalnie. Nie miał pojęcia, jak skleić oświadczyny, nie przygotowywał się, nawet nie myślał, że ten dzień nastanie tak szybko, a mimo wszystko chciał to zrobić. Musiał. — To najlepsze urodziny, jakie mogłem sobie wymarzyć, i nie chodzi mi o ten pierścionek, tylko o to, że byłem z tobą. I chcę być z tobą zawsze.
— Elokwentnie, Tsukki.
— Zamknij się.
Obaj płakali od dobrych paru minut; Tadashiego zaczynały boleć kolana od klęczenia przed kanapą, a obrączka odznaczyła się wewnątrz zaciśniętej pięści Keia.
— Zamierzałem wygłosić przemowę, którą pisałem kilka dni. — Tadashi wstał leniwie i jęknął z bólu, gdy prostował nogi. — Ale jestem niecierpliwy, a ty wyglądasz słodko.
Chwilę później ich usta same się odnalazły i nie potrzebowali już żadnych przyrzeczeń. Tego wieczora Kei wkroczył w dorosłość z uśmiechem na ustach, pierścionkiem na palcu i swoim narzeczonym blisko serca.
CZYTASZ
✩ tsukkiyama oneshots || HQ
Fanfic- Urusai, Tadashi. - Gomen, Kei. Zbiór pisanych spontanicznie, niepowiązanych ze sobą fanfików dla mojej zakochanej w tym shipie duszy i zaspokojenia waszego pragnienia.