I

353 43 7
                                    

Albus najdelikatniej jak tylko potrafił zdjął z siebie rękę swojego chłopaka — nazywanie go w ten sposób było tak nienaturalne, a zarazem proste — spojrzał raz jeszcze na jego spokojną twarz, która na chwilę zastąpił grymas, bo nie czuł przy sobie drugiego ciała, ale zaraz odwrócił się na drugi bok i schował głowę w poduszkę. Spojrzał na zegarek Scorpiusa położony na szafce i odczytał godzinę. Nie miał pojęcia, dlaczego obudził się w środku nocy, ale wiedział też, że nie da rady już zasnąć. Wciągnął na siebie swoją bluzę, którą jakiś czas temu Malfoy sobie przywłaszczył, intensywnie pachniała jego perfumami, zaciągną się nimi i z uśmiechem pomyślał, że powinien teraz spróbować ją odzyskać. Wyszedł z dormitorium a później z pokoju wspólnego, najciszej jak potrafił przemykał korytarzami, aż w końcu dotarł na wierzę astronomiczną. Spojrzał w gwiazdy i przypomniał sobie ich rozmowę.

- Panie prefekcie, co pan robi? Nie wolno tu nam być o tak później porze — powiedział z uśmiechem zaraz po tym, jak wbiegli na samą górę.

- Pamiętasz, o co mnie spytałeś tego dnia, gdy wyznałeś mi uczucia?

- Scorpius to było trzy dni temu — powiedział przewracając oczami, uśmiechnął się jednak lekko i wrócił do tego wydarzenia myślami.

- No dalej — mruknął i pociągnął go za sobą tak, że obaj stanęli przy barierce.

- Spytałem, czy masz na sobie moją bluzę — odpowiedział po chwili namysłu.

- Wcześniej Albus

- Wydaje mi się, że spytałem gdzie byłeś — Scorpius pokiwał głową z uśmiechem.

- Pewnie nie spodziewałeś się odpowiedzi po takim czasie, ale byłem tutaj. Nie mogłem zasnąć, za dużo o tobie myślałem, tak właściwie myślałem za dużo o wszystkim, ale co druga myśl była o tobie — spojrzał na Albusa który momentalnie odwrócił wzrok, uśmiechnął się do siebie i kontynuował — Przyszedłem tutaj, tak naprawdę nie wiem czego oczekiwałem, nogi same mnie tu poprowadziły. Spojrzałem w gwiazdy, ale zdałem sobie sprawę, że nawet one mi o tobie przypominają, przecież tak bardzo lubisz astronomię. Zastanawiałem się co w nich widzisz, mi zawsze przypominały nieskończoność, jak byłem mały spytałem, się mamy ile ich jest, bo nie potrafiłem sam ich zliczyć — odpowiedział mi, że niebo jest ogromne, że gwiazd jest mnóstwo a każda z nich jest wielka jak słońce tylko, że wszystkie są bardzo daleko i dlatego wydają się tak małe, od tamtego czasu za każdym razem, gdy spoglądam w niebo widzę nieskończoność, przytłacza mnie to, gdyby każda z tych na pozór małych gwiazd zaczęła spadać w naszą stronę nic by po nas nie zostało.

- A mówią, że to ja jestem pesymistą — zaśmiał się.

- Pytam poważnie — odwrócił się do niego — Chcę wiedzieć co widzisz w gwiazdach.

- To głupie — mruknął.

- Nie prawda — szturchnął go lekko — Powiedz mi.

- W porządku, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał.

- Obiecuję — powiedział z łagodnym uśmiechem.

- Od dziecka kochałem patrzeć w gwiazdy, gdy byłem mały rodzice często zwozili mnie do nory, tamtejsze niebo jest idealne do oglądania gwiazd a pokój, który zajmuję, gdy przyjeżdżam ma okno dachowe. Nie wiem dlaczego, ale jako dziecko ubzdurałem sobie, że jedynie gwiazdy naprawdę mnie rozumieją, gdy byłem smutny one też na takie wyglądały, gdy byłem zły iskrzyły się i świeciły intensywnie, a gdy się cieszyłem one błyszczały jakby cieszyły się ze mną. Teraz wiem, że to jedynie urojenia dzieciaka, ale dzięki nim nie czułem się aż tak samotnie.

- Albus, co ty tu robisz? - głos Scorpiusa wyrwał go z zamyślenia.

- Patrzę na gwiazdy — odpowiedział jakby to było coś oczywistego — Skąd wiedziałeś gdzie jestem?

- Przeczucie — uśmiechnął się.

- Chyba powinienem już wracać — mruknął, po czym ziewnął przeciągle.

- Chyba tak — podszedł do niego, zbliżył się do niego i spojrzał mu w oczy chciałbym coś zrobić, ale najpierw musisz mi obiecać, że będziesz ze mną szczery — Albus tylko pokiwał na to głową nie mogąc oderwać wzroku od szaro — niebieskich oczu chłopaka.

Twarz Scorpiusa powoli się do niego zbliżała, czas jakby stanął w miejscu, sam też zmniejszył nieco odległość między nimi jednak to Scorpius złączył ich usta. Pocałunek z początku powolny i miły jak zawsze powoli stawał się szybszy i to o dziwo z jego inicjatywy, odepchnął nieco Malfoya, który musiał przysiąść na barierce, znów złączyli swoje usta, poczuł jak przyćmiewa jego zmysły i uginają się pod nim nogi, Scorpius wyczuwając to zamienił miejsca tak, że to Albus opierał się o barierkę. Po krótkim czasie oddalił się nieco.

- Spójrz teraz w gwiazdy — Albus zaskoczony najpierw zrobił nieco niezadowoloną minę, ale odwrócił się w stronę nieba, jego chłopak objął go od tyłu i położył głowę na jego ramieniu — Jak gwiazdy wyglądają teraz?

- Pięknie, spokojnie, wyglądają na szczęśliwe — odpowiedział, po czym odwrócił się do niego.

Zanim znów złączył ich usta pomyślał, że najpiękniej wyglądają odbijając się w jego oczach.

Boy lost in the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz