Punkt Widzenia #5

133 9 2
                                    



To było zbyt szybkie, w jednej chwili patrzyłem na moją martwą żonę a w drugiej widziałem jak jakiś szaleniec morduje mojego najlepszego przyjaciela.

Od początku.

Znalazłem w mieszkaniu nagranie, odpaliłem je a widząc moją żonę myślałem, że nie wytrzymam. Patrzyłem na jej piękne niebieskie oczy i szeroki uśmiech. Była piękna, jak zwykle.

Mówiła a ja jej słuchałem. Wszystko to było do Sherlocka, mówiła o mnie, martwiła się. Wtedy zrozumiałem.

Zrozumiałem, że Sherlock wszystko robi dla mnie, nawet powrót do nałogu był dla mnie. Chciał mnie uratować a znał mnie zbyt dobrze. Czy ja zawsze muszę być taki problematyczny? Sherlock zrobiłby wszystko, teraz to widzę. Wiedział, że ja muszę go uratować żeby ten mógł mi pomóc. Gdybym przyjął jego pomoc od razu, byłoby to takie proste, a wtedy nie wiedziałem co się z nim dzieje, mógł cierpieć, umierać, dla mnie. Bo ja nie mogłem przyjąć pomocy choć raz! Bo pieprzony John Watson nie potrzebuje niczyjej pomocy! Co za dureń...

Po chwili siedziałem już w aucie, jadąc pod szpital, martwiłem się, to była moja wina. Gdybym choć raz pomyślał Sherlock byłby cały, a ja go jeszcze kurwa pobiłem i przy tym dobiłem...

Nie zdziwiłbym się gdybym zobaczył jego stojącego na dachu jak zajade pod szpital.

Wbiegłem do środka, drzwi zamknięte, wyważam je gaśnicą.

Wbiegłem do środka, widząc mojego przyjaciela, który był umierający i jakiegoś ciula wiszącego nad nim myślałem, że go zabije.

Złapałem Smitha i patrzyłem na mojego najlepszego przyjaciela, który leżał na łóżku, łapczywie łapiąc oddech. Odetchnąłem z ulgą, wiedząc, że Holmes jest cały.

Udało mi się, uratowałem go.

~~~

Toooo do której klasy idziecie teraz?

Sherlock One Shots~ Another StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz