4. Jego ciemne włosy wyraźnie urosły.

25 5 1
                                    

Przez całą drogę Olaf próbował przygotować mnie psychicznie. Powiedział czego mam się spodziewać i co najprawdopodobniej będzie należało do moich zadań. Niestety im bliżej stolicy się znajdowaliśmy, tym mniej informacji do mnie docierało.

Zawsze mówiłam, że nie należę do tych fanek, które wiedzą wszystko na temat idoli, czy do tych, które traktują ich jako bogów. Ale nawet pomimo tego, że wiedziałam, że są tylko ludźmi, zrobili dla mnie tak wiele, że nie byłam w stanie trzeźwo myśleć. Nie byłam jednak na tyle głupia by się poddać.

- Czwarte piętro - rzucił Olaf - Tam będzie biuro Natashy Orwell. Będziesz musiała podpisać umowę... Przeczytaj ją.

- Przecież wiem - żachnęłam się, otwierając drzwi - Dziękuję ci bardzo. Naprawdę nie wiem co jeszcze mogę ci powiedzieć.

- Zdasz relację po. Powodzenia.

I odjechał.

Nabrałam do płuc trochę więcej powietrza, uniosłam podbródek nieco wyżej i przekroczyłam próg wieżowca. Drzwi budynku rozsunęły się płynnie, a do moich uszu dotarła cicha melodia. Hol wyglądał trochę jak takie miejsca w hotelach. Gdzieniegdzie stało kilka foteli, przy jednej ze ścian znajdowały się cztery windy. Po mojej lewej stronie stała lada, a za nią siedziały dwie starsze kobiety.

- Ja do pani Natashy Orwell - rzuciłam podchodząc bliżej nich.

Skinęły głową i wtedy ta bliżej mnie, czarnowłosa, uśmiechnęła się lekko i ruszyła w stronę jednej z wind nakazując mi podążanie za sobą.

Winda zatrzymała się na czwartym pietrze, tak jak zapowiadał Olaf i prowadząca mnie kobieta zapukała do jednych z wielu drzwi. Natasha Orwell siedziała za biurkiem. Na początku upewniła się, że jestem od znajomego fotografa, a następnie przedstawiła warunki umowy. Nic nie różniło się od opisów Olafa. Kobieta opisała mi jeszcze dodatkowe punkty dotyczące bezpieczeństwa członków BTS. Miałam nie wnosić na plan sesji telefonu, a przed i po pracy miałam zostać przeszukana tak jak każdy pracownik. Zostałam także zapewniona, że wynagrodzenie otrzymam do końca tygodnia.

Następnie zostałam pokierowana na szóste piętro. Miałam poznać asystenta fotografa, którego to ja byłam asystentką. Jakkolwiek to brzmiało. Z góry zostałam zapewniona, że moja rola będzie nieco przypominała praktykanta, ale wiedziałam jak miało to wyglądać już wcześniej. Do końca życia nie zdołam odwdzięczyć się Olafowi.

Po przejściu przez specjalne bramki, oddaniu telefonu i dokładnym przeszukaniu mnie przez ochroniarzy, przekroczyłam próg jedynie z beżową teczką z dokumentami i portfolio pod pachą. Ku mojemu zdziwieniu kręciło się tam z trzydzieści różnych osób. Moje spojrzenie utkwiło w wielkim czarnym tle zamocowanym na specjalnych masywnych stojakach. Wyglądało dużo porządniej od tego, którego używaliśmy jeszcze w szkole. A zapewniano nas, że mamy dostęp do dobrego sprzętu. Gdybym nie była tak zestresowana pewnie prychnęłabym pod nosem.

Na sali znajdowała się niezliczona ilość świateł. Lampy doświetlały tło tworząc na nim jasną łunę. Na niektóre z nich zostały zamontowane wielkie softboxy, na inne modyfikatory, których nigdy nie miałam okazji używać. Centralnie, nad tłem wisiała ogromna parasolka mająca pewnie za zadanie odbijać światło. Gdybym nie musiała się pilnować zażartowałabym, że owszem, światło miałoby się od kogo odbijać. Na całe szczęście tego nie zrobiłam.   

Ludzie zajmowali się najróżniejszymi rzeczami. Niektórzy kręcili się przy stołach ustawionych pod ścianą, inni zasłaniali pojedyncze okna. Jeszcze inni dopasowywali ustawienia lamp, a kolejni zawzięcie poprawiali tło. Jedna z kobiet miała na sobie czerwoną czapkę z daszkiem, spod której wystawały pojedyncze kosmyki krótkich ciemnych włosów. Wskazywała na tło gestykulując zamaszyście. Obok niej stał łysy mężczyzna. Kiwał głową, wydawało mi się, że szukał kogoś wzrokiem. To musieli być ludzie, których szukałam.

Poczekałam aż skończą rozmowę i podeszłam do nich najpewniejszym krokiem, na który było mnie stać. To mężczyzna zauważył mnie pierwszy i zapytał:

- Dziewczyna od Olafa?

Yyy, tak? Skinęłam głową i wyciągnęłam w jego kierunku rękę.

- Gwen Stephanie Mayer - przedstawiłam się z uśmiechem.

Miał na imię Harry. Fotografka przedstawiła się jako Eva. Ku mojemu zdziwieniu pochwaliła jedno z moich zdjęć. Czyli Olaf musiał pokazać co nieco moich prac. Następnie życzyła owocnej współpracy i pospiesznym krokiem ruszyła w stronę jakiejś grupy ludzi.

- Muszę nadzorować ustawienie krzeseł - rzucił w moim kierunku Harry. Następnie poprawił okulary i dodał - Czy mogłabyś nalać do dwóch szklanek wody i postawić je na tamtym wózku?

- Jasne - spojrzałam na metalowy wózek na kółkach, stojący nieopodal statywu. Na konstrukcji nie było aparatu, ale wywnioskowałam, że woda miała być dla Evy.

Podeszłam więc do jednego ze stołów przy ścianie i zapełniłam dwie szklanki wody. Zanim zaniosłam je w docelowe miejsce, sama zrobiłam kilka łyków napoju z kubka. Dosłyszałam, że modele byli w trakcie malowania w jednym z innych pomieszczeń i na samą tą wiadomość poczułam jak pocą mi się ręce.

Koncepcją sesji było światło. Dosłownie. Modele mieli wyróżniać się na ciemnym tle. Zapewne mieli z nim kontrastować poprzez ubrania. Tak myślałam.

Zaniosłam szklanki na wózek i pomogłam Harry'emu w przestawianiu krzeseł o dosłownie milimetry. Gdy skończyliśmy przypomniało mi się o teczce. Musiałam zostawić ją na stole z napojami. Upewniłam się, że asystent nic ode mnie nie potrzebuje i wróciłam się po dokumenty. Teczka leżała tuż przy dzbanku z wodą. Postanowiłam odłożyć ją w bezpieczniejsze miejsce.

Na jednym z parapetów leżało więcej prywatnych rzeczy pracowników. Znajdowały się tam dwie bluzy, biodrówka i dwa kartonowe pudełka. Ruszyłam w tamtą stronę, gdy nagle drzwi tuż po mojej prawicy otworzyły się, a zza nich wyszedł Namjoon.

Kim Namjoon.

Osz kurde.

Wyglądał olśniewająco. Jego lawendowe włosy zostały zaczesane do tyłu. Tak jak się spodziewałam, jego stylizacja nie odbiegała od bieli. Wszedł z uśmiechem na salę, kłaniając się   do witających go gdzieniegdzie pracowników.

W tamtym momencie upuściłam teczkę.

Widząc człowieka, który pomógł mi z dnia na dzień kochać siebie choć odrobinę bardziej. Człowieka, który swoimi przemowami doprowadzał mnie do łez za każdym razem.

,,Ogarnij się" - pomyślałam. Schyliłam się po własność, ale to co zobaczyłam w tamtej chwili nie dało mi się uspokoić. Przynajmniej w środku.

Moje spojrzenie skrzyżowało się z kolejnym członkiem zespołu. Kucnął, by podać mi upuszczoną teczkę. Tuż przede mną, cały na biało znajdował się Jeon Jeongguk. A jego ciemne włosy wyraźnie urosły.

You Saved Me I JKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz