41. Nie chcę się żegnać

782 27 25
                                    

Obudziłam się rano... sama. Luke'a nie było w pokoju. Doskonale wiedziałam, że tak będzie, a jednak miałam taką głupią nadzieję, że może zostanie.

Westchnęłam bezradnie i usiadłam po turecku na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju w celu znalezienia telefonu, ponieważ nie było go jak zwykle na szafce nocnej.

Chyba muszę po niego wstać.

Gdziekolwiek jest.

Otuliłam się kołdrą i wstałam z łóżka. Moje stopy zetknęły się z lodowatą podłogą, a moje ciało przeszedł dreszcz. W pokoju było zimno, bardzo zimno, prawdopodobnie przez to, że okno było otwarte na oścież, a na dworze szalał deszcz.

Podeszłam do okna, żeby je zamknąć. Poczułam lodowata ciecz pod nogami, spojrzałam się na ciemne panele i zobaczyłam, że stoję w środku wielkiej kałuży. Wspaniale.

Pisnęłam przerażona, gdy wracając do łóżka, moja noga się poślizgała, a ja runęłam na podłogę. Powoli podniosłam się z podłogi, stając w suchym miejscu przed lustrem. Cała moja piżama była mokra, tak samo, jak końcówki włosów.

- Później poszukam telefonu. - Powiedziałam sama do siebie.

Podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej bieliznę oraz ubrania na dzisiejszy dzień. Wzięłam ubrania do ręki i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i doszłam do wniosku, że mogę straszyć dzieci po nocach. Jak najszybciej mogłam, założyłam bieliznę, a na nią czarne jeansy i żółtą, grubą bluzę niegdyś należącą do mojego brata. Wysuszyłam mokre końcówki włosów, a później spięłam je w wysokiego koka. Na koniec zrobiłam lekki makijaż.

Zeszłam schodami na dół prosto do kuchni, gdzie zastałam dziadków, mojego brata i jego narzeczoną.

- Dzień dobry wszystkim. - Przywitałam się. - Jak było na nocowaniu? -Spytałam Lucy.

- Całkiem dobrze, April ja zwykle przesadziła z alkoholem i zwymiotowała do jednej z doniczek stojących w pokoju Hope. - Powiedziała, a ja cicho zaśmiałam się pod nosem. - A ty co robiłaś? Tęskniłaś za nami?

- Bardzo. - Zaśmiałam się. - Nic ciekawego nie robiłam.

- Przecież ty... - Zaczęła mówić babcia.

- Oglądałam serial. - Przerwałam jej.

Zapomniałam powiedzieć babci, że one nie wiedzą o mojej randce z Luke'iem.

- Tak, cały wieczór leżała w tym pokoju. - Pokręciła głową.

Zabrałam miskę wypełnioną płatkami i mlekiem i usiadłam z nimi przy stole.

- Ej to nie jest moja bluza? Szukałem jej ostatnio. - Spytał Dylan, bacznie przyglądając się bluzie na moim ciele.

- Niee, wydaje ci się. - Odpowiedziałam.

Dylan spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem i wstał od stołu. Obserwowałam brata, podchodzącego do mnie. Dylan chwycił kaptur bluzy i wywinął go na drugą stronę.

- Jest moja! - Powiedziała głośno.

- Wcale, że nie. Skąd niby wiesz, że była twoja?

- Bo na kapturze jest wypalona dziura przez papierosa. - Odpowiedział. - Należy do mnie.

- Nie należy. Nawet jeżeli kiedyś należała to już nie, jest twoja. Proste? Proste.

Dylan wrócił na swoje miejsce i usiadł z założonymi na piersi rękami. Widziałam jego mordercze spojrzenie, które wywiercało we mnie dziurę. Chłopak nadal próbował wymyślić jakiś sensowny argument, aby dalej prowadzić kłótnię.

It was just summer love, honey (zakończona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz