Rozdział 12

553 68 43
                                    

(Jaskier)

Po wielu przemyśleniach i w końcu zdobyciu numeru telefonu siostry Lucasa postanowiłem się do niej osobiście wybrać, aby raz na zawsze pozbyć się męczącego dziennikarza oraz zmniejszyć swoją ciekawość. Potrzebowałem do tego jednak jakiegoś towarzystwa, ale niestety mój drogi wiedźmin nie odbierał ode mnie telefonu, więc postanowiłem zjawić się u niego osobiście.

Pomimo głuchej nocy z pobliża magazynów, w których przebywał dochodziły dźwięki walki. Niepewnie oświetlając sobie latarką w telefonie drogę szedłem w tamtym kierunku modląc się, żeby coś mnie nie zżarło. Bałem się, ale pragnąłem znowu zobaczyć go z miecze. Takiego jak był kiedyś – pokrytego posoką pokonanych potworów i kamienną miną ukazującą znudzenie przeznaczonym zajęciem.

Dźwięki stawały się coraz donośniejsze, a gdy wychyliłem się zza jednego kontenera ujrzałem ogromnych rozmiarów istotę, z której mężczyzna wyciągał swoje ostrze. Krew rozprysła na wszystko dookoła łącznie z ubraniem Geralta. Z nieukrywaną fascynacją przyglądałem się jak dłonią starł niewielkie pozostałości ze swojego policzka. Patrząc na niego znowu widziałem wojownika z przeszłości, a nowoczesne otoczenie rozmyło się zastępowane przez scenerię niczym z filmu historycznego. Podchodziłem powoli mamiony jego silną sylwetką oraz miłością, którą czułem do dawnego go. Chciałbym odzyskać jego wszystkie wspomnienia gdybym miał pewność, iż nie zniszczyłyby uczuć, które teraz do mnie żywił.

- Co tu robisz? – spytał, a ostrze z jego dłoni zniknęło podobnie jak iluzja dawnych czasów. Zamiast zbroi miał na sobie czarne jeansy, tego samego koloru obcisłą koszulkę i jedyne co się nie zmieniło to wiszący na jego szyi medalion. Patrzył na mnie wzrokiem nie do końca wyzbytym emocji, ale na pewno trudnym do odgadnięcia.

- Nie mogłem się do ciebie dodzwonić. Martwiłem się.

- Walczyłem – powiedział przenosząc wzrok na wielkie cielsko, które powoli zaczęło znikać, aż w końcu nie pozostało po nim nic.

- I wygrałeś.

- Hm.

- Zawsze wygrywasz.

- Nie – powiedział znowu spoglądając na mnie i tym razem byłem pewien, że to co dostrzegłem to mieszanka bólu oraz samotności.

- Kiedy przegrałeś? Nie przypominam sobie takiego momentu.

- Ja też nie...ale wiem, że tak się stało – podszedł bliżej – I miało to związek z tobą. Wiesz o co może chodzić?

Próbowałem sobie przypomnieć jakiś moment, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Kiedyś nie byliśmy, aż tak blisko. Miałem od niego pomoc i on również mógł na mnie polegać, ale pewne wydarzenia sprawiły, że nasze drogi się rozeszły. Nie miałem już siły przypatrywać się jak ukochany mężczyzna tworzy szczęśliwą rodzinę. Choć nazywałem ich tak, to jednak nie potrafiłbym prowadzić takiego związku jak oni. Oboje z Yenn zdradzali siebie przy pierwszej, lepszej okazji, a później i tak wracali, żeby patrzeć na siebie jakby poza nimi nie było nikogo innego na świecie.

- Nie – pokręciłem głową.

- Powiesz po co tu przyszedłeś?

- Mam do ciebie prośbę. Chciałbym, żebyś ze mną gdzieś pojechał.

- Znowu morze?

- Nie – uśmiechnąłem się na wspomnienie pięknych promieni zachodzącego słońca – Tym razem chodzi o małe śledztwo.

- Znowu chcesz pchać nos tam gdzie nikt nie chce, żebyś to robił?

- Nie wiem, ale wiem jedno, że jeśli nie uda mi się zdobyć odpowiednich informacji oraz pogodzić dwóch osób to moja osoba będzie zagrożona! I nie przesadzam, więc nie patrz tak na mnie, ale żeby ci to streścić potrzebuję trochę czasu. Mam nadzieję, że jesteś gotowy wysłuchać mojej historii.

Może w tym świecie będziemy razem (Geralt x Jaskier)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz