𝐓𝐇𝐑𝐄𝐄

141 11 4
                                    

Godzina 15:00 zbliżała się nieubłaganie szybko, co Neville'a w pewnym stopniu przerażało i ekscytowało. Aktualnie Longbottom przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze, wygładzając swój beżowy, cienki sweter. Mimo, iż było lato pogoda nieraz potrafiła płatać figle i tak też było dzisiejszego popołudnia, gdyż wiał wiatr za lekki na kurtkę z kożuchem, ale za mocny, aby nałożyć bluzkę na krótki rękaw.

— Chyba jest dobrze? — wypowiedź bruneta zabrzmiała bardziej jak pytanie, jakby chłopak nie był pewny sam siebie. — Jest d-d-do. . . Oh, nie potrafię z siebie tego wyrzucić — westchnął zrezygnowany, opuszczając swoje dłonie.

— Jest naprawdę dobrze — powiedział Harry, wchodząc do pokoju. — Wybacz, ale wcześniej cię podsłuchiwałem, oczywiście niespecjalnie! — bronił się Potter i, aby uwiarygodnić swoje słowa uniósł ręce do góry w geście obronnym.

— Nic się nie stało, Harry — Neville wymusił delikatny uśmiech na twarzy, co jego kolega odwzajemnił. — Dziękuję za komplement, o ile tak to można nazwać — dodał Longbottom, wzruszając ramionami.

— Gdzie idziesz? — spytał po chwili wybraniec, poprawiając swoje ciągle spadające, okrągłe okulary. — Wnioskuję po twoim stroju i stresie, który ci towarzyszy — dodał Potter, widząc pytające spojrzenie kolegi.

— Wybieram się do Hogsmeade — odparł przyjaciel Luny.

— W porządku, w takim razie miłej wycieczki — uśmiechnął się okularnik, machając do wychodzącego chłopaka.

— Dziękuję, Harry — odparł brunet, szczerze uśmiechając się w stronę wspomnianego Gryfona.

Neville spojrzał nerwowo na zegarek, który miał na lewej ręce. Owy przedmiot był prezentem urodzinowym od babci Augusty, która go wychowywała. Wskazówki pokazywały godzinę 14:55, czyli do spotkania zostało już tylko pięć minut. Longbottom czym prędzej ruszył biegiem do umówionego miejsca. Już z oddali zdołał zauważyć Lunę Lovegood, która czekała przy drzwiach, prowadzących do Wielkiej Sali. Długie blond włosy dziewczyny swobodnie opadały na jej ramionach oraz plecach, a niebieski sweter z golfem pięknie zdobił górę dziewczyny, do tego beżowa spódnica—ogrodniczka dokładnie zapięta prezentowała się na Krukonce wręcz idealnie. Chłopakowi, aż szczęka opadła kiedy zobaczył przyjaciółkę w tym stroju, gdyż przeważnie widywał ją w szkolnym mundurku lub w za dużych swetrach i w obu tych strojach wyglądała świetnie, jednak dzisiejsza kreacja spodobała mu się najbardziej, a i jego serce było w stanie to potwierdzić, bo biło jeszcze szybciej.

— Neville — powiedziała Lovegood, zerkając na bruneta z szerokim uśmiechem od którego policzki chłopaka przybrały czerwonego koloru. — Jak miło cię widzieć! Właśnie czekam na osobę, która zaprosiła mnie do Hogsmeade — rzekła podekscytowana, gestykulując żywo rękoma, z którymi nie wiedziała co zrobić.

— Luno, wyglądasz. . . — Longbottom nie był w stanie znaleźć doskonałego słowa, aby wyrazić swój zachwyt wyglądem dziewczyny.

— Źle? Czy ta spódnica nie pasuje? — zapytała blondynka ze zdezorientowaniem pomieszanym ze smutkiem na twarzy, kiedy jej przyjaciel nie był w stanie kontynuować.

— Wyglądasz. . . — Gryfon próbował podjąć kolejną próbę, jednak poddał się i zrezygnowany pokręcił głową. — Moje słowa nie wystarczą, aby stwierdzić jak rewelacyjnie wyglądasz — oznajmił, mając nadzieję, że chociaż taki zestaw słów w jakimś stopniu ucieszy jego towarzyszkę.

— Och, to naprawdę miłe z twojej strony — odparła, a na jej twarzy powrócił szeroki uśmiech. — Dziękuję! — dodała, wpatrując się w Neville'a z iskierkami w oczach.

✓ 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐈𝐒 𝐒𝐔𝐆𝐀𝐑 nunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz