W rytmie miłości

478 12 0
                                    

PROLOG

Mała Wiktoria płacze i mówi do ludzi, którzy właśnie weszli do ich domu.

– Rodzice jutro wstaną i będzie dobrze. Ja nie chcę iść.

Kobieta patrzy na śliczną niebieskooką dziewczynkę o długich blond włosach i wykonuje telefon do Pani kurator, która otrzymała orzeczenie sądu o przewiezieniu dziewczynki do Ośrodka Wychowawczego. Niestety po chwili z samochodu wysiada i podchodzi dwóch funkcjonariuszy policji. Kobiety biorą dziewczynkę za rękę i proszą, aby poszła z nimi. Dziecko zalewa się łzami, ale decyzja została podjęta już wyżej, nikt nie ma na to wpływu.

- Kochanie, nie płacz. To tylko krótkie wakacje. – tłumaczy kobieta.

Po około godzinie radiowóz zatrzymuje się pod Ośrodkiem, otwierają drzwi zapłakanej Wiktorii, która nie potrafi wydobyć z siebie słowa. Przed budynkiem wita ich Pani Dyrektor, której ten widok nie wzrusza, bo na co dzień widzi zapłakane dzieci.

Po zebraniu wszystkich dokumentów dziecko zostaje zaprowadzone do pokoju, w którym czekają dzieci, aby zobaczyć kogo tym razem przywieźli.  Dziewczynka zostaje z nowymi opiekunami, nowymi znajomymi i pokoju na kilkanaście miesięcy, dopóki ktoś jej stąd nie zabierze. Ale czy to kiedyś nastąpi? Czy jej rodzice otrzeźwieją i zdadzą sobie sprawę do czego właśnie doprowadzili...?

Miesiące upływały, dziewczynka zaaklimatyzowała się w nowym miejscu, poznała nowe dzieci i starała się zapomnieć o tym co się stało. Została przewieziona do domu dziecka, gdzie poznała kolejnych znajomych i wiedziała, że w jej życiu już nic się nie zmieni. To tutaj spędzi najbliższe lata. Wiedziała, że jej życie toczy się dalej i nie ma na to wpływu, ale czy ku lepszemu miała taką nadzieję. Czy mogło stać się coś gorszego? To akurat miała pokazać przyszłość...

ROZDZIAŁ 1

Budzę się w mieszkaniu, które do niedawna było własnością moich rodziców. Do niedawna... no właśnie, dlaczego? Popadli w swój pijacki letarg i już z niego nie wyszli. A mieszkanie przypadło mnie. Sama nie wiem czy to dobrze czy źle. Chciałam zapomnieć o tym co mnie spotkało. O pieprzonym dorastaniu w domu dziecka, który nie był dla takich dzieci jak ja. Czułam, że nie było to miejsce dla mnie, ale musiałam dotrwać do momentu, aż mnie stamtąd wypuszczą. Miałam jakieś cele, chciałam wyjść na ludzi, pokazać wszystkim, że ta mała dziewczynka ze zdemoralizowanej rodziny może zmienić swoje życie na lepsze. Mieć dobrą szkołę. Zwyczajnie jak wiele innych dzieci stać się kimś. Ale tam się tak nie da... Inaczej napisałam sobie swój życiorys. Nie w tym mieście, nie w tym mieszkaniu. To miało być miejsce, w którym nikt mnie nie znał i nie będzie pytał co się z Tobą działo. Przecież każdy dobrze wie, gdzie i dlaczego byłam, więc po co te głupie poufałości! Dzisiaj jestem w domu, w którym powinnam mieć piękne wspomnienia. Jak większość dzieci. Choinka, święta, urodziny. To miejsce powinno budzić we mnie ciepłe uczucia, a w tym momencie... No właśnie co mam ze sobą zrobić... Padłam w martwym punkcie. A raczej od czego mam zacząć?

Nie było mnie w tym mieście od jakichś dziesięciu lat. Jak to miasto się zmieniło w przyrównaniu do tego mieszkania, które śmierdzi meliną i nie było odnawiane od momentu kiedy byłam tu ostatni raz. Jest takie jak je zapamiętałam. No prawie... Jak bym się przeniosła w czasie, serio... Nikomu nie życzę takiego syfu...

Wyjęłam z torby świeże ciuchy, włączyłam muzykę i pomyślałam, że nadeszła pora wziąć życie w swoje ręce. Poszłam się wykąpać. Wrzuciłam na siebie pierwsze z brzegu ciuchy, po czym doszłam do wnioski, że pora rozejrzeć się po miasteczku i po sklepach przede wszystkim.

Wychodząc z domu zatrzasnęłam drzwi, przekręciłam klucz i myślałam o tym co dzisiaj mam do zrobienia. Kiedy się z tym wszystkim uporam. Przecież tego jest cała masa.

W rytmie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz