𝐓𝐖𝐎

164 12 7
                                    

Do dormitorium chłopców siódmego roku zawitało Słońce, które powoli wstawało, aby w końcu wypełnić swoją codzienną pracę. Neville przypatrywał się wschodowi gwieździstej kuli na Błoniach. Siedział pod wysokim, liściastym drzewem, szkicując w swoim czarnym brudnopisie. Longbottom pasjonował się malarstwem, jednak nigdy nikomu o tym nie wspominał. W między czasie chłopak popijał ciepłą herbatę ze swojego termosu na którego powierzchni były namalowane śliczne, ulubione rośliny bruneta, co było właśnie jego dziełem.

— Tutaj jest naprawdę czarująco — rzekł znajomy, słodki głos, który ciągle chodził Gryfonowi po głowie. — Mogę się do ciebie dosiąść?

Neville odwrócił się w stronę osoby, która stała za nim i jego oczom ukazała się Luna Lovegood. Tak myślałem chłopak uśmiechnął się do siebie.

— Natuarlnie — odparł, uklepując miejsce obok swojej osoby.

Krukonka nie czekając ani chwili dłużej, usiadła w miejscu wcześniej wskazanym przez Longbottoma. Słońce już na dobre wstało i teraz skupiło całą swoją uwagę na Lunie. Według Neville'a dziewczyna ślicznie wyglądała okalana przez złociste promienie. Chociaż jego zdaniem Lovegood zawsze wyglądała pięknie, to słońce dodawało jej jeszcze większego uroku, o ile było to w ogóle możliwe.

— Wyglądasz niesamowicie — odezwał się Gryfon, a na twarz Luny mimowolnie wkradł się uśmiech.

— Dziękuję, przyjacielu — odpowiedziała oraz zajrzała ukradkiem na czarny brudnopis Neville'a.

Widząc co dziewczyna usiłuje zrobić, Longbottom zamknął zeszyt, gdyż to właśnie szkicował, jednak wolał aby ten sekret pozostał między nim, a jego ukochanym, czarnym szkicownikiem.

— Mogłabym zobaczyć kiedyś twoje prace? — spytała, a chłopak w odpowiedzi pokiwał niepewnie głową.

Oboje przedyskutowali prawie cały poranek. Zachowywali się tak jakby znali się od bardzo dawna, a nie dopiero od wczoraj. Ich wzajemne towarzystwo bardzo im pasowało i choćby chcieli oszukać kogokolwiek innego nie udałoby im się, gdyż z ich oczu widać było iskierki radości, które towarzyszyły tej dwójce przy wspólnych konwersacjach. W dodatku liście cicho szeleściły, a przeróżne ptaki śpiewały, umilając im (o ile to było w ogóle możliwe) czas. Neville nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Na ogół był dosyć cicho oraz rzadko kiedy z pasją udzielał się w rożnego rodzaju dyskusjach, jednak rozmowa z Luną otworzyła go na dobre i już od paru godzin zdążyli dowiedzieć się o sobie prawie wszystkiego.

— Dzisiaj mam spotkanie w Hogsmeade — powiedziała nagle Lovegood, a brunet przyjął poważny wyraz twarzy, prostując się jak struna. W dodatku jego ręce zaczęły się pocić, więc chłopak już wiedział, że to skutek tylko i wyłącznie stresu. — Wykonałam polecenia tej osoby podczas kolacji w Wielkiej Sali — dodała po chwili. — Mam nadzieję, że to nie jest kolejny dowcip — rzekła rozmarzona, ale i trochę zrezygnowana dziewczyna.

— D-dlaczego zakładasz, że mógłby być to dowcip? — wydukał Longbottom, a słowa Krukonki wydały mu się naprawdę dziwne. Przecież blondwłosa to wspaniała oraz czarująca osobą w dodatku jedyna w swoim rodzaju.

— Niezliczoną ilość razy, wiele osób wyśmiewało się ze mnie i usiłowało sprawić mi pewnego rodzaju przykrość — zaczęła blondynka, a wyraz jej twarzy wydawał się neutralny. Neville zastanawiał się co może czuć jego towarzyszka oraz dlaczego tak dobrze ukrywa emocje. — Bardzo interesuje się zwierzętami na przykład takimi jak nargle albo uwielbiam czytać Żonglera. To doprawdy ciekawe czasopismo! — wzruszyła ramionami i popatrzyła na chłopaka, oczekując jakiejkolwiek reakcji bądź odpowiedzi z jego strony.

✓ 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐈𝐒 𝐒𝐔𝐆𝐀𝐑 nunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz