~2~

1 0 0
                                    

Inez pov's

-Inez złaź natychmiast. Wychodzimy!-wrzask mojej matki wywabił mnie sprzed ekranu laptopa na którym leciał dziesiąty sezon friends. Przejrzałam się ostatni raz w lusterku i stwierdziłam, że moja złoto czarna sukienka z cudnym dekoltem do pępka, odkrytymi plecami i rozkloszowana od pasa do połowy ud pasowała na mnie idealnie. Do tego czarne klasyczne szpilki i złota mała torebeczka. Ciemne włosy wyprostowałam bo mój puch niezbyt się prezentował a makijaż to tylko złote i czarne cienie do oczu oraz burgundowa szminka. Wszystko dopełniłam biżuterią od Svarowskiego. Gotowa wyszłam do rodziców którzy prezentowali się nienagannie. Mama ubrała bordową sukienkę do ziemii i różne dodatki a tata swój biały smoking. Nie byli starzy, nie mieli czterdziestki a ja miałam już osiemnaście. Lubiłam to, że nie są staromodni i nie wychowują mnie w jakiejś starej tradycji bla, bla, bla. Nie lubiłam ich jako ich.

- Musimy iść akurat dzisiaj?- zapytałam z niema nadzieją. Nie miałam już ochoty na dalsze użeranie się z młodszym Wardem. Cholernie boli mnie serce a nie brałam dzisiaj swojej codziennej dawki leków. Dam radę. Wezmę je jutro. Westchnęłam cicho czekając na odpowiedź rodziców.

-Inez, ciocia i wujek liczą na nas a ty jako nasza córka pójdziesz tam. -ton taty wskazywał na to, że mój sprzeciw zda się tylko na marne. Pogodziłam się z tym i spojrzeniem ogarnęłam parter domu sprawdzając czy nic nie  zostało włączone.

-Anselm, córciu idziemy. Nie ma czasu. - mama zarządziła i otworzyła nam drzwi a sama podeszła do naszej gosposi Beatrice. - Bety możesz już dzisiaj idź. Niech zostanie tylko stróż. -nakazała i wyszła razem z nami na drugą stronę ulicy. A właśnie to o tym zapomniałam wspomnieć. Wardowie mieszkają naprzeciwko nas. Katastrofa. Rodzice zadzwonili domofonem i już po chwili wchodziliśmy do ciepłego, jasnego, nowoczesnego, bla,bla,bla przedpokoju. Przyzwyczajcie się, że opisywanie to moja słaba strona. Każdy to wie.

-Cieszę się, że was widzę.- w pomieszczeniu stał wujek, który podobnie jak tata ubrał smoking ale w kolorze granatowym. Do jego boku przylgnęła Lexa ubrana w czarną skrojoną suknie do ziemi. Wyglądała obłędnie.
Całą piątką przeszliśmy do wielkiej jadalni w której czekał na nas eh... Rush. On także wyglądał nienagannie a jego mięśnie widać było także przez marynarkę. Przejechał wzrokiem po mojej sylwetce. Oblizał usta i chyba moja sukienka przyciągnęła jego uwagę. Fakt błyszczała się ale ja w niej bardziej. Lubiłam to jak działam na facetów.

Zblokowaliśmy ze sobą nasze spojrzenia i nie dostrzegłam tego. Nie dostrzegłam tej wiecznej kpiny czy złości. To był ten Rush sprzed piętnastego października dwa tysiące szesnastego. Matko. Straciłam dziewictwo w wieku szesnastu lat! Byłam totalnie głupia ale oczywiście nie przyznam racji czarnowłosemu.

-Rush, przywitaj się.-zganiła go matka a on podszedł najpierw do mojego ojca i uścisnął mu rękę. On też mówi moim rodzicom per wujku, ciociu. Oni go lubią a on lubi ich.  Podoba mi się to, że nie zmienił się w stosunku do nich. On zawsze potrafi się zachować.

Następnie ucałował mojej mamie dłoń i powiedział kilka komplementów. Myślałam, że jak zawsze mnie ominie ale jednak coś zmienił. Podszedł do mnie i ucałował w policzek.

-Dobry wieczór.-wyszeptał mi do ucha zanim odszedł na swoje miejsce. W pokoju nastała grobowa cisza. Nikt a tym bardziej ja nie wiedziałam co się stało. Dlaczego? On coś kombinuje? To na pewno ma na celu mnie zwieść. Tak?

-Usiądźmy. -Lexa w końcu odzyskała głos i wskazała dłonią na stół z przysmakami. Aż mi się w żołądku przewróciło. Nie mogę. Dieta. Ograniczenie tłuszczy.

Ich gospodyni, Pani Renee podała nam talerze z pyszną zupą brokułową a ja zjadłam ją w mgnieniu oka. Następne było danie z piesi indyka. Kocham go ale... Kalorie.

Lista rzeczy zakazanychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz