Tego dnia się pakowałam. Westnęłam. Znowu przeprowadzka. Tym razem nie wiedziałam, gdzie się przeprowadzamy. Kiedyś bardzo się przywiązywałam do nowych domów. Lecz potem zostawał tylko smutek i tęsknota za tamtym miejscem. Życie mnie już nauczyło, że nie należy się przywiązywać. Do niczego. Nawet do swojej rodziny. Spakowałam się i wsiadłam posłusznie do auta, w którym czekał już mój tata. Gdy czekaliśmy razem z nim na mamę, coś przemknęło koło naszego wozu.
- Nie ruszaj się i bądź cichutko. Wszystko będzie dobrze - szepnął tata, nie odwracając się do mnie. Po czym wyszedł z samochodu. Posłusznie wykonywałam jego zadanie, podczas gdy on walczył z czymś podobnym do metalowego psa. Mój tata też walczył pod postacią jakiegoś robota. Przegrywał. Jednak w pewnym momencie przerwał tamtego w pół. Następnie przyszła mama. Wiedziała, że nie ma czasu do stracenia. To dlatego ciągle się przenoszę. Ciągle nas gonią te roboty. Mnie gonią. Jak zwykle muszę być tą na najwyższym szczeblu. Z żywiołem wody i metalu. Tylko to pierwsze potrafi rozwalić metal. Od dawna pomiędzy wodnymi istotami i metalowymi trwały kłótnie. Żadna ze stron nie chciała się pogodzić. Spór trwa do dziś. A końca brak. Metalowi zgładzili już prawie wszystkie istoty posiadające wodny żywioł. Pozostała nas niewielka garstka. W tym ja z moją matką. Po walce tata od razu wcisnął gaz. Jak poparzeni wyjechaliśmy z naszego poprzedniego miejsca zamieszkania. Podczas podróży rodzice nerwowo rozmawiali. Tylko ja patrzyłam się w okno, myśląc: "kiedy życie da mi w końcu spokój?", "Kiedy będę mogła normalnie żyć?". Wiedziałam, że odpowiedź nigdy nie nastąpi. O swoich żywiołach dowiedziałam się w przedszkolu. Na następny dzień musieliśmy wyjechać. Wtedy rozpoczęłam doskonalić swoje umiejętności. Oczywiście pod nadzorem rodziców. Powiedzieli mi prawdę dopiero, gdy miałam 7 lat. Rok potem szkolny lekarz zdiagnozował mi depresję. Rodzice poświęcali mi tyle czasu ile mogli. Czyli praktycznie 10 minut codziennie. Ciężko pracowali, a na dodatek bali się, że zostaniemy przez nich wykryci. Mama zawsze uczyła mnie, by wykorzystywać swoje moce do bardzo nagłych, niebezpiecznych przypadków. Wtedy byłam jeszcze za młoda, by to zrozumieć. Wtedy chciałam walczyć. Wtedy nie byłam zbyt posłuszna rodzicom. Niekiedy wymykałam się przez okno. Tylko po to, by znów do niego wrócić z paczką gumy do żucia kupionej ze sklepu. Żując ją, próbowałam rozgryźć swe problemy. A pomysłów nie brakowało. Ten dom był najbardziej urokliwym ze wszystkich jakie odwiedziliśmy do tej pory. Szkoda, że nie mogliśmy zostać na dłużej. To właśnie tam po raz pierwszy czułam się jak w domu. Teraz, nigdzie nie poczuję tej atmosfery. Rozmyślałam, słuchając swojej ulubionej muzyki. Nagle tata ostro zahamował. Jechaliśmy akurat przez góry. Tylko jedna droga prowadziła na drugą stronę. Wąska, nierówna, niebezpieczna droga. Gdy tata zahamował, zastopowałam dalsze odtwarzanie mojej muzyki, po czym zaczęłam nerwowo się rozglądać. Otóż jakieś zwierzę prawie wleciało pod koła naszego samochodu. Tata wyszedł z auta, by prawdzić co wyskoczyło z krzaków. Okazało się, że nie była to zwykła sarna czy jeleń. To był człowiek. Niepokojąc się coraz bardziej, mama także wyszła z auta. Potem wyjęła jakieś urządzenie z bagażnika i "zbadała" rannego. Należał on do wodnistych. Dlatego mama szybko go uzdrowiła, a tata usadowił go obok mnie. To było dziwne, miałam wrażenie, że skądś go znam.
CZYTASZ
Uciekając Przed Prawdą - Moje Opowiastki [Bez Kontekstu]
FantasyO mamy nowego gościa! Proszę usiądź sobie gdzieś koło kogoś na jakiejś kłodzie. Tu przy ognisku opowiem wam historie, które zabiorą nas do magicznej krainy. Wszyscy łapcie swoje kijki z piankami, bo otóż ruszamy w przygodę! (Oczywiście pilnujcie...