Gdybym tylko... (Living Laser)

13 1 0
                                    

To wszystko wina Iron man'a i S.H.I.E.L.D. Gdyby nie oni, nie siedziałbym tu teraz. Gdyby nie ich działania nie byłbym teraz o krok od śmierci.

Tak przynajmniej chciałem sobie wmawiać. Jedynie ten cały gniew i wściekłość, pozwalały mi na odcięcie się od rzeczywistości. I tylko w ten sposób mogłem choć na chwilę zapomnieć o ciągle nasilającym się bólu, który stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Z każdym dniem, każdą godziną czułem się coraz gorzej, a złość, która się we mnie nagromadziła, stopniowo zmieniała się w coś znacznie gorszego. W poczucie winy.

Starałem sobie wmówić, że za mój stan odpowiedzialni są inni, ale im dłużej się nad tym zastanawiam, tym jaśniejsze się stawało, że to nie prawda. To nie ich wina, tylko moja.

To nie oni kazali mi podejmować właśnie takie decyzje. To nie oni skierowali mnie na ścieżkę przestępcy. To była moja wina i mój wybór.

Gdybym tylko nie założył wtedy tego urządzenia. Gdybym posłuchał innych... wszystko potoczyłoby się inaczej.

Ale wydaje mi się, że miałem już dość słuchania innych. Robiłem to przez całe życie, a nigdy nie otrzymałem choćby jednego, ciepłego słowa. Dlatego wtedy zrobiłm to, na co sam miałm ochotę, nie zważając na zakazy Maggii. Chciałem udowodnić innym, że stać mnie na więcej. A już najbardziej chciałm udowodnić to sobie.

I co mi z tego przyszło? Siedzę zamknięty w siedzibie jednej z najgroźniejszych organizacji na świecie. Jednak przez resztę to nie oni są uważani za niebezpiecznych, tylko ja.

I chyba nie ma się co temu dziwić. W końcu jestem odpowiedzialny za śmierć conajmniej kilkunastu z ich agentów. Podczas ostatniego starcia z Iron manem byłem tak zaślepiony zemstą i chęcią udowodnienia wszystkim na co tak naprawdę mnie stać, że nie pomyślałem o konsekwencjach. Nie myślałem zresztą o niczym innym niż moim własnym celu. Dlatego też zaatakowałem siły wysłane przez S.H.I.E.L.D. a teraz mogę jedynie tego żałować. Chociaż to nie przywróci im życia.

Gdybym wtedy o tym pomyślał...

Chyba rzeczywiście zasłużyłem na to co się stało. Tak bardzo chciałem żeby ktoś wreszcie mnie zauważył no i proszę. Teraz każdy przechodzący w pobliżu agent posyła mi spojrzenie, w którym nawet nie stara się kryć nienawiści. Wreszcie stałem się zauważalny. Co za ironia, że przy okazji jestem o krok od śmierci.

No cóż, oto skutki podejmowanych przeze mnie wyborów. Najwidoczniej wszyscy mięli rację co do mnie. Reczywiście jestem tylko durniem, który był gotowy narazić tysiące istnień tylko po to, by "wreszcie być kimś". No i jestem.

Jestem Living Laserem, przestępcą. Człowiekiem, który gdy tylko zdobył moc, postanowił użyć jej w złych celach. I gdyby nie Iron man, wielu ludzi mogłoby stracić życie. Ilu wtedy miałbym na sumieniu? Chyba lepiej nie wiedzieć. Wychodzi na to, że zamiast być osobą, która go zniszczy, będę tylko kolejnym, którego powstrzymał. I na dodatek chyba powinienem mu za to podziękować.

Ale to w tej chwili już nieważne. Nie wiem ile czasu mi jeszcze zostało, ale wiem jedno. Wychodzi na to, że naprawdę niczego nie osiągnąłem i już nigdy tego nie zrobię. Nie będę miał okazji naprawić tego co zrobiłem. Nie dostanę kolejnej szansy.

A najgorsze jest to, że kiedy mnie już nie będzie, nikt nawet tego nie zauważy. I na pewno nikt nie będzie po mnie płakał.

Właśnie tyle osiągnąłem.

Gdybym tylko miał trochę więcej czasu. Ale na taki luksus trzeba sobie zapracować. A ja swoją szansę straciłem... bezpowrotnie.

Arthur Parks

Pamiętniki bohaterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz