II

319 43 19
                                    

Jadąc do domu na święta miał wrażenie, że nigdy się tak o nic nie martwił. Na początku ich związku Scorpius uważał jak tylko mógł żeby nikt tak o nich nie pomyślał, bo nie chciał ranić Augusty, ale nie chciał też po raz kolejny zostawiać pomiędzy nimi niewiadomej. Albusowi to nie przeszkadzało, było jak kiedyś. Może nie do końca, ale nie narzekał. Jedyną rzeczą, która mu się nie do końca podobała były plotki, które zaczęły krążyć po tym, jak ktoś zobaczył ich całujących się na wieży astronomicznej i o ile to była prawda to ludzie potrafili mieć naprawdę bogatą wyobraźnię opowiadając o rzeczach, które rzekomo działy się w różnych dziwnych miejscach w zamku, od łazienek czy klas po gabinet dyrektorki, ale Scorpius był uparty i nie pozwalał mu nikomu o niczym mówić. Albus zdenerwował się, dopiero gdy jego siostra spytała, czy to prawda i zagroziła to znaczy powiedziała, że jeśli ci wszyscy ludzie kłamią będzie musiała dla jego dobra powiedzieć tacie, obiecał jej, że sam sobie z tym poradzi i musiał oddać prawię wszystkie swoje oszczędności aby ona Hugo czy reszta rodziny nie pisała o tym nikomu. Ellie zaoferowała mu swoją pomoc w zamian za prawdę. Już parę dni później wiedzieli wszyscy tyle, że plotek stanowczo ubyło. Cały czas odwlekał z napisaniem listu do rodziców, aż w końcu obiecał sobie, że powie wszystko podczas przerwy świątecznej. A ona nadeszła a on nie czuł się na to gotowy.

- Wszystko w porządku? - spytał w końcu Scorpius.

- Wiem, że muszę im o nas powiedzieć, prędzej czy później by się dowiedzieli a chyba woleliby żeby to wypłynęło ode mnie.

- Ja też muszę, prawda? - westchnął ciężko - Ja też się martwię, ale lepiej dla nas, żebyśmy mieli to wszystko za sobą.

- Mogłem napisać list, dałbym im czas się z tym oswoić, nie musiałbym im o tego mówić prosto w oczy.

- Tak, chyba faktycznie mogliśmy tak zrobić - Malfoy przetarł ręką twarz - Dlaczego o tym nie pomyślałem? Nie ważne, powinniśmy być dobrej myśli, chyba, znaczy tak, wszystko będzie w porządku - posłał mu nerwowy uśmiech.

- Yhm, miejmy na... - przerwał mu trzask otwierania drzwi od przedziału.

- Hej! Możemy dołączyć? - spytał Fred, wychylając się tak, że było widać tylko jego głowę, po chwili słychać było trzask - Ałaa, Zeusie nie bij mnie - jego głową zniknęła a w jej miejsce pojawiła się głowa Ellie.

- Przepraszam za niego, nie chcemy przeszkadzać - powiedziała.

- Możecie wejść, w niczym nie przeszkadzacie - odpowiedział przewracając oczami, widząc jej sceptyczną minę dodał - Wchodź, a nie marudź.

Gdy ona i Fred oraz oczywiście Kate weszli do przedziału, uporali się z kuframi i w końcu się rozsiedli Albus wrócił wbrew sobie do układania różnych czarnych scenariuszy w głowie.

- Powiesz im w święta? - szepnęła do niego Ellie.

Pokiwał jej głową z grymasem a ta poklepała go po ramieniu.

- Będzie w porządku - próbowała dodać mu otuchy, wzruszył tylko na to ramionami i posłał jej niepewny uśmiech.

Wyciągnął swój szkicownik i przez resztę drogi rysował... coś, trudno było określić co to dokładnie jest, jakieś kwadraty, sześciany, drzewa i chmury.

Gdy nadszedł czas żeby wysiąść z pociągu miał wrażenie, że jego żołądek przewraca się i ściska a ręce drżały mu tak, że z trudem udało mu się włożyć szkicownik do torby a o zapięciu jej nawet nie pomyślał. Wysiadł i spojrzał rozbieganym wzrokiem na peron w poszukiwaniu rodziny, jak zwykle nieco się odznaczała, wszyscy spoglądali ukradkiem w stronę sławnego Harry'ego Pottera. Westchnął ciężko i już ruszał w ich stronę, gdy poczuł, że ktoś łapie go za rękę. Mimowolnie odwrócił się i został przygnieciony przez Scorpiusa w uścisku.

Boy lost in the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz