02

607 35 2
                                    

-Rose przynieś z zaplecza paczkę nowych ciasteczek ! .

Znowu ? Czuję się jak na ponownym otwarciu tego lokalu. Diana, moja szefowa, po raz 5 prosi mnie abym przyniosła te cholerne ciastka jakby nie mogła sama tego zrobić. Może dlatego ,że jest wielki ruch i nie ma na to czasu ? Podpowiada moja świadomość. Och Rose co się z tobą dzisiaj dzieje ? Szybko spełniam prośbę starszej kobiety rozkładając slodkości na specjalnych naczyniach . Do kawiarni weszła dwójka dziewczyn więc zabrałam swój notes i ruszyłam do ich stolika.

-Dzień dobry, czego panie sobie życzą ?- z uśmiechem na twarzy powitałam jak na moje oko starsze ode mnie klientki.

-Ja po proszę zwykłą czarną kawę z szarlotką . A ty Jen?

-Um to samo .

-Oczywiscie. Za chwilę wasze zamówienia będą gotowe.- uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam do Josh'a który przygotowywał zamówienie dla jednego z naszych klientów.

-Dwa razy czarną kawę i do tego  dwie szarlotki.- stanęłam przed ladą  opierając się łokciami na blacie.

-Już minutka.- chłopak w szybkim tempie przygotował dwa napoje a ja nałożyłam na talerzyki ciasto. Ułożyłam je na podstawce a Josh postawił na niej   kawę.

-Dzięki!- następnie udałam się do kobiet, które podziękowały a ja ulotniłam się na zaplecze. Była 15:53 więc za 7 minut mialam skończyć pracę. W pomieszczeniu znajdowała się już Liv, która pracowała na drugą zmianę od 16 do 22.

- Cześć. Widzę, że dzisiaj mamy duży ruch.- Liv była lekko nieśmiałą osobą, ale była to jedyna dziewczyna z którą mam tutaj dobry kontakt .

-Tak. Więc kochana przygotuj się na bieganie po ciasteczka Diany!- obie zaczęłyśmy się śmiać , po czym zaczęłam ściągać mój fartuszek ubierając od razu płaszcz . Liv już się zwinęła, a ja zabralam torebkę i kierując się do wyjścia pożegnałam się z Dianą oraz Josh'em.

Na dworze strasznie wiało, a niebo było tak ciemne, co tylko wróżyło jedno. Burza. Szybko zabrałam się do mieszkania, które znajdowało się bardzo blisko.  Po paru minutach byłam już w windzie jadąc na moje piętro . Wychodząc szukałam w torebce kluczy, bo Will był na pewno jeszcze w pracy.

-Kurde gdzie one są...- byłam już lekko poirytowana stojąc z 5 minut pod drzwiami i grzebiąc w tej cholernej torebce .

- Tego szukasz ?- nagle z moich poszukiwań wyrwał mnie ten sam głos, który rano tak strasznie mnie zdenerwował. Podniosłam wzrok na bruneta, który opierał się o ściankę obok moich drzwi trzymając w ręce moje klucze. Skąd on je ma ?!

- To są..

- Twoje klucze piękna . Rano tak szybko się spieszyłaś, że zapomniałaś kluczy nie wspominając już o tym że się nie przedstawiłaś ani nie przywitałaś nowego, bardzo fajnego sąsiada .- mrugnął do mnie, a ja poczerwienialam cała. Znowu,cholera.

-Um taa, spieszyłam się do pracy i jakoś tak wyszło. Rose. Rose Berley.- wyciągłam do niego rękę , którą pocałował patrząc mi się w oczy. Był taki onieśmielający.
-Harry. Harry Styles. Miło mi poznać taką piękna kobietę, która na dodatek jest moją sąsiadką. Chyba jednak jestem szczęśliwym człowiekiem .

- Umm może . Mogę prosić o moje klucze ?

- Oczywiście. Ale mam jeden warunek. Jako że się tu wprowadziłem, a my się jeszcze nie znamy to zapraszam Cię na lampkę czerwonego wina.

-Myślę, że to chyba za wcześnie aby pić alkohol...- czy ten facet nie ma nic lepszego do roboty ?

- Nigdy nie jest za wcześnie . Więc idziemy od razu do mnie czy musisz zostawić swoje rzeczy w mieszkaniu ?

- Dobrze. Chodźmy od razu do Ciebie i miejmy to już za sobą.

- Och gwarantuje Ci że nie będziesz chciała  tak szybko opuścić mojego apartamentu.- mówił gdy przepuszczał mnie przez drzwi do swojego lokum. Boże w co ja się wpakowałam ?

*próbuje jak tylko mogę robić jak najmniej błędów ale jeszcze tego nie opanowałam:) mam nadzieję że wam się podoba, choć nie ma w tym rozdziale dużo akcji.  :) * proszę glosujcie i jeśli możecie to także komentujcie :) Xx

Worship h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz