... Jaskier.
Wbiłem spojrzenie w rozciągające się nad moją głową niebo. Wszystko wydaje się takie trywialne i nietrwałe. Gdy śpiewam o miłości czuję jak bardzo kruche jest to uczucie, kiedy o tęsknocie dostrzegam jak destrukcyjna to siła. Lecz kiedy uświadamiam sobie, że sam tkwię w nieodwzajemnionym uczuciu to boli po stokroć bardziej. Artysta piszący poematy o szczęśliwej miłości, sam będący w otchłani beznadziejności – cóż za ironia losu. Choć nadal uważam, że prawdziwa miłość to artefakt i jest cenniejsza niż jakiekolwiek złoto, zresztą ja nie dostrzegam wartości w pieniądzach, lecz w duszy.
Ognisko jeszcze odrobinę się tli, ogrzewając moje ciało. Duszę bym oddał aby ten ogień rozpalił choć iskrę w jego sercu.
Jestem odmieńcem tego świata. Marionetką w rękach matki natury. Świetną zabawę sobie urządziła dając mi możliwość podarowania uczucia nie tylko kobiecie. Bogowie by się zlitowali, gdyby krzyku mojego serca nie zagłuszałoby poczucie bezsilności. Na nic moje wyznania miłosne, myśl o tym, że mógłbym się starać.
Oddałbym wszystko gdyby tylko spojrzał na mnie jak patrzy na Yen, ale miłość jest samolubna i nie lubi się dzielić na troje, szczególnie ,gdy w grę wchodzą czary...
- Śpisz już? – zapytałem nieśmiało wbijając swoje spojrzenie w jego plecy.
Dzielił nas dystans jaki ustalił Geralt.
Dla niego wszystko jest czarne i białe. Brak uczuć ułatwia mu życie, jednocześnie skazując go na nienawiść ze strony ludzi. Cóż, kto może zrozumieć człowieka bez uczuć? Jak mogą mu zaufać skoro obce mu wszelakie moralne odczucia.
- Mhm... - odparł przeciągle
- Rozmowny jesteś...
- Myślałem, że przywykłeś. – dodał po chwili
Przywykłem...od czego miałbym zacząć. Do czego przywykłem? Do twojego kociego spojrzenia z którego zawsze staram się wyczytać intencje. Doszukując się ich naiwnie.
Do twoich szerokich ramion i blizn, które sprawiają, że o dziwo wyglądasz przystojniej. Do twojej chłodnej logiki, która tak często mnie rani. Chciałbym to wszystko powiedzieć na głos, ale wiem, że to niczego nie zmieni.
Jestem tylko zwyczajnym bardem, błaznem, który ukrywa swój ból pod tarczą humoru.
- Przy Tobie mógłbym zostać niemy...i nawet byś nie zauważył.
- Sprawdźmy to... - rzucił mi swoją kolejną ripostę, gdybym go nie znał mógłbym się obrazić.
Przymknąłem powieki i zasnąłem, łudząc się, że kolejny dzień przyniesie zmianę.
- Te warunki przechodzą ludzkie pojęcie... - wyjęczałem dotykając moich obolałych pleców. Podniosłem wzrok szukając na posłaniu Geralta. Ogarnęła mnie panika, gdy zorientowałem się, że go tam nie ma.
Wstałem pośpiesznie i nawoływałem go ile sił. Czułem jak moje struny głosowe boleśnie to odczują przez najbliższy tydzień.
- Geraaaaaalt! Geraaaaaaaaaaalt!
Poczułem mocne pchnięcie do przodu. Ledwie zdołałem utrzymać równowagę.
- Drzesz się jak rozdziewiczana dziewka. Sprowadzisz na nas kłopoty
- Myślałem, że uciekłeś...zmartwiłem się, wiem, że tego nie rozumiesz. A gdyby coś cię pożarło, pewnie potem dorwałoby mnie...wiem, że dzieła wielkich poetów stają się najczęściej sławne po ich śmierci to jednak wolę aby to stało się wcześniej...
- Mam dość twojego gadania. Zbieraj się. – odparł zniecierpliwionym głosem
Geralt dostał ważne zlecenie od dawnego znajomego a, że był mu winien przysługę zgodził się mu pomóc. W tej sprawie nie chodzi jednak o potwory, ale o klątwę jaka ciąży nad córką zleceniodawcy. Ostatnią wolą jej macochy było o dziwo nie pożegnanie się z bliskimi, ale to aby jedyna córka jej męża zamieniła się w okrutną istotę.
Ciężko mi nazwać ją brzydką, bowiem uważam, że brzydota jest przypisana bardziej do charakteru niż wyglądu. Każdy jest na swój sposób piękny, ale to charakter pokazuje o nas całą prawdę, nie ważne czy skrywamy twarz pod grubą warstwą pudru, czy chowamy się pod ciężką zbroją...
- Daleko mamy do tego miasta? - zapytałem czując jak stopy pieką mnie już z bólu
- Daleko. - odparł, nawet na mnie nie patrząc
- To znaczy jak daleko? Nie żebym był wścibski, ale lepiej będzie mi się znosiło ból wiedząc ile jeszcze mnie czeka.
- Uważaj! - krzyknął, odpychając mnie na ziemię.
Płotka ryknęła głośno, uciekając w gęstą trawę. Kocie, wiedźmińskie oczy rozglądały się uważnie. Dopiero po chwili spostrzegłem, że w moim udzie tkwi strzała. Oblały mnie zimne poty, a krew zaczęła płynąć niebezpiecznie szybko. Widziałem jeszcze jak Geralt zabija bandytów a potem widziałem już tylko ciemność. O zgrozo, jak wtedy pragnąłem ujrzeć raz jeszcze jego twarz.
****
- Cholera. - syknąłem wściekle, widząc nieprzytomnego Jaskra
Nie mogłem wyciągnąć strzały, nawet jeśli spowoduje to późniejszą infekcję. Krwotok zabije go szybciej. Podniosłem go ostrożnie, i posadziłem na grzbiecie Płotki.
Bandyci, którzy na nas napadli to zwykłe nic nie warte ścierwo. Czas był teraz moim przeciwnikiem, nie mogę pozwolić mu umrzeć, nawet jeśli ciężko znoszę jego marudne gadanie.
Zatrzymałem się słysząc jego cichy szept.
- Boli... - wyszeptał, zaciskając pięści na moich spodniach.
- Wyjęcie strzały przyniosłoby Ci ulgę, ale potem byś się wykrwawił. Musisz wytrzymać.
CZYTASZ
100 days before... [ Geralt x Jaskier ]
ספרות חובביםJaskier - zakochany po uszy w swoim przyjacielu wszelkimi sposobami będzie walczyć o to by Geralt coś poczuł. Nierówna walka miłości z bezwzględną magią. 100 dni przed czymś co może zmienić ich życie. I wish you could feel my love... "Jest to fanfi...