Rozdział 3

146 8 0
                                    

Mikołaj

Nigdy nie lubiłem siedzenia nad papierami, uważałem to za zbyteczne, jednak dzisiejszego dnia spędzonego przy raportach nie uznałbym za kompletną stratę czasu.

Z Karoliną czas leciał mi o wiele szybciej, i pomimo naszej krótkiej, dwudniowej znajomości, czułem  jakbym znał ją parę ładnych lat.

Powiedzenie, że zdążyliśmy się już zaprzyjaźnić, byłoby przesadą, ale szybko nawiązała się pomiędzy nami nić porozumienia, która z dnia na dzień, stawała się coraz grubsza.

- Białach. - wyrwałem się z zamyślenia obdarzając moją partnerkę spojrzeniem.

Karolina przez chwilę wpatrywała się we mnie, jakby nagle coś dostrzegła.

- Jeśli można wiedzieć, o czym tak uparczywie rozmyślałeś, przez co najmniej pół godziny, i czemu się tak do mnie szczerzysz?

Dopiero teraz zorientowałem się, że cały czas uśmiecham się szeroko do Karoliny, i lekko speszony, postanowiłem zmienić temat.

- A jeśli można wiedzieć to gdzie ty tak pędzisz? - Karola spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Na stołówkę, rzecz jasna. Przecież mamy trzynastą godzinę, pora obiadowa. Ale nadal nie odpowiedziałeś na żadne z moich pytań....

- Stołówka? Świetnie idę z tobą. - zwinnie przerwałem wypowiedź blondynki starając się odciągnąć ją wcześniej zaczętego tematu.

Bo co miałbym jej powiedzieć? Na kogo bym wyszedł, mówiąc, że sam nie wiem, dlaczego się tak do niej szczerzyłem, a cały czas myślałem o naszej świeżej znajomości? To brzmi jak słowa jakiegoś stalkera, nie policjanta.

- Co bierzesz? - zapytałem uprzedzając Karolinę, która już otwierała usta, najwidoczniej nadal chcąc się dowiedzieć odpowiedzi na jej pytania.

- Pewnie sałatkę, albo jakąś zupę. - westchnęła, widząc, że robię wszystko, aby tylko nie pytała o wcześniejsze, niefortunne dla mnie zdarzenie.

- Sałatka? Mówi Pani na serio, Pani aspirant? A później nie będzie miała Pani sił do pracy, i jak zwykle znowu wszystko na mojej głowie. - udałem wielce poważną minę, tym samym wywołując śmiech u mojego dowódcy.

- A Pan, Panie aspirancie, może mnie oświeci co takiego daje Panu siłe do pracy?

- Solidna porcja pierogów ruskich, w zupełności wystarcza. - pokój wypełnił nasz wspólny śmiech.

- W takim razie skoro starszy aspirant Mikołaj Białach, legenda tej komendy poleca pierogi ruskie, chyba dzisiaj go posłucham. Ale wyjątkowo. Od jutra wracają moje stałe dania.

- Anorektyczka. - mruknąłem niemal niedosłyszalnie, znalazwszy się już przy drzwiach.

- Coś mówiłeś? - zapytała wybiegając za mną z pokoju.

                           ***

Karolina

Po skończonym posiłku, udaliśmy się w kierunku naszego pokoju. Jednak w połowie drogi, los postawił na naszej drodze Jacka, trzymającego w rękach bukiet kwiatów z niewielką paczuszką obok.

- Właśnie wracam z recepcji. - uprzedził nasze pytania. - A to. - lekko potrząsnął przesyłką i poruszył bukietem. - Jest twoje. - dodał nieoczekiwanie, tym samym wprawiając mnie w stan głębokiego zaskoczenia.

- Moje? Ale, od kogo? - dyżurny wzruszył ramionami.

- Kiedy odbierałem te podarunki - posłałam mu spojrzenie pełne irytacji. - od Emilki, nie wspomniała nic o nadawcy. Sprawdź na tyle paczki. Albo w kwiatach, może jest jakiś liścik. - wzruszył ramionami. - No, ale nic, mam jeszcze trochę pracy, tak więc zostawiam was. Na razie.

Przeniosłam swój wzrok na Białacha.
Raz zwracał swoje oczy na mnie, to raz na prezenty, które otrzymałam, i tak skakał spojrzeniem przez jakiś czas.

Wchodząc do pokoju odłożyłam paczuszkę na blat biurka i przynosząc wazon w to samo miejsce, delikatnie włożyłam do niego bukiet. Wcześniej nie zwróciłam nawet uwagi, że były to klasyczne, czerwone róże.

Cóż, ktokolwiek mi je przysłał, musiał albo mnie nie znać albo mieć bardzo słaby gust. To, że na róże leci co trzecia laska na świecie, nie oznacza że każda je uwielbia. A ja właśnie należałam do tej większej grupy.

Spojrzałam na zegar naścienny znajdujący się dokładnie nad drzwiami. Była 14:00. Pozostała jeszcze tylko godzina służby.

Wyrzuciwszy z myśli kwiaty i paczuszkę, z powrotem zabrałam się do pisania raportów.

                        ***

- Nie patrz tak na mnie. - powiedziałam z wyrzutem, gdy zbieraliśmy się już do wyjścia.

- Jak? - Mikołaj sprawnie odbił piłeczkę natychmiast przybierając wyraz niewinności.

- Jakbym miała chłopaka, albo partnera, i na dodatek nic ci o tym nie powiedziałam. - odparłam lekko obrażonym tonem, który natychmiast wyczuł.

- To chyba ja powinienem być obrażonym. Nie mówiłaś, że masz jakiegoś adoratora. - odparł ze śmiechem.

- Wyobraź sobie, że sama o tym nie wiedziałam. - odparłam z irytacją w głosie.

- Dobra zbieram się. Dzisiaj spotykam się z córkami, więc lepiej jak się pospieszę. - dodał patrząc w telefon. - Do zobaczenia Karolina.

- No, do jutra. - rzuciłam, sama dopiero zakładając kurtkę. Pogoda była dzisiaj w miarę chłodna, jednak po wczorajszej ulewie wolałam się znowu nie narażać. 

Posiedziałam jeszcze chwilę na komendzie, wpatrując się w wazon z kwiatami. Zastanawiałam się kto  mógł je przysłać wraz z ową paczuszką.

Ciekawość wygrała i począwszy od paczuszki, zaczęłam obracać ją w dłoniach. Tak jak podejrzewałam na tyle znajdował się tylko adres, i odbiorca.

Przez chwilę chciałam otworzyć przesyłkę, jednak postanowiłam zrobić to dopiero w domu. Następnie w moje ręce dostał się bukiet kwiatów.

Jeszcze raz spojrzałam na róże i powoli zbliżając do nich twarz powąchałam je. To były piękne, ale również zdradzieckie kwiaty, dlatego ich tak nienawidziłam. Zawsze kojarzyły mi się z dwulicowymi osobami, które spotkałam na swojej drodze.

- Może w środku jest jakiś liścik? - nagle zaświtało mi głowie.

Zaczęłam ostrożnie przeczesywać dłońmi przestrzeń, pomiędzy zieloną folią a brzegiem róż.

- Auć! - zawołałam po czym szybko zakryłam sobie usta dłońmi. Całe szczęście chyba nikt mnie nie usłyszał.

Podniosłam wskazujący palec z którego strużkami lała się krew. Ukłułam się, ale było warto. Pomiędzy palcem środkowym, a serdecznym trzymałam kawałek brunatnego papieru złożonego na pół.

Był wielkości karteczki, którą zawsze doczepia się do torebek urodzinowych.

Zdrową ręką sięgnęłam do czarnej, średniej wielkości torebki. 

Owinąwszy chusteczką zraniony palec, nareszcie mogłam skupić się na karteczce. Pismo od początku wydawało mi się dziwnie znajome, a jednak z nikim, nie mogłam go skojarzyć.

Przeleciałam wzrokiem po tekście.

Witaj.
Mam nadzieję, że kwiaty, jak i paczka Ci się spodobały. Być może niedługo znów się spotkamy ;)

S.K

Mimo jego podpisu, nadal nie wiedziałam kim może być nadawca. Niedługo znów się spotkamy? Więc musiał to być ktoś kogo znam, albo kiedyś poznałam. Ale kto? Do głowy nie przychodził mi w tym momencie nikt. Pozostawało tylko czekać na nasze rzekome spotkanie.

,,Rachwałach ~ Miłość po wieki."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz