Gdy dojechali już do domu chłopaka, zbliżał się wieczór. Niebo powoli zasnuwało się granatową peleryną, ciągnąć za sobą tysiące jasnych, oddalonych o setki tysięcy kilometrów gwiazd. Uliczne lampy, zaiskrzyly się jasnym światłem i gdyby nie odgłos chodzącego silnika, oraz chrząstu kół na żwirze, cała ta sceneria, mogłaby wydawać się naprawdę przyjemnym obrazem.
Czerwone nieco zniszczone BMW 7 z 1999 wjechało na podjazd, oświetlając światłami białe drzwi do garażu, a z ogrodu dało się usłyszeć szczekanie psa. Światła zgasły a szum silnika, ucichł razem z nimi, spowijając ciszą niewielkie osiedle.
Ze środka dało się usłyszeć nerwowe głosy.
-Mówiłem już, że nic mi nie jest!- nieco zbyt głośne na szept, jednak wciąż, nie wykrzyczane słowa, nie brzmiały zbyt przekonująco.
-Alec, ja nie jestem głupia!- Syknęła dziewczyna, waląc ręką w deskę rozdzielczą. -Widziałam cię już w tym stanie, nie rozumiesz?- mówiła dalej a napięcie powoli rosło tworząc nieprzyjemną atmoswerę. -Trzęsą ci się ręce chłopie, jesteś blady i... przerażony.- w głosie dziewczyny dało się wyczuć strach. Był drżący i niepewny. Jakby powstrzymywał się od wypowiedzenia ma głos słów ,,Historia lubi się powtarzać".
Po drugiej stronie panowała cisza. Nikt nie miał ochoty tego powtarzać. Nikt nie chciał znówu czuć tego strachu. Bo strach manipulował ludźmi. Był prawie jak śmierć. Zapędzał w kozi ruch i zmuszał do wykonywania jego rozkazów. Lub zwyczajnie czekał aż człowiek lub zwierze, połamie sobie palce wspinając się na mór. Próbując uciec. Próbując się schować i uratować, znaleźć się... jak najdalej.
Czarnowłosy chłopak wziął drżący oddech.
-Ja...- chłopak wyjąkał rozpaczliwie próbując znaleźć jakiekolwiek słowa pasujące do sytuacji.
-Alec...- teraz już spokojny głos dziewczyny, przerwał niezręczne próby wypowiedzenia czegokolwiek. -Zostanę z tobą.-
Właśnie w tamtym momencie... pomimo tych słów... pomimo tego iż osoba, która już raz go z tego wyciągnęła, siedziała teraz obok niego. Alec czuł strach. Czuł jak rozchodzi się od koniuszków palców, przenikając w głąb ciała, paraliżując i odbierając dech. Oczy miał szeroko otwarte, a szczękę mocno zaciśniętą, by chociaż w części powstrzymywać jej drżenie. Dłonie natomiast zacisnął na kolanach.
Czuł tego obecność. W tej chwili, przed nimi. W ciemnościach... było coś, co podążało za nim jak cień. I mimo słonecznych dni, mroziło krew w żyłach.
-A-alec...-Przerażony głos dziewczyny, wprawił jego serce w zawrotne tępo.
Tuż przed nim.
Czuł kroki i adrenalinę ściskająca mięśnie.
To teraz? Wizje nigdy nie były aż tak silne.Oddech chłopaka przyśpieszył, nie przestając drżeć. Powoli wbijał się w fotel, czując jak całe jego ciało, pojmuje strach...
Gdzieś z lewej wyczuł jego wyraźną obecność. Był tam. Tak blisko jak jeszcze nigdy. Kiedy się obudzi? Kiedy?! Chłopak niemalże zaszlochał, czując jak jego głowa wbrew jego woli, obraca się w lewo, wyczuwając energię. Na dworze panował już mrok. Jak długo już tu był? Skrzyp pazurów o metal sprawił, że mimowolnie próbował zamknąć oczy. Lecz zanim zdążył to zrobić, to co zobaczył, było jedynie wielką czarną wroną, siedzącą na lusterku i wpatrującą się w niego... dużymi, czarnymi, ślepiami...
-Alec!- głośny krzyk wybudził go z transu wprawiając w uczucie otępienia. Po jego prawej stronie była przerażona Veronica z telefonem w ręku, a po jego prawej potrząsający nim w ojciec którego oczy wyrażały czysty strach. -Alec!...- powiedział żałośnie, łapiąc twarz syna w dłonie a następnie przytulając go mocno do siebie. Nie patrzyli już na to, że łzy chłopaka moczyły koszulę mężczyzny. Ani na to, jak niewiele oprócz krwi ich łączyło. Teraz liczyło się już tylko to, że Alec wrócił.
Czarnowłosy jednak wszystko czuł jak przez mgłę. Słowa i dotyk. Veronicę która rozmawiała z oddziałem pogotowia, oraz ojca szepczącego coś do niego. Łzy spływały mu po policzkach, jednak on sam nie płakał. Nie czuł praktycznie nic, oprócz tego dziwnego uczucia, jakby przed chwilą, znajdował się na skraju śmierci... lub jedną nogą już w niej był.
*
Po około dwudziestu minutach przyjechało pogotowie ratunkowe. Zadawali mnóstwo pytań, na które chłopak nie był w stanie odpowiedzieć, lub po prostu nie znał odpowiedzi. Zabrano go do szpitala oraz zrobiono różne badania w tym sprawdzali czy przypadkiem nie ma wstrząsu mózgu.
Teraz kiedy całą przestrzeń otaczała biel, wizje nieco się zatarły, ukazując jedynie mgliste wspomnienie snu.
Dłonie chłopaka zacisnęły się na kołdrze.
Jeszcze nigdy... nie był tak blisko. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego jak wtedy. Obecność strachu, była tak wyczuwalna... chłopak wsunął dłonie we włosy ciągnąć za nie lekko.
W całym swoim życiu. Wszystkich snach, rysunkach, przewidzeniach, nie czuł się tak jak w tamtej chwili w samochodzie. To już nie był sen. To działo się naprawdę. Alec to wiedział. Jednak... dlaczego Veronica niczego nie widziała? Dlaczego nikt nigdy nie widział...? Czy gdyby go wtedy nie obudzili, byłby tutaj nadal?
Ku jego przerażeniu, miał wrażenie, że nie.
-Witaj Alec. Jestem Cassandra Reeves i jestem lekażem dziecięcym, oraz psychologiem. Mogę cię zbadać?- zapytała a widząc nieco zdziwioną minę chłopaka, dodała szybko. -Kilka krótkich pytań.- uśmiechnęła się ciepło. Chłopak skinął głową siląc się na uśmiech, lecz jedyne co z tego wyszło to niewyraźny grymas. Doktor zaśmiała się rozbawiona.
-No dobrze zaczynajmy.- mruknęła wciąż nieco rozchichotana blondynka, po czym wyciągnęła coś na podobieństwo arkuszu oraz książki, oraz długopis i spojrzała na niego z determinacją. -A więc, nazywasz się Alexander Moore, tak?- zapytała jakby dla formułki, wpatrując się w niego zaciekawiona.
-Alec.- poprawił ją chłopak, lecz szybko się zreflektował. Nikt nie mówił na niego pełnym imieniem. -Znaczy, tak... Alexander Moore.- dodał spuszczając wzrok.
-Spokojnie nie stresuj się tak młody. Wyluzuj.- rzekła cicho, po czym odchrząknęła i poprawiła okulary połówki. -Następne pytanie. Po pierwsze, czy wiesz co się stało?- zapytała, jakby sama nie znając pytania.
Alec nieco się spiął. Nie miał ochoty nikomu mówić. Wzięli by go za wariata. Pokręcił przecząco głową.
-No dobrze, szkoda.- mruknęła zapisując coś znowu. -Powiedz mi w takim razie, czy coś cię boli? Czujesz dyskomfort? Może odrętwiałe kończyny?- dopytywał a Alec złapał się powoli za głowę, dużo mówiła.
-Nie, nic z tych rzeczy.- odparł zamykając oczy. -Trochę boli mnie głowa...- dodał lecz nie sądził, by miało to cokolwiek zmienić. Doktor mruknęła coś do siebie potwierdzająco po czym wzrok znów skupiła na nim.
-No dobrze. Z relacji Veronici, twoja przyjaciółka zgadza się?-Alec skinął głową. -Wyglada na to, że właściwie nie zemdlałeś a wpatrywałeś się w drzwi od garażu, dobrych kilka minut. Mówi, że byłeś przerażony, ale powiedziała, że nie wie dlaczego.- tu kobieta zrobiła pauzę. -Powiem tak, zanim usłyszałam dokładnie co się stało, byłam pewna, że był to paraliż senny. Jednak potem okazało się, że ruszałeś się i w dodatku nie spałeś więc ta teoria odpadła.- mruknęła jakby zawiedziona, po czym, postukała się po policzku długopisem.
-Tak właściwie po co to całe przesłuchanie? Czy Veronica i mój ociec wszystkiego wam już nie powiedzieli?- zapytał nieco zirytowany o zagubiony chłopak. Nic już nie rozumiał.
-Och No tak... a po to, żeby wypytać ciebie, bo może coś pamiętasz z innego punktu widzenia. Więc jedziemy dalej. Możliwie, że był to również atak paniki. Mało śpisz prawda? Masz też lekką niedowagę i trudną sytuacje co? To wszystko może się sprowadzać do przemęczenia, oraz strachu, przez co możliwe są Ataki Paniki.- stwierdziła blondynka.
-Czy możemy już kończyć?- zapytał chłopak, marząc jedynie o odrobinie samotności.
-Ah... jasne. Gdybys coś sobie przypomniał to natychmiast o tym kogoś powiadom. Dostaniesz tu jeszcze kilka dni pod obserwacją, ale spokojnie nie będziemy cię tu przemęczać.- kobieta uśmiechnęła się miło. Alec w duchu przewrócił oczyma.
-Dobrze.- mruknął cicho. -Dowidzenia.- dodał gdy Cassandra wstała kierując się w stronę drzwi.
-Dowidzenia Alec...
CZYTASZ
The Crow's Eyes
ParanormalAlec Moor. Czarnowłosy chłopak którego co rusz nawiedzają dziwne wizje. Czy to w snach czy to na jawie. Chłopak sam już nie wie, czy śni, czy jest tutaj i teraz. Tajemnicze pukanie w okno, które słyszy prawie non stop, zaczęło się nasilać, mimo iż c...