Zbyt wiele zmian (Havok)

17 1 0
                                    

No dobra, muszę się streszczać, bo za dziesięć minut moja kolej by się zaprezentować i tym samym zdobyć medal w międzykrajowych zawodach.

Większość na moim miejscu chodziłaby teraz spięta czy zestresowana, ale to nie dla mnie. Kilka razy już się przekonałem, że takie zachowanie tylko obniża skuteczność i szansę na zwycięztwo. Kiedy jestem już na desce nie powinno się nic liczyć. Żadna publiczność, sędziowie czy kamery. Wtedy jestem tylko ja i morze. Oto jak znalazłem się tu, gdzie jestem obecnie. Czas na podziwianie swoich popisów, będę miał na brzegu. Wtedy zacznę wyłapywać własne błędy, by następnym razem ich już nie popełnić.

Ale to nie o tym miałem tu pisać. Chciałem raczej...wyjaśnić, a może nawet usprawiedliwić się za to, co zrobiłem parę dni temu. A raczej czego nie zrobiłem.

Powiedzmy, że ostatnie jeszcze tydzień temu byłem zwyczajnym nastolatkiem, którego jedyne co mogłoby wyróżniać wśród innych, to dość nietypowe hobby. Choć na Hawajach patrzy się na to nieco inaczej. Tutaj surfing jest nawet całkiem popularny.

W każdym razie podczas jednego przedpołudnia moje życie obróciło się niemal o sto osiemdziesiąt stopni. W końcu nie codziennie odkrywa się, że jest się mutantem, który ma do dyspozycji moc, którą czasem naprawdę trudno utrzymać w ryzach. Zwłaszcza, gdy samemu musi się nauczyć nad nią panować.

Czasami muszę nieźle ściemniać, albo pilnować się by niczego przez przypadek nie zniszczyć. Właśnie dlatego spokój i opanowanie podczas zawodów są dla mnie tak kluczowe. Niestety nie zawsze się to udaje. Jednak zależy mi by... moje nowe talenty pozostały tajemnicą tak długo jak to możliwe. Dlaczego? To proste. Gdyby ludzie się o nich dowiedzieli, prawdopodobnie musiałbym zrezygnować z tego co kocham najbardziej. Tak po prawdzie, to praktycznie jedna z niewielu rzeczy, które ostatnimi czasy pozostała bez zmian i chciałbym by tak zostało. A nietrudno się domyślić, że gdyby mój sekret wyszedł na jaw, jury szybko wykluczyłoby mnie z jakich kolwiek zawodów. A bardzo mi na nich zależy. W końcu ciężko pracowałem na nie od lat. A teraz tak niewiele brakowałoby bym mógł to szybko stracić.

Jednak moje moce nie są jedyną nowością w moim życiu. I o ile one są całkiem fajne, to w żadnym stopniu nie mogą się równać z odzyskaniem brata. O rany, nawet nie wiem co tu napisać. Osoba, która nigdy nie straciła kogoś bliskiego, raczej nie będzie w stanie tego zrozumieć. Już dawno pogodziłem się ze śmiercią Scott'a i starałem się nie wracać do niego myślami zbyt często.

A tu nagle się okazuje, że on nie tylko żyje, a ma się całkiem dobrze. I to nie koniec rewelacji. W końcu już sama ta wiedza byłaby extra, a tu co więcej, miałem okazję się z nim spotkać jeszcze tego samego dnia. To po prostu...niesamowite. Lepszego scenariusza nie byłbym w stanie nigdy sobie wymarzyć. Możecie mi wierzyć, że nigdy w życiu nie byłem tak szczęśliwy jak tamtego dnia.

Jednak w takim razie pojawia się zasadnicze pytanie. Dlaczego zamiast pojechać z nim i móc nadrobić ten cały stracony czas, postanowiłem zostać? Odpowiedź jest dość prosta.

Po prostu... to wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Zbyt wiele nowości jak na jeden dzień. I właśnie dlatego chciałem mieć trochę czasu by móc to sobie dokładnie przemyśleć i poukładać.

Nie byłem gotowy, by tak nagle zmienić całe swoje życie. I będąc szczerym, nie wiem czy kiedykolwiek będę. Jasne, odzyskanie starszego brata jest super i w ogóle, ale....to tutaj ułożyłem sobie nowe życie. Tu znaleźli się ludzie, którzy postanowili się mną zająć i taka ucieczka, byłaby po prostu zbyt niewdzięczna za to, co dla mnie zrobili.

Poza tym nie tylko z tego trudno byłoby mi zrezygnować. To w tym miejscu mam przyjaciół i szkołę. Mogę robić to co kocham.

Zaś tam gdzie chciał mnie zabrać Scott, kto da mi gwaeancję, że będę umiał się odnaleźć? Już raz straciłem wszystko i wszystkich co do tamtej pory znałem i nie wiem czy poradziłbym sobie z tym po raz kolejny.

Pozatym nie jestem typem bohatera, a z mocą jakoś potrafię sobie poradzić bez niczyjej pomocy. Nie potrzebuję by ktoś prowadził mnie za rękę. Zresztą ostatnio kiepsko na tym wyszedłem, gdy zaufałem nieznajomemu.

Tak więc podsumowując wiem, że Scott'a rozczarowała moja decyzja, ale nie jestem jeszcze gotowy by zmienić czy zrezygnować z wszystkiego co znałem do tej pory. Może kiedyś...a na razie przecież nadal możemy ze sobą rozmawiać online. Nie jest to to samo, ale chwilowo musi wystarczyć. Mam tylko nadzieję, że nie odebrał tego w niewłaściwy sposób.

A jak mowa o czasie, to przyszła moja kolej. Muszę kończyć.

Alex Masters

Pamiętniki bohaterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz