Instagram: kirittawattpad
Nienawidzę poranków. Tym bardziej od teraz, godziny piątej rano. Toż to kara a nie przyjemność. Nie wiem, jak ludzie mogą bez problemu wstać o tak nie ludzkiej godzinie. Chyba typowe... sójki, skowronki? Kurczę, zapomniałam na śmierć. Może kiedyś przypomnę.
Za kilka minut góra. Jeżeli mózg się uaktywni
Dźwięk tego budzika był do niewytrzymania! Zła okryłam się kołdrą i popędziłam do biurka, gdzie stało nieszczęsne urządzenie. Chwała za to, że w ogóle go dostałam, ale jego ryk jest niedoniesienia! Jebana kwadratowa kostka z dwoma przyciskami na wierzchu. Na ustawianie godziny aktywacji oraz wyłączenie. Oczywiście z przodu okrągły głośniczek, który walił super basem.
Dobra, przynajmniej jest skuteczny. To jego jedyny plus
Niechętnie rozpoczęłam ogarnianie się na swój pierwszy prawdziwy trening. To nie tak, że moja adrenalina opadła. Dzięki niej właśnie budziłam się co kilkanaście minut. Chyba pod koniec wyznaczonego czasu snu dobrze się wesparłam, co poskutkowało taką niechęcią wstania z łóżka.
Najpierw załatwiłam łazienkę, po czym ubrałam się w wczorajsze ubrania oraz czystą bieliznę. Jeszcze na wierzch zarzuciłam sportową bluzę, którą udało mi się znaleźć w ogromniej szafie. Na razie może być trochę chłodniej. Potem gdzieś ją rzucę, gdy będzie zza gorąco.
Uniosłam wzrok znad lustra, gdy usłyszałam pukanie. Zaskoczona zarzuciłam wzrok na zegar nad biurkiem. Piąta trzydzieści. Aurora wstała? Chyba wolne żarty. Raz nie ma zapewne budzika, dwa bez niego nie ma opcji, że się zwlecze gdziekolwiek. Wiem to z własnego doświadczenia szkolnego. Już wczoraj przed opuszczeniem mojego pokoju sarkastycznie życzyła mi powodzenia i obiecała modlitwę o moje zdrowie. Wredny szympans.
Czyżby Asan? Już?
Obiecał mi, że za pierwszym razem odprowadzi mnie osobiście abym nie musiała mocno się stresować. Ja sama wątpiłam w swoje możliwości nawigacyjne, więc przyjęłam to z wielką wdzięcznością. Ale on miał przyjść za dwadzieścia! Zakładając jeszcze buty, otworzyłam drzwi na oścież. Lekko uśmiechnęłam się widząc jego złote tęczówki. Od kiedy mogłam na nie patrzyć, zawsze tryskały spokojem oraz opanowaniem. Tym razem był bez tali papierów, przez co wyglądał na zwykłego młodego nastolatka.
- Pomyślałem, że przyjdę wcześniej
- Myślałeś, że zaspałam?
- Nie nie - zaśmiał się nerwowo. - Chciałem już Ciebie odprowadzić, bo zaraz przyjedzie rodzina-
- Ah rozumiem. Jeszcze zamknę drzwi i możemy iść!
Tym razem bardziej śmielej dotrzymywałam mu kroku, nie wlekąc się tuż zza nim. W końcu musiałam być bardziej pewna siebie. Tą trasę będę musiała pokonywać całkiem sama bez innego wsparcia. Queen nie był też zły, więc nie miałam czego się bać. Na razie nie pokazał żadnej złej strony charakteru.
Jego blond włosy, które wydawały się podchodzić pod złote, mieniły się od blasku światła "magicznej" energii. Szedł dumnie wyprostowany a na jego twarzy widniał naturalny uśmiech. Odwróciłam wzrok do ściany. Policzki lekko mnie zapiekły.
- Kamira, jak zawsze pełna kobiecości! Twój musi być o Ciebie zazdrosny!
Uniosłam brew wyżej do góry, słysząc coraz większe hałasy. Znowu wzrokiem wróciłam do Queena, który sam zmarszczył czoło. Kiedy tylko podeszliśmy do barierki mogłam ujrzeć, jak pewna starsza kobieta dosłownie dusiła długo włosą dziewczynę w swoich objęciach.
- Ciociu! - dziewczyna mocniej zacisnęła ręce wokół kobiety a niebieskie włosy opadły na plecy. - Oczywiście, że jest zazdrosny!
- I chwała mu za to!
CZYTASZ
Final Line
Fantasy,,Życia nie można opisać. Trzeba je przeżyć." Oscar Wilde Historia rozpoczyna się, jak typowy amerykański film dla nastolatków. Nikt nie spodziewa się żadnej tragedii czy dramatu. Musimy jednak pamiętać, że życie to nie bajki Disney'a i wszystko moż...