PRZYCISK ZAPALAJĄCY

604 29 8
                                    

W tym samym czasie, Thomas zbiegał ze zbocza skałki, na której nadal stała Teresa.


-Nieee!- wrzeszczał, choć bombardujące odgłosy wokół go zagłuszały. Przystanął. Błysk ognia go oślepił. Spojrzał w lewo, na przyjaciół, lecz ich już nie było.


Mar razem z chłopakami od razu zbiegła na dół niczym samobójczyni. Nie dopuszczała nawet do siebie myśli, że to co widzi jest choć trochę prawdziwe. Nie mogło być. Przecież dopiero co ich odnaleźli. Mieli plany pokonać DRESZCZ. Dlaczego więc to on dotarł do nich pierwszy? Skąd wiedzieli gdzie są?


Znaleźli się wśród płomieni. Ludzie powybiegali z namiotów, nie wiedząc co się dzieje. Nagle helikoptery zawróciły, zatrzymały się na moment w powietrzu, tuż nad nimi, by spuścić na dół, po linach ludzi. W kombinezonach. Wszyscy trzymali elektromiotacze i karabiny i gdy tylko ich stopy dotknęły twardej ziemi zaczęli strzelać.


Wybuchł harmider. Słychać było wrzaski i przekleństwa, pojedynczy szloch i nieznośny krzyk. Musieli się bronić. Wszyscy zaczęli szukać broni. Chwytali ją, rzucali przyjaciołom, znajomym, rodzinie. Karabiny, pistolety, i ogromne działa. Jednak ludzi w kombinezonach wciąż przybywało. Mieli przewagę.


-Gdzie jest Tom?!- zapytała Mar, próbując przekrzyczeć hałas.


Nikt jej nie odpowiedział bo być może nikt jej nie usłyszał. Vince krzyknął coś do Harriet. Razem wspięli się na pakę dużego wozu i ustawili na niej karabin maszynowy.


Nagle dziewczyna poczuła silne szarpnięcie za rękaw. To Newt pociągnął ją za sobą. W trzech krokach dobiegli do znajomych.


-Pomożemy jakoś?- zapytał Minho i nie czekając na odpowiedź dobrał pierwszą lepszą broń z wozu i zajął pozycję.


-Co mamy robić?!- rzucił Newt do Vincego.


-Osłaniajcie nas!- odpowiedziała mu dziewczyna podając mężczyźnie naboje.


Ogień wokół palił wszystko co spotkał na swojej drodze. Mar poczuła jak poci się pod grubym ubraniem.


-Amunicja!- krzyknął Vince po czym zwrócił się do Newta, który już zdążył wdrapać się na pakę i teraz pomagał zrobić to Mar- umiesz strzelać? Osłaniaj mnie! To nasza jedyna nadzieja!


Ktoś wepchnął w dłonie Mar sporej wielkości karabin. Był bardzo ciężki i w pierwszym odruchu dziewczyna osunęła się kawałek pod jego ciężarem. Lecz szybko oparła go o krawędź wozu i namierzyła pierwszy cel: mężczyznę w czarnym kombinezonie biegnącego w stronę jakieś kobiety. Gdy odwrócił na chwilę twarz w jej stronę, rozpoznała w nim jednego z jej ochroniarzy, którzy odprowadzali ją do stołówki. Zagotowało się w niej. Strzeliła. Zrobiła to po raz drugi w życiu i była zaskoczona gdy zobaczyła jak mężczyzna natychmiastowo przystaje, a następnie pada na ziemię. Skąd u niej ta celność? Następnie załatwiła jeszcze trzech innych, tym razem oddając więcej niż jeden strzał na każdego. Szło jej zadziwiająco dobrze choć czuła jak coś osuwa się w niej za każdym oddanym strzałem. Zupełnie jak wtedy gdy umierał mały Chuck. Zabijała ich. Choć byli źli śmierć nadal była tą samą śmiercią. Owszem, nienawidziła DRESZCZu ale odbieranie życia nie było czymś codziennym. Czuła jak się zmienia. Nie była już tą samą niewinną Marią, co dziesięć minut temu.


Walka trwała. Gdy dziewczyna przeładowywała broń, zdążyła na chwilę rzucić okiem na to co dzieje się wokół nich. Rzeź. Ludzie bez uczuć, tak jak i ona strzelali bez skrupułów w każdego kto się ruszał. Ogień unosił się głównie z namiotów, które wyglądały teraz jak ogromne ogniska. W jednym z nich leżała chora Brenda. Mar poczuła żal, że dziewczyna zaraz po tym co przeszła musiała teraz umrzeć. W imię czego? Thomasa ciągle nie było widać i dziewczyna miała nadzieję, że nie był na tyle głupi by schodzić w ten wir walki i skrył się gdzieś. Zaraz przegnała tą nadzieję. Nie. To do niego nie pasowało. Newt, stojący za nią w skupieniu celował do wrogów, nie wydając się przy tym szczególnie wzruszony. Jego mina była podobna jak wtedy gdy wręczył Winstonowi broń. Zupełnie jakby wiedział coś czego dziewczyna nie potrwała pojąć. Teresy też nigdzie nie było. Ona mogła się schować, to akurat było do niej podobne. Aris pojawił się w trakcie strzelaniny razem z Sonya. Mary nigdzie nie było widać. Pewnie walczyła równie walecznie gdzieś indziej. Lub już została trafiona. Nie, Mar miała zbyt dużo pytań do tej kobiety by ta mogła umrzeć. Choć dziewczyna doskonale wiedziała, że jest to słaby argument dla kogoś kto miałby ją na muszce.

Dobrani przez próby || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz