☆Rozdział 5☆

478 29 7
                                    

- Hej - zaczął - Przeszkadzam?

- Nie. - Theo odparł beznamiętnie, opierając się o próg. - Potrzebujesz czegoś?

- Chciałem... - Liam zastanowił się chwilę. Czuł jak w powietrzu unosi się ta paląca obojętność Reaken'a. Miała go zniechęcić i gdyby chłopak nie odezwał się chwilę później, najpewniej Chimera osiągnęłaby swój cel. - Chciałem pogadać. Tylko nie utrudniaj mi tego. - dodał, na co ten drugi przewrócił oczami, ciężko wzdychając.

- Właź. - pchnął drzwi.

Dunbar minął nastolatka i zatrzymał się parę kroków dalej, jakby w holu. Przypomniało to trochę prostokątny korytarz. Nieco na lewo znajdowały się schody na górę, a jeszcze nieco dalej mieściła się przestrzenna kuchnia. Połączona była z pokojem dziennym, do którego można było wejść i z kuchni i z "korytarza". Na końcu po prawej stronie była łazienka, w której Liam jeszcze ani razu nie gościł. Sam nie dowierzał, że jeszcze nie przekroczył tych drzwi na tyle razy, ile był u przyjaciela. Niestety musiał przyznać - bywał tu zdecydowanie rzadziej, niż Theo u niego.

Wilkołak usłyszawszy skrzypienie wrót zdjął buty, potem nie czekając na gospodarza ruszył wolnym krokiem na górę. Wszedł od tak do pokoju Theodora, a zaraz potem zaczął rozglądać się dookoła.
Było to dość niewielkie pomieszczenie. Pod oknem stało łóżko. Idealnie zasłane, zdawałoby się dwuosobowe. Po prawej stronie przy ścianie stało ciemne biurko, które pasowało do będących tam beżowych tonów, z jednej strony otoczone potężną komodą, natomiast z drugiej regałem na książki. Dla Theo, który musiał przez pewien czas spać w samochodzie i który nie przywiązywał większej wagi do tego co go otaczało, a całą swą uwagę poświęcał posłaniu, pokój pasował wręcz idealnie. Może gdyby chłopak spędzał tam więcej czasu, pomieszczenie nie wydawałoby się wymarłe, czy opuszczone. Liam ciągle głowił się, jak Reaken pożytkował tam wolne dni, nie zostawiwszy żadnych śladów życia. Najprawdopodobniej tylko spał.

- Ty tu w ogóle przebywasz? - zagadnął wilkołak, próbując nieco rozluźnić atmosferę.

- Do rzeczy Liam. - ponaglił go, opierając się tym razem o ścianę.

- Jesteś na mnie zły?

Theo roześmiał się.

- Sam odpowiedz sobie na to pytanie. Jak zachowałbyś się na moim miejscu, gdybym cię okłamał? Tym bardziej teraz, kiedy przechodzicie jakiś kryzys i cholera wie o się z wami dzieje. Czuje, że o czymś mi nie mówicie. - znowu przybrał obojętny ton.

- Masz rację, przepraszam. Nie powinienem kłamać.

Theo uniósł brew ze zdumienia.

- Po prostu sam nie wiedziałem co się dzieje, nie mogłem tego ogarnąć i zacząłem świrować. Myślałem, że znowu coś kombinujesz, urajałem sobie jakieś najmroczniejesze scenariusze... w końcu Scott powiedział mi co jest grane i wtedy załapałem.

- Twoje pokłady zaufania są zaskakujące. Mam ochotę ci przyłożyć. - powiedział Theo z wyraźnie ironicznym uśmieszkiem.

- Zasłużyłem sobie. - Liam uśmiechnął się niemrawo. - Ale co poradzę, że tak wszystko przeżywam? - rozłożył ręce, jakby w akcie kapitulacji.

- Jakbyś zaczął wreszcie używać tego swojego łba, może by coś do ciebie dotarło. - Reaken westchnął i patrzył rozbrojonym wzrokiem na dzieciaka. Tak o nim myślał. W jego oczach był dzieciakiem. Wyjątkowo durnym. - Co ogółem jest na rzeczy?

- Mason z Corey'm mają gorszy okres w związku, Malia... cóż, ona jest sobą i ty, sikający ze strachu.

Theodor parsknął śmiechem.

- Że ja się boję? Zwyczajnie też się martwiłem, tylko w odróżnieniu od ciebie zachowałem zdrowy rozsądek.

- To dlatego strzeliłeś focha?

- Nie strzeliłem focha. - burknął nastolatek. Wpatrywał się w blondyna z wyższością, chcąc dać mu wyraźnie do zrozumienia, by nie stąpał po tym dość kruchym lodzie.

- Ah tak? To dlaczego mnie zbyłeś?

- Bo zacząłeś być irytujący. - mruknął jakby od niechcenia.

Popatrzyli na siebie, a zaraz potem obaj wybuchli śmiechem. Theo choć fizycznie wrócił wczoraj, duchowo pojawił się dopiero teraz. Choć trzymał emocje na wodzy, w głębi duszy cieszył się, że Liam rozwiał jego wątpliwości. Tak naprawdę młody Dunbar miał rację. Nastolatek bał się. Theo nigdy by się do tego nie przyznał, ale powoli sam zaczynał tracić spokój. Liam zaczął kręcić, a Scott zaszył się w domu. Do tego ta irytująca Tate. Z tyłu głowy miał świadomość, iż był zaangażowany w życie stada nieco bardziej, niż początkowo zamierzał, lecz mimo to nie żałował. Wiedział, że ma rodzinę, co w pewnym stopniu go intrygowało. Nawet ośmieliłby się stwierdzić, iż był gotów walczyć o tę zgraje nastolatków, jednak tę myśl wolał ukryć gdzieś głęboko w sobie, żeby nie wyjść na zbyt uczuciowego, bo przecież to "Theo" i nikogo nie powinno to dziwić. Mimo wszystko gdyby nadażyła się okazja, rozważałby wpierw możliwość opuszczenia ich i ratowania swojego tyłka. Na tamtą chwilę nie miał pojęcia co by właściwie zrobił.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Jednak rozdział pojawił się wcześniej.
Niespodzianka!
sam siebie zakończyłem.

Jak widzicie sytuacja wydaje się prostować, ale zdradzę Wam, że to tylko na chwilę. 😉

Theo znowu zaczyna wracać na swoje "tory", jednak Malia nie ma zamiaru jeszcze odpuszczać.
Dlaczego?
Bo ma coś do Theo, co bardzo jej się nie podoba i chciałaby mu to wygarnąć, ale jeszcze uczy się bycia człowiekiem.

Dajcie znać, czy coś zmienić z stylu pisania, czy coś nie jest dla Was jasne, bądź cokolwiek innego.

A tymczasem:
Do następnego

Xeno☆

Hole In the HEART | Thiam |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz