Still the one

1.1K 55 9
                                    

Drogę z toru do szpitala pamiętam jak przez mgłę. Modliłam się jak szalona, żeby nic Ci nie było. Tak bardzo chciałam, żeby ten wypadek nie przerodził się w coś poważniejszego. Suzuka zabrała już Julesa i tak bardzo pragnęłam, żeby nie odebrała mi Ciebie.

Wpadłam do szpitala i chciała, żeby powiedzieli mi, gdzie jesteś, ale przecież nie byłam nikim z rodziny. Na moje szczęście chwilę po mnie wpadł Toto i zamurowało go na kilka sekund, gdy mnie zobaczył, bo raczej nie spodziewał się, że ujrzy mnie tutaj. Jak tylko otrząsnął się z szoku, objął mnie i nie wiem, czy bardziej chciał zapewnić siebie, czy mnie, że wszystko się ułoży, bo przecież mowa tu o Tobie, a ty tak łatwo się nie poddajesz i zawsze walczysz do samego końca.

Jedyne czego się dowiedzieliśmy to to, że na moment odzyskałeś przytomność w drodze do szpitala, a teraz przeprowadzają badania, by zdecydować czy będzie potrzebna operacja. Padło też pytanie, kto jest upoważniony do podejmowania jakichkolwiek decyzji w takiej sytuacji i byłam święcie przekonana, że będzie to Toto, ale jak zwykle mnie zaskoczyłeś, bo okazało się, że to wciąż ja byłam do tego uprawniona i dopiero, gdyby nie było ze mną kontaktu, to władza ta spoczęłaby na Austriaku.

Czekaliśmy w poczekalni na jakieś wieści o Twoim stanie. Czas dłużył się nam niesłychanie. Co chwilę zerkałam na wyświetlacz telefonu, sądząc, że minęła co najmniej godzina, choć w rzeczywistości upłynęło tylko kilka minut. Sekundy zmieniały się w minuty, a te niebezpiecznie zbliżały się do pełnej godziny spędzonej na oczekiwaniu na jakiekolwiek informacje.

Powiedzieć, że byłam załamana obecną sytuacją, było niedopowiedzeniem stulecia. Z każdą mijającą minutą rozpadałam się na coraz to mniejsze kawałki, ale nie to przerażało mnie najbardziej. Najbardziej przerażała mnie wizja życia, w którym jesteś tak strasznie zimny i martwy, a przecież to niedługo mogło okazać się rzeczywistością, a nie tylko najczarniejszym koszmarem.

Powoli zaczynałam tracić nadzieję, że ktokolwiek przyjdzie poinformować nas o Twoim stanie. Właśnie wtedy jak na złość pojawił się lekarz, by przekazać nam, że oprócz lekkiego wstrząśnienia mózgu nic Ci nie jest. Oczywiście miałeś zostać kilka dni na obserwacji, ponieważ istniało ryzyko pojawienia się krwiaka i chcieli mieć Cię z tego powodu na oku. Stwierdził też, że to istny cud, że nic sobie nie złamałeś, biorąc pod uwagę impet, z jakim uderzyłeś w bandę.

Wiedziałam, że nic poważnego Ci się nie stało, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Twój lekarz przekazał nam, że możemy Cię odwiedzić i mimo że pragnęłam ujrzeć Cię na własne oczy i osobiście przekonać się, że jesteś cały i zdrowy, to byłam też tchórzem, bo powiedziałam Toto, że śmiało może iść do Twojej sali, bo ja będę wracać do hotelu. Austriak próbował mnie przekonać, bym została i jednak Cię odwiedziła. Lekarz, słysząc moje imię, wtrącił się w naszą wymianę zdań, mówiąc, że pytałeś o mnie, jak tylko odzyskałeś przytomność i to moje imię padło z twych ust, gdy na krótki moment odzyskałeś przytomność w drodze do szpitala.

Stałam jak wryta i nie wiedziałam co zrobić lub powiedzieć. Wstrząsnęło mną to, że byłam Twoją pierwszą myślą, jak tylko odzyskałeś przytomność. Nie wiedziałam jak mam to odebrać. Próbowałam to jakość zrozumieć, ale nic nie miało dla mnie najmniejszego sensu. Jakbym wylądowała w jakimś równoległym wymiarze.

Musiałam zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Przez długi czas traktujesz mnie jak powietrze, jakbym w ogóle nie istniała, a później bombardujesz mnie telefonami i wiadomościami. Jednak jakby tego wszystkiego było mało, okazuje się, że wciąż o mnie myślisz. To wszystko tak bardzo nie miało sensu, a jedyną osobą, która mogła to wszystko wyjaśnić, byłeś ty. Chcąc poznać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania, musiałam zobaczyć się z Tobą.

Nie byłam gotowa psychicznie na widok, jaki zastałam po przekroczeniu progu sali. Może dlatego, że nigdy nie wyobrażałam sobie, jak leżysz na szpitalnym łóżku podłączony do tych maszyn, które monitorują funkcje życiowe. To by tłumaczyło, dlaczego zareagowałam tak emocjonalnie, że rozpłakałam się, zwracając tym Twoją uwagę. Tyle tak skrajnych emocji pojawiło się na Twojej twarzy w tamtym momencie. Szok, bo zapewne nie spodziewałeś się mnie tutaj, szczęście, gdyż miałeś szansę wszystko wyjaśnić, ale też smutek i coś na podobieństwo bólu, lecz tego nie potrafiłam wyjaśnić.

Myślałam, że zapanowałam nad swoimi emocjami, ale rozsypałam się na nowo, gdy wypowiedziałeś moje imię. I chociaż przed przyjazdem do Japonii obiecałam sobie, że choćby nie wiem, co się stało, nie ulegnę Ci, to wystarczyło, że usłyszałam swoje imię z Twoich ust by w ciągu kilku sekund, pokonać dzielący nas dystans i wtulić się w Twój bok na ile pozwalał mi sprzęt, do którego byłeś podłączony.

W tamtej chwili poczułam, że wróciłam do domu. Zrozumiałam, że od dawna dom nie był miejscem, a osobą. Tobą. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się bezpieczna. Coś magicznie kliknęło i wszystko wróciło na swoje miejsce. Serce podpowiadało mi, że właśnie tak powinno być. Ty i ja. Razem, nie osobno.


~~~~

Tak kończy się historia miłości pomiędzy Mią i Lewisem.

Czasem musimy kogoś prawie stracić, by zrozumieć, że nie potrafimy żyć bez tej osoby. Tak było w przypadku naszej bohaterki.





Ale czy ich historia naprawdę skończyła się na dobre?

Stay tuned

Lost [Lewis Hamilton]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz