8 NA GORĄCYM UCZYNKU

1.2K 88 13
                                    


Kapitan dał mi dwa dni wolnego, które skończyło się wczoraj. Dzisiejszego ranka uzmysłowiłam sobie, że moje obrażenia zagoiły się dość szybko. Poruszałam kończynami energicznie, ucisnęłam żebra. Nic. Żadnego bólu. Dla pewności wykonałam dwa skłony. Dalej nic. Nie było zatem szans, aby wymigać się od karnego treningu. Około południa spakowałam zatem torbę ze sportowymi ciuchami i postanowiłam zebrać siły nad morzem. Znalazłam sobie kawałek wolnego miejsca, tuż przy wznoszącym się łagodnie klifie i tam postanowiłam porozmyślać o tych pieprzonych Trzynastu, którzy się do mnie przyczepili. Kim byłam, że wzbudziłam aż takie ich zainteresowanie? Czy to oni wysłali zakapturzonego? Że też nie potrafiłam sobie przypomnieć kim jestem i jak się tutaj znalazłam. Może istniał jakiś sposób, żeby odzyskać pamięć? Niestety nie znałam go. Musiałam zatem poznać plany i zarzuty Trzynastu co do mojej osoby, aby móc z nimi walczyć, a takich informacji mogłam zasięgnąć tylko w archiwum. Czy należało dzielić się wątpliwościami i planami z BB? Nie ufali mi, traktowali jak gosposię, a część nadal jawnie manifestowała swoją wrogość. Wzmianka o tym, że łazi za mną zakapturzony gość i, co gorsza, sugeruje, iż jestem w coś zamieszana, jedynie pogłębiłaby podejrzenia kapitana i członków oddziału. Jak nic strzeliłabym sobie w kolano. A więc, nie, nie należało informować o tym BB. Sama musiałam odkryć o co mnie podejrzewa Trzynastu. Sprawa zapewne była śmierdząca, skoro do tej pory nie postawiono mi zarzutów. A może obawiano się tego co mogę powiedzieć lub zrobić?

W którymś momencie ten natłok myśli po prostu mnie znużył. Przysnęłam i obudziłam się, kiedy niebo zdążyło już przybrać piękny kobaltowy kolor. Plaża opustoszała, a na horyzoncie unosiły się białe, spienione bałwany. Spojrzałam na zegarek. Jasna cholera, trening trwał już dobrą godzinę.

Rzuciłam się biegiem na skróty przez las. Dotarłam na piaszczysty plac otaczający betonowy, szary kompleks wojskowy w dwie minuty. Kiedy tylko przekroczyłam próg budynku A, ruszyłam biegiem korytarzem oświetlonym burdelową czerwienią lamp. Dobiegłam do schodów, po drodze z ledwością wyhamowując, by nie wpaść na jakiegoś pałętającego się pod nogami idiotę.

– Z drogi – warknęłam.

Zeskakiwałam po trzy stopnie. Zakręt na końcu korytarza brałam na pełnym gazie. W połowie odległości dzielącej mnie od szatni, wyłuskałam z kieszeni szortów klucz. Rozpędzona wpadłam na drzwi, które nawet nie stawiły oporu, czego się w ogóle nie spodziewałam. W efekcie z impetem wpadłam do środka wprost na pięciu nagich Bad Boysów. W locie, bo nie zdążyłam się zatrzymać, zakryłam sobie ręką oczy, zahaczyłam nogą o ławeczkę, potknęłam się, straciłam równowagę, wyrżnęłam głową o metalową szafkę, zatoczyłam się i usiadłam tyłkiem na podłodze.

Chłopaki ryknęli śmiechem.

– Co wy do cholery robicie w damskiej szatni?! – wydarłam się, nadal zakrywając ręką oczy.

Drugą wolną dłonią sprawdziłam głowę, po czym stwierdzając, że nie ma rozcięcia wymacałam ścianę i przestrzeń przed sobą, bo doprawdy nie chciałam wstając potłuc sobie czegoś jeszcze.

– Ja pieprzę, Dzidzia, to jest szatnia koedukacyjna – zaśmiewał się Pasha. – Jeśli nigdy w życiu nie widziałaś rozebranego faceta w całej okazałości, to czas najwyższy poznać męską fizjonomię. A uwierz mi, jest się na czym uczyć – powiedział Pasha z tą swoją wrodzoną skromnością w głosie.

– Nie, dziękuję. Co to znaczy w ogóle koedukacyjna?! Gdzie są drzwi?!

Podniosłam się i nerwowo obróciłam wokół własnej osi.

– Dziecinko, chcesz się bawić w ciuciubabkę? – drwił sobie ze mnie Pietia.

– Zamknij się! – wrzasnęłam.

COMA śpij słodko.  TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz