Czy tęskniłam? Oczywiście, że nie. Czy wpakowałam się w coś głupiego pod nieobecność Bad Boysów? Cóż... Poczyniłam za to pewne zapiski w moim zeszycie. Wiedziałam już bowiem, że żołnierze w realnym świecie są trupami, natomiast tutaj niewiele rzeczy może ich zabić, a związek z armią jest wieczny. Rada Trzynastu decydowała o tym, kogo wysłać do Miasta Grzechu, a kogo do Miasta Słońca. Cała dokumentacja na ten temat spoczywała w archiwum, które mieściło się gdzieś w podziemiach budynku A. Przechodziłam obok niego pewnie już kilka razy, nawet o tym nie wiedząc. Informacje dotyczące mojej osoby były tak blisko mnie, a jednocześnie tak daleko. Niestety, by wejść do archiwum musiałabym posiadać przepustkę, a w takowe zaopatrzono tylko kapitanów, generałów i Trzynastu. Jak sugerował albo właściwie odradzał Melon, powinnam taki plastik ukraść kapitanowi, co z kolei wydawało się być rzeczą niemożliwą. Od biedy znałam też Lazara, dowódcę Szerszeni, z którym umówiłam się swego czasu na kręgle. Nie miałam jego numeru zapisanego w komórce, więc należało dorwać go na jakimś neutralnym gruncie. Skoro bowiem obcy mieli zakaz wchodzenia na nasz teren, przypuszczałam, iż zasada obowiązuje w obu kierunkach. Jak nic, wypadało umówić się z Lazarem na te kręgle i zwędzić to, czego potrzebowałam.
Z takim zamiarem, kilkakrotnie w ciągu dwóch ostatnich dni odwiedziłam stołówkę. Niestety, jak na złość, nie natknęłam się na ani jednego Szerszenia, dlatego niepocieszona wracałam do kwatery. Wieczór był ciepły, w miasteczku żywego ducha, jakby wszystkich wywiało na tę samą misję co Bad Boysów. Byłam zbyt zmęczona, aby zauważyć, że ktoś za mną podąża. Bezmyślnie wpatrywałam się w cień, jaki moja sylwetka rzucała na ziemię. Kilka osób minęło mnie z naprzeciwka. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że tuż obok mojej ciemnej, kształtnej plamy na ziemi rysuje się jeszcze jeden, o wiele większy cień. Szybki rzut oka przez ramię i już wiedziałam, że podąża za mną zakapturzony. Poczułam bolesne ukłucie strachu w piersi, a po karku przebiegł mi dreszcz. Przyspieszyłam. Mogłam skręcić w prawo ku schodom prowadzącym do kwatery, ale tam nie miałabym szans z zakapturzonym. Dopadłby mnie gdzieś w połowie drogi. Wolałam zatem odbić w lewo, gdzie istniało mrowie możliwości, by wśród małych uliczek zgubić tego palanta.
Zanurkowałam za pierwszym budynkiem i znalazłam się w wąskim zaułku. Niech to szlag! Mimo wszystko nie przerwałam marszu. Za sobą słyszałam coraz szybsze kroki. Szukałam drogi ucieczki, drzwi do otwartego budynku, w którym mogłabym się ukryć. I nagle przede mną wyrósł mężczyzna. Pojawił się znikąd. Zarys ciemnej sylwetki nie zdradzał jego zamiarów, ale facet zajmował niemal całą przestrzeń między budynkami. Lampa świecąca mu za plecami uniemożliwiała mi zobaczenie jego twarzy.
– Trojańska? – zapytał.
W pierwszej chwili go nie poznałam. Serce przyspieszyło mi biegu, a skórę oblał zimny pot. Przystanęłam. Moje myśli pędziły z nadświetlną prędkością, próbując znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Mężczyzna ruszył w moją stronę, a kiedy jego twarz znalazła się w jasnym kręgu świata, rozpoznałam w niej twarz generała Fitza.
– Pójdziesz ze mną. – Ruszył w moją stronę.
– Ale, dlaczego? Coś się stało? – próbowałam protestować.
Spojrzał na mnie twardym wzrokiem:
– Bez dyskusji!
Pół godziny później tkwiłam w podziemiach budynku B pod drzwiami prowadzącymi do celi, w której, jak twierdził Fitz, powinien znajdować się rebeliant. Głupkowaty uśmiech nie schodził z ust generała.
– Wejdziesz tam i przesłuchasz więźnia.
– Dlaczego ja?
– Możesz udowodnić swojemu kapitanowi, że nie jesteś bezużytecznym śmieciem – rzekł prowokacyjnie.
CZYTASZ
COMA śpij słodko. TOM 1
FantasyHelena to z pozoru silna i pyskata dziewczyna, ale w głębi duszy jest wrażliwa i podatna na zranienie. Niespodziewanie ląduje w paskudnym miejscu, w jeszcze gorszym towarzystwie seksownych seksistów. To chyba najgorsze połączenie. W dodatku tej band...