Rozdział 3

459 22 0
                                    

Rozdział poprawiony💜

Limuzyna dojechała na miejsce. Wysiedliśmy z niej. Carlos i Jay zaczęli się bić o jakiś głupi szalik, czy coś.  Uspokoiłam chłopaków mówiąc "mamy publiczność" i Jay natychmiast wstał wrzucając resztę skradzionych rzeczy do limuzyny, ale i tak wszyscy patrzyli się na nich jakby uciekli z psychiatryka.

– Tylko sprzątam – powiedział syn Dżafara.

– Porządek jest najważniejszy...dlatego już to zostawcie. – powiedziała jakaś stara baba

– Siema, śliczna jestem... Jay – powiedział i zrobił uśmiech podrywacza.

Ta dziewczyna do której Jay podszedł zaśmiała się sztucznie a ja dopiero teraz zauważyłam że dam jej przezwisko landryna bo jest ubrana na nie inne kolory niż różowy.

– Witamy w Auredonie – powiedziała ta baba – Dobra wróżka, kłaniam się, dyrektorka szkoły – czyli to stara wróżka

– Ta dobra wróżka? W sensie bibidi bobidi bo? – zapytała Mal

– Bibidi bobidi dokładnie – odpowiedziała

– Zawsze się zastanawiałam jak się czuł Kopciuszek kiedy tak wyskoczyłaś  nagle z tą twoją świecącą Różdżką i milutkim uśmieszkiem – powiedziała Mal

– I świecącą różdżką – dodałam bo liczyłam że uzyskamy jakieś informacje na temat tego całego magicznego patyka

– Skarbie, to było 100 lat temu. Jak często mawiam:  Nie patrz na to co było tylko na to co będzie – powiedziała stara dobra wróżka. Szkoda, a tak bardzo liczyłam na te informacje. Mogła chociaż powiedzieć gdzie jest ten cały magiczny patyk.

Teraz dopiero zobaczyłam dziewczynę stojącą koło księcia Bena (rozpoznaje go bo na wyspie sama malowałam jego portret z rogami brodą wąsami itp.) Jay też chyba teraz ją zauważył bo podszedł do niej i stał się uwaga: podrywaczem, jak w sumie zawsze.

– Hej mała – widząc że dziewczyna całkowicie go zignorowała odszedł a wtedy król Ben zabrał głos

– Cieszę się że przyjechaliście. Jestem Ben – powiedział, a ja jestem z siebie dumna bo dobrze zgaduje.

– Książę Benjamin a już za chwilę...– Nie dokończyła landryna

– Mnie książę wystarczy. Moja mama to Zła Królowa, a więc ja też jestem księżniczką. – wtrąciła się Evie i całe szczęście przerywając tej różowej landrynie.

– Właściwie Zła Królowa nie ma już Królewskiego tytułu, czyli ty też nie. – Ta cała Landryna doprowadza mnie do szału

– Dobra, przymknijcie się już, bo cukrzycy dostnę. — powiedziałam wrednie. Niestety zostałam zignorowana.

– A to Audrey – Powiedział Ben

– Księżniczka Audrey. Jesteśmy razem...prawda Beniutku? – Poprawiła go landryna imieniem Audrey. teraz wtrąciła się stara, dobra wróżka

– Ben i Audrey was teraz oprowadzą. My widzimy się jutro na zajęciach. Drzwi do wiedzy są zawsze otwarte, ale biblioteka jest czynna od 8:00 do 11:00 i bardzo zawsze przestrzegany ciszy nocnej. – powiedziała i odeszła a za nią cała orkiestra. Zapomniałam wspomnieć to była huczna impreza.

– Tak się cieszę że już jesteście – powiedział Ben

A Jay na to że się z nim przywitał walnął go w klatę. I wszyscy zaczęliśmy podawać sobie ręce.

– To naprawde nie zwykły dzień mam nadzieję że zapiszę się na kartach histori, a nasze dwa światy znów się połączą. – przemawiał

– Oby to był też dzień w którym pokażesz nam łaskawie gdzie jest łazienka – powiedziała ironicznie Mal

– Trochę przesadziłem? – zapytał księciunio

– Trochę bardziej niż trochę – odpowiedziała córka Diaboliny

kiedy Ben podszedł do mnie i ta dziewczyna bo jeszcze nie przedstawili jej więc po prostu się zapytałam

– Księciuniu, powiesz kto tutaj koło mnie stoi? Jakby to powiedzieć..? Nie przedstawiłeś jej, a jako jedyna ma znośny strój w całej waszej bandzie – warknęłam podle a Ben był zdziwiony.

Ta laska była ubrana w jeden z outfitów, który wyglądał jak mój. Skórzana kurtka, czarne jeansy, biały top, generalnie wyglądała świetne. Gdyby nie to, że spełniała 120% standardów księżniczkowatości, świadcząc po jej tiarze na głowie, to może byśmy się zaprzyjaźniły.

– A tak zapomniałam to jest Veronica, moja siostra – uśmiechnął się niepewnie Ben.

– Jak mogłeś zapomnieć o własnej siostrze, młotku? – uśmiechnęłam się sztucznie. Byłam chyba jedyną, która nie starała się przed nimi udawać dobrej duszyczki.

— Tak się już zdarza. Jestem Veronica.

Dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę. Kolejny minus, pomalowane na różowo paznokcie. Fuj. Ale przynajmniej była ubrana lepiej niż reszta i wydawała się bardziej zadziorna. Uścisnęłam jej rękę.

— Natasha.

Potem Ben, Audray i Veronica wprowadzali nas, ale nie słuchałam bo Ben zaczął przynudzać. Ocknęłam się dopiero, żeby zobaczyć, jak pomnik Adama zmienia się w bestię i Carlosa który wskoczył Jay'owi na ręce. Ben zaczął go uspokajać jak mama płaczące dziecko. Ale zaczęłam się dopytywać.

– Jak tam z magią w Auredonie wiesz różdżki i te sprawy– zapytałam, bo myślałam cały czas tylko o misji.

– Tak, magia istnieje od zawsze, jasne, ale nikt już jej nie używa. Jesteśmy tylko zwykłymi śmiertelnikami..

– Królami i królowymi przy okazji – wtrąciła Mal

– To prawda! Korzenia naszych rodzin sięgają setki lat wstecz – powiedziała ta różowa landryna Audray.

– Doug! Doug chodź do nas! – krzyknął do jakiegoś swojego kumpla schodzącego ze schodów.

– To jest Doug pomoże Wam z planem zajęć i pokażę resztę akademika– przedstawił nam go Ben – widzimy się później i Jakbyście mieli jakieś pytania to śmiało pytajcie.– powiedział Ben

– Ale Douga i Veronice– wtrąciła się Audray i potem Audray i Mal zaśmiały się ironicznie.

Nareszcie, Landrynka sobie poszła. Już myślałam, że ta długo wyczekiwana chwila nigdy nie nadejdzie...

– Siemano, jestem synem Gapcia. Wiecie..Gapcio Śpioszek Gburek Mędrek Nieśmiałek Wesołek i ten... hej ho – zająknął się Doug patrząc na Evie

– Evie córka złej królowej – powiedziała Evie  do Douga

– Doug, możesz iść ja się nimi zajmę – powiedziała Veronica patrząc na Douga, który dał jej plany lekcji. Rozdała je nam

– Zajęcia wyrównawcze z dobroci? – zapytała Mal – Nowy przedmiot?

– Tak – odparła krótko Veronica.

– Super.. – burknęłam ironicznie.

— To ja zaprowadzę was do pokoi – powiedziała, a my poszliśmy za nią.

– To jest pokój dla chłopców. — Wskazała na pokój nr. 267. – Teraz zaprowadzę dziewczyny do pokoju wy się tu rozpakujcie – po jej słowach, dotarliśmy do pokoju nr 307 i tam zostawiła Evie i Mal.

Ja poszłam za nią dalej i zatrzymała się przy pokoju numer 305

– Jesteśmy współlokatorkami. – powiedziała Córka Pięknej i Bestii, jak gdyby nigdy nic.

No chyba nie.

Następcy: Moje Mroczne Serce - W Trakcie KorektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz