Spójrz na Mnie

254 18 8
                                    

Wracaliśmy w ciszy na Baker Street. Był środek nocy, oboje byliśmy zmęczeni a o tej porze taksówski już nie jeżdżą.

Światła w domach były już pozgaszane a na drogach nie jeździły żadne samochody. Niebo było wtedy bardzo piękne a gwiazd nie przyćmiewały chmury. Światło lamp ulicznych odbijało się od kałuż na drodze i chodniku, powstałych na skutek nie odłącznego od Londynu deszczu, który padał dzisiaj pół dnia.

Wszystko mogłoby się zdawać jak ze snu i byłoby takie, gdyby nie fakt, że mój towarzysz pewnie nie zauważył, że idę tuż obok niego.

Spojrzałem na jego mokry od deszczu płaszcz. Cholera, napewno zdążył się przeziębić, pomyślałem, muszę jednak przyznać, że pasuje mu.

Szedłem krok w krok obok niego. Co chwile spoglądałem na niego, ten jednak za każdym razem nie odpowiadał na moje spojrzenie. Miałem ochotę powiedzieć mu teraz co do niego czuje. Bo do niego czuje tak wiele, jednocześnie go nienawidze, lubię i kocham. Nie raz patrząc na niego mam ochotę uderzyć go w twarz żeby potem dać mu buziaka.

Tak samo miałem wtedy, dlaczego nie raczył nawet na mnie spojrzeć? Nie powiedział nic, nie spytał jak się czuje, nic, zero kontaktu. Jakbym szedł obok ducha, a może to ja jestem duchem? Dlatego mnie nie widział? Nie.

On wiedział, że istnieje, wiedział, że ide obok niego, on wszystko wiedział. To w ogóle możliwe być tak wszechwiedzącym jak on? Z takimi geniuszami jak Tesla mógłby się konfrontować godzinami.

A ja tylko chciałem mu powiedzieć, że go kocham, w tą piękną noc.

- Posłuchaj mnie- zacząłem niepewnie rozmowe. - Chociaż tyle zrób. Wiesz? Od dawna chciałem Ci to powiedzieć, chciałem Ci powiedzieć, że chyba... chyba czuje coś więcej. Mam wrażenie, że między nami jest coś więcej. O jejku, po prostu Cię kocham, okej? Od razu kiedy się spotkaliśmy, zacząłeś mi się podobać. Miałem wrażenie, że między nami coś jest. Za każdym razem jak patrzyłem Ci w oczy, czułem tak wielką radość, chciałem wtedy po prostu Cię pocałować, ale za dużo myśle, pomyślałem jak mnie odrzucasz, jak mnie znienawidzasz - przełknąłem ślinę i spojrzałem na niego, ten jednak dalej szedł przed siebie. - Tam na basenie z Moriartym, zrozumiałem, że Cię kocham, że dałbym się dla Ciebie zabić. Pewnie sam to zauważyłeś gdy rzuciłem się na Jima, nakazując Ci ucieczkę. Ale ty wtedy zostałeś. Zostałeś i pomogłeś mi z tamtymi ładunkami wybuchowymi. Wiesz dlaczego, byłem wtedy z Mary? Bo chciałem zakryć ból po tobie. Dopiero potem mi się spodobała, ale tylko spodobała. Kiedy Cię postrzeliła martwiłem się o Ciebie. Wtedy nie myślałem o tym, że mam żonę, i że będe mieć dziecko, myślałem o tobie. Bałem się, naprawdę. Bałem się, że już nigdy Cię nie zobaczę, tak samo jak wtedy, gdy odlatywałeś samolotem. Dąże tylko do tego, że Cię kocham, proszę spójrz na mnie. Błagam, odpowiedz coś.

Nie odpowiedział.

Dotarliśmy na Baker Street. Zamknąłem za sobą drzwi i przyglądałem się brunetowi, stojącemu pod ścianą, wciąż unikającego mojego spojrzenia.

- Dlaczego nie chcesz mi odpowiedzieć? Dlaczego tak bardzo Cię nie obchodzę?- spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem.

Wtedy w rogu korytarza pojawiła się Pani Hudson, w jej oczach malowało się lekkie przejęcie.

- John? John do kogo ty mówisz?

Sherlock One Shots~ Another StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz