Następca człowieka z żelaza (Iron Spider)

17 1 0
                                    

Dwudziesty czerwiec, godzina dwudziesta trzecia czterdzieści dwa. Dziennik Amadeusa Cho.

Właściwie, to dopiero mój pierwszy wpis niedotyczący nauki, albo badań nad ulepszeniami zbroi. Pomyślałem, że...

...dobra Amadeus, wyluzuj...
Czy ja zaczynam gadać, jak Spider-man?
Dobra. Od początku.

Cofnijmy się do dnia, w którym pierwszy raz założyłem zbroję, którą Peter przyniósł do szkoły na, powiedzmy, pokaz naukowy.

Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem, byłem... jak to się mówi?

No dobra - odbiło mi.

Zacząłem gadać o tej zbroi, reaktorze łukowym i o sobie - swoich badaniach i o tym, jak go ulepszyłem, żeby... nieważne.

W każdym razie ja i Pet nie dogadywaliśmy się wtedy najlepiej. Gdybym nim był, powiedziałbym, że kiedy stawaliśmy naprzeciwko siebie, ktoś mógłby zacząć kręcić film z muzyką z dzikiego zachodu.

Ale do rzeczy.

Chwilę później rozpoczął się atak, a właściwie, to walka pomiędzy Spider-man'em, a Taskmasterem, który próbował ukraść zbroję.

Kiedy zniknęła, od razu za nią poszedłem. Nie interesowała mnie potyczka między tamtymi dwoma.

Kiedy nadarzyła się okazja i zobaczyłem pozostawioną zbroję, po prostu nie mogłem się powstrzymać.

Czekałem na to całe swoje życie!
No dobra, technologią pana Starka interesuję się dopiero od ośmiu lat, a nie od trzynastu.

W każdym razie eh... muszę przyznać, że... to było egoistyczne.

Dokonałem niemożliwego i w parę chwil "rozwaliłem" Taskmastera... a potem Spider-man'a i swoich przyszłych przyjaciół.

Ale nie założyłem zbroi po to, żeby być bohaterem. Chciałem po prostu... się popisać. Dowieść tego, że jestem gotowy, żeby zostać następcą Iron-man'a. Tego zawsze pragnąłem.

Nie wierzyłem, że ktoś taki, jak dziwak w niebiesko-czerwonym kostiumie, którego co dzień obraża redaktor naczelny najbardziej znanej gazety w Nowym Jorku, dostał zbroję od Iron man'a.

To było wtedy takie... niesprawiedliwe!

To ja pracowałem na to całe swoje życie. Znałem system tego pancerza, jak nikt inny. Myślałem, że byłbym najlepszy i udowodniłem to, pokonując tego, który go dostał.

A przynajmniej wtedy byłem pewien, że w ten sposób tego dowiodę.

Ile to już trwa? Trzy minuty, dwadzieścia osiem sekund. A ile powinny trwać takie nagrania?

Jak zwykle musiałem przekonać się na własnych oczach, że Spider-man nie jest osobą, którą przedstawiają w mediach. Chociaż jest nieprzewidywalny i cały czas próbuje niezbyt udanie rozładować atmosferę, to widziałem, jak robi to, co należy.

Wtedy wybrałem, że pomogę mu w drugiej walce z Taskmasterem, potem on pomógł mnie i wszystko z kończyło się z morałem.

Dla mnie niestety.

To znaczy, dobrze wynieść jakąś lekcję, ale nie lubię być pouczany.

Spider-man pokazał, że nie trzeba kogoś lubić, albo szanować, żeby mu pomóc.

Gdyby nie on, usmażyłbym się w tej samej zbroi, którą samozwańczo... wykorzystałem, mając słuszne intencje.

No i mimo że nie jest takim geniuszem, jak ja, bardzo mi pomógł.

Zdziwiłem się, kiedy Pajęczak oddał mi zbroję po tym, jak ja oddałem ją jemu i przyznał, że mogę w niej wiele zdziałać. Byłem też wtedy szczęśliwy, że mi zaufał i że będę mógł lepiej zapoznać się z tym cudem techniki.

Zrozumiałem wtedy, że ktoś musi pokazać mi jak postępować słusznie i działać dla dobra innych, a nie swojego.
Właściwie, to do momentu, w którym Spider-man zabrał mnie do T.A.R.C.Z.Y. nie miałem od kogo się tego nauczyć.

Wiem tylko, że gdyby moja mama żyła, na pewno sama przekazałaby mi to wszystko, ale zginęła, pomagając innym przy użyciu nauki.

Na szczęście trafiłem na dobrych ludzi, chociaż nie zawsze było nam łatwo. Ale o tym w następnym wpisie.

Tak więc... to już koniec pierwszej części dziennika. Godzina zakończenia: dwudziesta trzecia pięćdziesiąt dwa.

Mam nadzieję, że nikt tego nie odsłucha.

Amadeus Cho

Pamiętniki bohaterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz