☆ Rozdział 6 ☆

481 35 27
                                    

Sytuacja w watasze Scotta, przetrwała drobny kryzys.
Malia wciąż uczy się tolerować Theodora, jednak jest na dobrej drodze. Wydawałoby się, że już mu odpuściła.
Theo może w końcu nieco wyluzować.
Związkowy zgrzyt między Corey'im, a Mason'em, również doczekał się rozbrojenia. Chłopcy po długich poszukiwaniach, ostatecznie znaleźli nić porozumienia. Obyło się bez inwazyjnych działań.
Liam natomiast, poszerzył swoje spektrum widzenia. Odbył ważną lekcję w swoim życiu.

Piękny obraz, prawda? Wygląda na to, że wszystko wróciło na swoje miejsce, że nastolatkowie stali się mądrzejsi. Kolejny dowód na brak rzeczy niemożliwych.
W rzeczywistości, był to dopiero początek problemów i żadne z nich, nie było na to przygotowane.

Stado szykowało ognisko. Z okazji zażegnania konfliktu, Scott postanowił zaryzykować i chciał na nowo zbliżyć do siebie przyjaciół. Wybrali zaciszne, a zarazem ulubione miejsce McCall'a, które mieściło się w lesie, a konkretnie w punkcie widokowym na miasto.
To tam często przebywał, gdy coś go trapiło, czy kiedy nie potrafił nad sobą zapanować. Uznał, że ta miejscówka sprawdzi się idealnie, więc jak najszybciej zaangażował Theo i Stiles'a do pomocy z noszeniem drewna, Lydii wraz z Malią zlecił przygotowanie jedzenia.
Corey z Hawit'em mieli dołączyć do chłopaków, jak tylko uporają się z domowymi obowiązkami Masona i dodatkowo ubłagają jego zaborczą matkę o zgodę na wyjście. Tylko Liam wymigał się od pomocy, oświadczając że musi iść po Hayden. Wolał, by dziewczyna nie przychodziła sama. Wolał, aby Theo zobaczył ich razem. Wolał, żeby Theo nie czuł się źle, widząc go jako swojego przyjaciela i chłopaka Hayden, która należała kiedyś do jego "chimerowej" watahy. Ale wiedział, iż chłopak będzie czuł się źle. Był też świadomy, swojej bezradności gdy to nastąpi.
Jednak nie zmieniło to jego planów.

Gdy wybiła ósma wieczorem, Hayden wraz z Liam'em dochodzili do miejsca spotkania. Szli za rękę, choć nic nie mówili. Usta Romero ciągle były wykrzywione w tajemniczym uśmiechu. Czy ona rzeczywiście była tak bardzo podekscytowana tym ogniskiem? Dunbar sam nie mógł w to uwierzyć. Spowodowane to było reakcją części stada na informację o jej powrocie. Oczywiście Liam zataił przed nią ten drobny szczegół, mrucząc tylko pod nosem, że mu pogratulowali. Tak naprawdę obawy zjadały go od środka zaś on miał jedynie żmudną nadzieję, na przysłowiowe "jakoś to będzie". Choć to także nie pomogło, by poczuł się pewniej.

Kiedy znajdowali się na tyle blisko, ażeby Liam mógł dobrze widzieć jak jego przyjaciele powoli kończą przygotowania, spiął się jeszcze bardziej. Mimo to wciąż próbował zachować w miarę optymistyczny sposób myślenia.

- Hey! Jesteśmy! - zasygnalizował Liam, obejmując dziewczynę ramieniem.

Nagle każdy odwrócił wzrok w ich stronę. Lydia, która siedziała z Malią na macie, wyjmując z koszyczka pudełka z jedzeniem, Scott ze Stiles'em i Mason'em, którzy budowali drewniany stożek oraz wreszcie Corey z Theo, donoszący im materiał do budowli. Zapadła kilku sekundowa cisza. Dla Dunbara trwała ona zdecydowanie dłużej. Zdążył obrzucić wszystkich przestraszonym spojrzeniem, rozważając sto razy, czy nie zawrócić.

- Hej! - zaczęła Martin. Podeszła do Romero i uścisnęła ją. - Fajnie, że wróciłaś. - dodała z uśmiechem.

- Cześć. - pozostali również ich przywitali, zaraz potem wracając do pracy.

Liam z początku nie wierzył, że poszło tak łatwo, a chwilę później już nie pamiętał czym się tak naprawdę przejmował. Wszystko wyglądało naturalnie. Bez żadnych wymuszonych gestów. Zapowiadał się miły wieczór.

Nastolatkowie czym prędzej rozpalili ogień, zaraz potem zaczynając piec kiełbaski. Stiles rzucał co chwila jakimiś żartami, Scott podjadał żelki. Mason siedział oparty o Corey'a. Tylko Theo siedział sam, przyglądając im się ukradkiem i ubierając twarz w szczero-podobny uśmiech. Tak naprawdę jego myśli zaprzątał Dunbar oraz to czy przypadkiem nie stracił gdzieś piątek klepki. Reaken może nie posiadał doświadczenia w sprawach sercowych, nigdy nie uważając ich za potrzebne, choć w głowie zaświeciła mu się lampka, gdy zdał sobie sprawę, że Liam naprawdę wrócił do Hayden, jakby zupełnie zapominając o tym jak z nim postąpiła. Jak zostawiła go niczym zużytą zabawkę. Poprzedni Theo najprawdopodobniej nie zwróciłby na to uwagi, jednak ten obecny, przyjaciel Liama, który nawet czuwał się za niego w części odpowiedzialny, nie potrafił przejść obok tego obojętnie. To nie wchodziło w grę. Liam i Hayden? Znowu? Zupełnie nie mieściło mu się to w głowie. Mogłoby się wydawać, że kierowała nim zwyczajna zazdrość. W końcu, od dłuższego czasu oboje byli singlami, aż tu nagle z dnia na dzień pojawia się Hayden, zostawiając go teraz samego sobie. Czuł się pominięty. Opuszczony. Podobnie jak Liam wtedy, gdy odeszła Romero.
Nie podobało mu się to. Stanowczo mu się to nie podobało.

- Widzę, że naprawdę dużo się musiało wydarzyć pod moją nieobecność, skoro nawet Theo do was dołączył. Ostatnie co pamiętam, to jego groźba, że mnie zabije, a tu taka zmiana. - wypaliła Hayden. Theo, nie spowodowało się to jeszcze bardziej. - Przepraszam, nie powinnam. - dodała zaraz ze skruchą, patrząc na zamurowane towarzystwo. Liam patrzył na Reaken'a przepraszającym wzrokiem, natomiast ten rzekł z uśmiechem:

- Nic się nie stało. Jesteś po prostu szczera. Przynajmniej masz żywy dowód na to, że ludzie się zmieniają. Ty też musiałaś przejść jakąś metamorfozę, skoro wróciłaś do nas po tym, jak odeszłaś i zostawiłaś Liama bez słowa wyjaśniania.

- Theo... - mruknął łagodnie Scott.

- W porządku. - wtrąciła Romero.
- Mówi prawdę. Teraz nie mam zamiaru zostawić Liama. - oznajmiła, całując Dunbara w policzek.

Theodor pokręcił zrezygnowany głową. Właśnie odkrył, że ma uczulenie na ckliwość Hayden. Oby tylko na to.

___________________________

Kochani, udało się to napisać... uff
Szczerze?
Mam mieszane uczucia co do tego opka.
Nie usunę go, ani nic z tych rzeczy, tylko chciałbym poznać Waszą opinię.

Jak widzicie Romero nadal ma uraz do Theo, a on ma uraz do niej.
Co z tego wyniknie - okaże się.
Liam jest totalnie skonfundowany, bo sam nie jest do końca pewny czy chce, a boli go patrzenie na Theo, który no, jest sam. Mają taką więź, coś w stylu "inni w związkach, to my jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, choć pamiętaj, ja jestem Theo i nigdy się otwarcie do tego nie przyznam".

Dajcie znać co o tym sądzicie.

Xeno ☆

Hole In the HEART | Thiam |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz