Rozdział 2

393 45 57
                                    

           Byli jak dwa odmienne tryby w maszynie parowej. Mimo że minął już jakiś czas, odkąd zostali partnerami zupełnie nie mogli się dogadać. W tym czasie nie mieli żadnych zleceń, więc mieli możliwość, by się ze sobą jakoś oswoić np podczas treningów. Nieważne jednak co robili, nic nie kończyło się dobrze. Ten czas zapisał się dość mocno w ich pamięci, właśnie przez te zgrzyty między nimi i nieustanne sprzeczki. A Akira chciał się tylko przekonać czy to co o nim mówiono było prawdą. Bo na co dzień ciągle pozostał tak samo wkurzający. I chciał jak najszybciej dostać jakieś zlecenie, by wreszcie móc potwierdzić jego użyteczność.

Wypuszczał niedbałe kółka z dymu, stojąc przed malutką i mocno przestarzałą kawiarenką. Ówczesna właścicielka wraz ze swoją żoną odziedziczyła ją po swojej babce i bardzo chciała utrzymać ją dalej w tradycyjnym staroświeckim stylu. Idealnie wpasowywała się w klimaty Steampunk'owego Londynu. Była jedną z niewielu kawiarnii w której serwowano tak dobrą kawę i inne smaczne rzeczy. Dlatego wielu ludzi martwił los, jaki może ją spotkać w niedalekiej przyszłości. Zapewne w okresie Cyberpunku ta urocza mieścina zostanie przerobiona na jakąś Arkadę lub inną zmechanizowaną kafejkę. Ale Akiry prawie wcale to nie obchodziło. Kawiarnia jak kawiarnia, nic szczególnego.

Upuścił papierosa w momencie, gdy kółka zaczęły przybierać kształt zdeformowanych serduszek. Zakrztusił się dymem, machnął ręką by się go pozbyć i zdeptał niedopałek butem. Jeszcze tego mu tylko brakuje...

— Co on tam robi? Tak długo trzeba czekać na głupią kawę? — Zazgrzytał zębami i utkwił wzrok w drzwiach kawiarni.

Akira mocno się niecierpliwił, bo zaledwie 15 minut temu dostał cynk, że mają zlecenie. I bardzo chciał się dowiedzieć co to będzie, bo miała to być ich pierwsza wspólna misja, której tak nie mógł się doczekać. Mieli się udać do warsztatu Shiro, po więcej informacji i wskazówek. Przy okazji Akira miał odebrać swojego Hoverbike'a z naprawy. Powstał z pomocą Pidge, która gdy go budowała jak zwykle wyprzedziła własne czasy, dlatego był taki jedyny w swoim rodzaju. Toteż zawsze dbała o to, by pojazd był sprawny i na chodzie. Także dość często gościł w jej podziemnej cichej przystani, gdzie ciągle przy nim majstrowała.

Przestępując z nogi na nogę i niecierpliwiąc się coraz bardziej, zdecydował się wejść do środka. Już i tak za długo na niego czekał. W równie co na zewnątrz przytulnej kawiarni, ujrzał dość osobliwy widok, który jednak wcale go nie zdziwił. Jedynie mocno zirytował. Otóż przy ladzie bogato rzeźbionej z jakiegoś egzotycznego drewna i nonszalancko o nią oparty stał Leandro. Oczywiście sam w sobie ten widok, nie byłby aż tak denerwujący. Gdyby nie to, że zapewne od tych kilkunastu minut flirtował z białowłosą właścicielką kawiarni. I pewnie fakt, że miała żonę wcale mu nie przeszkadzał. Jej zapewne również, gdyż ciągle uroczo chichotała i raz po raz poprawiała białe kosmyki. Jednakże jej spojrzenie było pełne politowania, co mówiło samo za siebie, więc pewnie robiła to z grzeczności. Tymczasem Leandro nawet się nie zorientował, że Akira właśnie za nim stanął i patrzył na niego morderczym wzrokiem.

— Sanchez... — Wycedził przez zaciśnięte zęby, a jego źrenice niebezpiecznie się zwęziły.

Dopiero wtedy Latynos obrócił się i ujrzał jego wykrzywioną grymasem złości twarz. Może i nawet przejąłby się tym widokiem, gdyby nie to, że, kiedy się denerwował wyglądał tak uroczo, toteż nie mógł powstrzymać głupiego wciąż nonszalanckiego uśmieszku. Co wcale nie pomogło mu w obecnej sytuacji.

— Och Akira...

— Idziemy — Ponownie wycedził, przerywając mu.

Złapał go za kołnierz płaszcza, po czym bezceremonialnie zaczął wyprowadzać z kawiarni, pomimo tego, że chłopak próbował się zapierać i chwytać krańca lady.

Partners in crime//Leakira♣️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz