𝐅𝐈𝐕𝐄

106 11 0
                                    

Oboje weszli do Zakazanego Lasu. Neville w dalszym ciągu miał dłonie na oczach Luny, która nie była w stanie nic zobaczyć, gdyż dodatkowo ściskała mocno powieki. Podczas ich przechadzki towarzyszyła im cisza, której żadne z nich nie miało zamiaru przerwać. Lovegood była podekscytowana, gdyż nie miała zielonego pojęcia, dokąd prowadzi ją jej przyjaciel. Natomiast Gryfonowi asystował ogromny stres, który był spowodowany nie tylko obecnością pięknej blondynki, ale również niepewnością, czy owa niespodzianka, którą zaplanował spodoba się dziewczynie.

— Już prawie jesteśmy — zakomunikował Longbottom, a Krukonka uśmiechnęła się szeroko, nie mogąc doczekać się dalszego rozwoju wydarzeń.

Po dosłownie kilku sekundach para przyjaciół była już na miejscu, które zostało wybrane przez bruneta.

— Gotowa? — spytał chłopak, a Luna lekko pokiwała głową. — Na trzy — dodał Neville'a, któremu również zaczęło towarzyszyć podekscytowanie. — Raz — powiedział Gryfon, a jego głos lekko drżał. — Dwa — ta liczba brzmiała już bardziej zdecydowanie, gdyż uprzednio Longbottom chrząknął, aby jego głos nabrał pewności.

— Trzy! — wykrzyknęli oboje w tym samym momencie, śmiejąc się przy tym głośno, a następnie brunet odsłonił oczy swojej towarzyszce, która rozejrzała się zaciekawionym wzrokiem.

Przed tą dwójką było pełno drzew, które pochylały się ku sobie, jak para kochanków, pragnąca swojego wzajemnego dotyku. Idealnie z tym widokiem współgrało Słońce, które lekko przedostawało się przez szczeliny różnobarwnych liści. Rolą gwieździstej kuli było oświetlenie oraz skupienie całej uwagi obserwatora na wierzbach, bukach, brzozach i innych równie okazałych gatunkach. Natomiast pod przykryciem stworzonym z bujnych koron drzew znajdował się błękitny strumyk, który rwał do przodu, tworząc wspaniały akompaniament muzyczny z ptakami, które usadowiły się na konarach. Jeśli posiadało się doskonały zmysł słuchu, można było usłyszeć jak wcześniej wspomniany strumyk zlatuje w dół, stając się okazałym wodospadem. Cały widok dopełniały krzaki, które porośnięte były przeróżnymi kwiatami, dobrze znanymi Gryfonowi, a zielony, krzykliwy kolor trawy napawał oczy wspaniałą barwą. Całokształt krajobrazu przypominał miejsce, które nie śniło się nawet najwybitniejszym bajkopisarzom. Ów lokalizacja została odkryta przez Neville'a podczas jego samotnych przechadzek. W tym momencie chłopak włożył wszelkie starania i na trawie można było zobaczyć kraciasty koc w pastelowych kolorach oraz kosz wiklinowy, który wypełniony był rożnego rodzaju przekąskami sporządzonymi przez skrzaty domowe ze szkolnej kuchni.

— Tu jest. . . — Luna nie była w stanie wydobyć jakiegokolwiek słowa, a jej oczy zaciekle błądziły we wszystkich miejscach, unikając, jednak koca przygotowanego przez Longbottoma. — Słowa nie są w stanie wyrazić jak jest tutaj wspaniale — dodała dziewczyna, skupiając swoją uwagę na towarzyszu.

— W takim razie cieszę się, że ci się podoba — odparł niepewnie brunet, unosząc powoli wargi ku górze.

— Podoba? To za mało powiedziane! — krzyknęła blondynka, usiłując objąć rękoma cały krajobraz. — Tu jest naprawdę. . . — przerwała, kiedy do jej oczu doszły pastelowe barwy przykrycia. — Co ma znaczyć ten koc i koszyk? — spytała zdezorientowana, posyłając Gryfonowi wzrok, który żądał jakichkolwiek wyjaśnień.

— Chciałbym się ciebie zapytać, czy. . . — Neville przełknął ślinę oraz wziął głęboki wdech, aby uspokoić szalejące w środku emocje. — Czy chciałabyś rozpocząć ze mną to uroczyste spotkanie, które inni potocznie nazywają randką? — spytał, a ostatnie pięć słów powiedział tak szybko, że Krukonka nie była w stanie ich zrozumieć.

— Słucham? — zapytała, pokazując mimiką twarzy, że nie połapała się w słowach towarzysza.

— Czy chciałabyś rozpocząć ze mną to uroczyste spotkanie, które inni potocznie nazywają randką? — Neville niepewnie ponowił pytanie, a jego serce zatrzymało się na chwilę, kiedy oczekiwał na odpowiedź blondwłosej piękności.

— Uroczyste spotkanie brzmi naprawdę dobrze — uśmiechnęła się szeroko, pokazując przy tym szereg białych, równych zębów. — Ma bardzo oryginalne brzmienie — dopowiedziała, wpatrując się w Gryfona, któremu ten gest dodał odwagi.

— W takim razie zapraszam — rzekł Longbottom i wskazał ręką, aby Luna ruszyła przed nim, co dziewczyna oczywiście uczyniła bez większego zastanowienia.

Kiedy oboje doszli do pastelowego koca, Neville odczekał, aż Lovegood usiądzie pierwsza, a kiedy dziewczyna się usadowiła, on wziął z niej przykład i ponowił jej czynność. Chłopak postawił koszyk na środku przykrycia oraz zachęcił Krukonkę, aby ta włożyła tam dłoń.

— Zamknij oczy — powiedział, a blondynka wykonała prośbę przyjaciela. — Zagramy w grę. Kiedy wyjmiesz rzecz, będziesz musiała zgadnąć co to jest — mówił Longbottom, a dziewczyna pokiwała ochoczo głową. — Ostrzegam, że są tam i napoje i przekąski — dodał po chwili.

Luna wyjęła z koszyka dosyć spore opakowanie, które położyła na kolanach oraz śledząc dłonią każdy jego detal, usiłowała zgadnąć, co spoczywa w jej dłoniach. Po chwili rzekła „Wydaję mi się, że to Czekoladowe Żaby", a kiedy Neville powiedział blondynce, iż jej odpowiedź była prawidłowa, ta otworzyła oczy i nie czekając ani chwili dłużej rozerwała paczuszkę ze słodyczami.

— Otwieramy? — spytała, a Longbottom lekko pokiwał głową, kiedy Krukonka wręczyła mu do rąk pudełeczko z czekoladowym wyrobem.

Kiedy oboje uchylili wieczka opakowań, im oczom ukazały się dobrze znane każdemu młodemu czarodziejowi Czekoladowe Żaby, które musieli powstrzymać przed ucieczką. Następnie oboje pominęli skonsumowanie słodyczy i bez zastanowienia chwycili w ręce karty.

— Mam Newta Scamandera — rzekła Luna, uśmiechając się promiennie.

— Mi się trafił Ptolemeusz — Neville wzruszył ramionami. — Chyba będę musiał oddać go Ronowi, bo wspominał, że akurat jego nie ma w kolekcji — dodał brunet. — Dasz wiarę, że ten chłopak ma z pięćset kart? — zaśmiał się Gryfon, a blondynka po chwili do niego dołączyła.

Po tej wypowiedzi wrócili do poprzedniego zajęcia i grali, dopóki w koszyku nie zostało już żadnego prowiantu. Następnie Longbottom schylił się oraz ponownie włożył rękę do wcześniej wspomnianego przedmiotu, wyjmując mały, płaski pakunek.

— To jeszcze nie koniec niespodzianek — uśmiechnął się, potrząsając trzymaną paczuszką. — Otwórz — dodał, podając ostrożnie zwitek dla Luny.

Dziewczyna bez pośpiechu otworzyła pakunek i jej oczom ukazał się Żongler oraz małe pudełeczko, które szybkim ruchem ręki otworzyła. Zobaczyła srebrną bransoletkę, na której znajdowała się zawieszka, przedstawiająca drobnego testrala.

— To jest takie piękne — odezwała się po chwili, a w jej oczach zebrały się łzy. — Neville'u Longbottomie nikt nigdy nie postarał się dla mnie tak jak ty — powiedziała, uśmiechając się lekko. — Jesteś wspaniałym przyjacielem naprawdę — dodała po chwili i lekko przesunęła się do chłopaka, aby po chwili objąć go z ostrożnością oraz niepewnością.

Na początku Gryfon bardzo się zdziwił gestem dziewczyny, jednak już po chwili, kiedy przyzwyczaił się do jej dotyku również ją przytulił, kładąc głowę na jej blond włosach, których lawendowy zapach dochodził do jego nosa.

— Może poczytamy Żonglera? — spytała Luna, kiedy oboje znaleźli się na swoich poprzednich miejscach.

— Taki miałem zamiar, kiedy właśnie go kupowałem — zaśmiał się cicho, a Lovegood do niego dołączyła.

W następnej chwili oboje leżeli obok siebie na kocu, wsłuchując się w odgłosy, które przeznaczyła dla nich matka natura oraz czytając na zmianę czasopismo, bawiąc się przy tym tak dobrze jak nigdy wcześniej. Dla nich obu ten dzień był pełen wrażeń i oboje zapamietają go do końca życia.

✓ 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐈𝐒 𝐒𝐔𝐆𝐀𝐑 nunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz