Rozdział 7

239 25 9
                                    

- Halt, mogę iść się umyć nad rzekę? - zapytał Will trzeciego dnia, i Halt nie wytrzymał.

Starszy zwiadowca odstawił kubek z kawą na stół i gotowy był do wygłoszenia ostrej krytyki. Ale jak zwykle nie zrobił tego, dając Willowi czas, aby wziął się w garść.

- Willu, zacznij się w końcu myć jak człowiek.

Chłopak był pewny, że tym razem mistrz go nie puści i nie zezwoli mu na tajemnicze wędrówki nad rzekę. Mylił się, ale nie widział jak długo jeszcze Halt będzie to znosił.

Pobiegł zatem co rychlej w rzeczone miejsce. Ale również trzeciego dnia doznał zawodu. A tym razem nie wiedział nawet jej choćby słabego odbicia.

Pomyślał nawet o poszukaniu jakiś śladów, które mógłby świadczyć o pobycie nad rzeką kogoś innego niż on. Ale jedyne co znalazł, to własne odcisku stóp na pasku.

Will wrócił do chaty ze zbolałą miną i Halt nie mógł tego nie zauważyć.

- A jednak coś się stało - powiedział Halt, widząc w jakim nastroju był jego uczeń.

Chłopak zmusił się, aby unieść nieco głowę.

- Nic się nie stało. Po prostu jestem już trochę zmęczony.

- Willu, jak ja mam cię uczyć, kiedy ty wydajesz się być wykończony, a w dodatku mi to oznajmiasz, jakby to rzeczywiście miała być prawda.

- Bo to jest prawda.

- Przecież jest jeszcze wcześnie. Słońce ledwo wzeszło znad horyzontu.

Will spuścił głowę, ponieważ poczuł się odpowiedzialny. To była jego wina.

- Po prostu pójdę postrzelać z łuku, dobrze? A jutro postaram się wyspać.

Will chwycił za łuk i pobiegł w stronę tarcz. Nie tylko strzelał z łuku, ale również walczył z własnym cieniem, szlifując swoje umiejętności w walce na noże. W ogóle nie sprawiał wrażenia zmęczonego, a wręcz przeciwnie. Robił jeszcze więcej niż obiecał.

I Halt się o niego martwił.

Zwiadowcy - Światło Jego DuszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz